Córki Jana Młynarskiego chodzą na jego koncerty, są jego pierwszymi recenzentkami. Nie szczędzą mu słów krytyki
Jedna z córek odziedziczyła po nim talent...
- Beata Nowicka, Karol Sowa
Artysta, który dzisiaj rozwija się jako: kompozytor, multiinstrumentalista i wokalista. Jan Młynarski talent i zainteresowanie kulturą i sztuką odziedziczył po tacie. Syn legendarnego muzyka konsekwentnie chroni swoją prywatność, lecz teraz zrobił wyjątek. W najnowszym wywiadzie, którego udzielił Beacie Nowickiej, dziennikarce magazynu VIVA! wspomniał nie tylko o tacie, ale też o swoich ukochanych córkach.
Oto fragment wywiadu:
[...] Kto z bliskich pierwszy słucha Pana kawałków?
Moje córki. Zazwyczaj w ciągu dnia ze studia na komputer przychodzi miks, nad którym pracowałem dzień wcześniej, ja to włączam, a córka wtedy siedzi mi na głowie i słucha.
I…?
Czasami mówi, że jej się podoba, czasami, że nie.
A tatusia wtedy boli serce?
Nie. Bolałoby mnie, gdyby mówiła, że wszystko jej się podoba. Cieszę się, że ma swoje zdanie i nie boi się go wygłaszać. Myślę, że dla moich córek to, co robię, jest w pewnym sensie naturalne. Urodziły się w takim, a nie innym domu, co nie oznacza, że będą ojca podziwiać. Ja się zorientowałem, że mój ojciec jest genialny, że jest jedną z najważniejszych postaci w literaturze polskiej, jak byłem dorosły. W wieku 13 lat nie interesowało mnie to. W domu widziałem osoby, które wczoraj oglądałem w telewizji. Ludzie mi tego zazdrościli, myśleli, że jestem zblazowany, a na mnie to nie robiło żadnego wrażenia. Myślę, że moje córki są w podobnego typu momencie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Po rodzinnej tragedii był wytykany palcami, brakowało mu wsparcia mamy. Dziś Kuba Błaszczykowski mówi wprost, że piłka nożna uratowała mu życie
Są zanurzone w muzyce?
Do pewnego stopnia. Czasami przychodzą na moje koncerty, czasami słuchają tego, co robię. Jedziemy samochodem, słuchamy różnej muzyki. Dzieciaki reagują na bodźce, więc staram się je zmieniać. Od lat notorycznie puszczam w samochodzie sonaty i partity Bacha, raz im się to podoba, raz nie. Kiedy się okazało, że młodsza córka ma talent muzyczny i pojawił się temat szkoły muzycznej, zadaliśmy jej pytanie, na jakim instrumencie chciałaby grać. Chwilę się zastanawiała i odpowiedziała, że na perkusji, bo jest tam dużo różnych instrumentów. I miała rację. Co z tego wyjdzie? Nie moja sprawa. Nie mam ambicji, żeby moje dziecko było tym, czym ja chciałbym, żeby było. Są rodzice, których misją jest kształtowanie dziecka do dorosłości. Czy to daje szczęście? Nie wiem. Nie ma patentu na szczęśliwego człowieka. Znam dużo ludzi, którym całe dzieciństwo zazdrościłem normalnego domu, a dziś są to ludzie z wielkimi obciążeniami i wielkimi problemami.
Cały wywiad z Janem Emilem Młynarskim w nowej VIVIE!. Magazyn dostępny z trzema okładkami do wyboru w punktach sprzedaży od czwartku, 7 grudnia.
CZYTAJ TEŻ: Ewa Krawczyk zaprzyjaźniła się z fanką męża. Dziś są jak rodzina... Tak spędzą Boże Narodzenie