Reklama

Był styczeń 1985 roku, kiedy w Los Angeles zebrało się 46 największej sławy gwiazd Ameryki. Choć nie wszyscy rozumieli do końca, co za chwilę się wydarzy, przyświecał im wspólny cel - pomoc na rzecz głodu i ubóstwa w Afryce. Piosenka "We Are The World" uznawana jest od tego czasu za swojego rodzaju hymn, a z pewnością stała się wyjątkową legendą. Michael Jackson i Lionel Richie, którzy wraz z Kenem Kragenem byli głównymi inicjatorami tej akcji, nigdy nie stracili wiary w to, że przedsięwzięcie się uda. I choć kosztowało ich to wiele nerwów, a nieprzespana noc wszystkim dała się we znaki, było warto. Oto przebieg "najwspanialszej nocy w historii popu".

Reklama

ZOBACZ TEŻ: Smutne wieści z domu Arkadiusza Janiczka. Aktor parę miesięcy ukrywał tragiczną informację

Tak to się zaczęło

Wyobraźcie sobie, żeby zgrać 46 gwiazd muzyki w Stanach Zjednoczonych, które w jeden i ten sam wieczór będą miały czas spotkać się w studio nagrań. Na dodatek nie dostali za to żadnego wynagrodzenia. Brzmi jak absurd? A jednak się udało! Był 28 stycznia 1985 roku, kiedy w Los Angeles tworzyła się prawdziwa historia muzyki. Na pomysł wpadł manager gwiazd Hollywood, Ken Kragen. Jego głównym marzeniem było zaangażowanie dwóch wielkich gwiazd tamtych czasów, Lionela Richiego oraz Michaela Jacksona. Pragnął, aby to właśnie oni napisali słowa do piosenki, która może uratować miliony istnień. Dokładnie tak, miliony. W projekt zaangażował się również Harry Belafonte, który zaproponował, aby celem zbiórki pieniędzy była właśnie pomoc dla krajów Afryki, gdzie ludzie na co dzień zmagają się z ogromnym głodem. Nie udałoby się to jednak, gdyby nie wsparcie producenta Quincy'ego Jonesa. To jego znajomości sprawiły, że informacja dotarła do największych wówczas gwiazd muzyki USA. Cały projekt stał się współcześnie inspiracją dla Bao Nguyena z Netflix do stworzenia dokumentu o historii powstania piosenki.

"Partia refrenu jest stworzona dla tak wielu różnych wokali. Lionel i Michael to stworzyli. Jest to hymn, który można po prostu śpiewać razem z nimi z łatwością" — tłumaczył.

Materiały prasowe Netflix

"Zostaw swoje ego za drzwiami"

Artyści tłumnie zjechali się do studia w Los Angeles tuż po rozdaniu nagród American Music Awards, gdzie Lionel Richie był zarówno prowadzącym, jak i odbierającym nagrodę. Michael Jackson był tak podekscytowany samym projektem, że pojechał do studia jeszcze w trakcie gali. Ten moment był zaplanowany z premedytacją. Producenci chcieli wykorzystać fakt, że gwiazdy muzyki zebrały się w jednym mieście, w stosunkowo niedalekiej odległości. Już podczas samej gali wszyscy zaproszeni przekazywali sobie informacje, gdzie mają się spotkać. Czuć było wśród nich podekscytowanie, ale i niepewność. Był to swego rodzaju projekt widmo, w którym do tej pory nikt z nich nie brał udziału. Nie było również wiadomo, kto finalnie się pojawi. Cyndi Lauper szczerze wyznała, że gdy jej chłopak odsłuchał piosenkę na kasecie, którą otrzymała przed nagraniem, odradzał jej udział w projekcie. Był przekonany, że ten utwór w ogóle nie przyniesie nikomu sukcesu.

Nagrania zaczęły się około godziny 22:30 i trwały do samego rana. W dokumencie Netflix możemy zobaczyć archiwalne materiały i napis przed wejściem do studia, który mówi "Zostaw swoje ego za drzwiami". Był to oczywiście wers skierowany do artystów, którzy decydowali się wspólnie działać w słusznej sprawie.

Materiały prasowe Netflix

Nietypowe warunki pracy

Trzeba było pamiętać, że choć do współpracy zgłosiło się 46 gwiazd, wciąż były to gwiazdy. Dosłownie. I tu znów Cyndi Lauper pokazała swoją wyższość nad wszystkimi, ostentacyjnie demonstrując, że utwór jej się nie podoba. Porównała go do reklamy Pepsi i próbowała wpłynąć na Quincy'ego Jonesa, producenta, któremu wmawiała, że nie jest to tylko jej zdanie. Do współpracy zaproszono również Prince'a, który nieprzygotowany do pracy w takich warunkach, powiedział, że może nagrać swoją część, ale w odosobnieniu. Nie taki był jednak zamysł. Artyści mieli się zjednoczyć. Odmówiono mu więc, chociaż Lionel Richie bardzo walczył o jego przybycie. Nie udało się. Niepowodzenia i trudności nie przekreśliły jednak tej wyjątkowej nocy. Wszyscy pracowali całą noc. Zmęczenie i stres dawały się we znaki. Niezwykłymi żartami atmosferę próbował rozładować sam Stevie Wonder, który do Raya Charlesa (obaj artyści byli niewidomi), powiedział: "Wreszcie na siebie wpadliśmy". Niezwykłą rolę odegrał również Lionel Richie, który biegał wręcz od grupy do grupy, od artysty do artysty rozwiązując problemy, nieporozumienia, wątpliwości i troski. Bez niego, nic by się nie udało! Co za człowiek!

Niesamowite było również to, że artyści zaczęli rozdawać sobie nawzajem autografy. Wielu z nich dopiero tutaj po raz pierwszy mogło ze sobą porozmawiać. Niektórzy mówili sobie, że od zawsze byli swoimi fanami. To było absolutnie niezwykłe!

Materiały prasowe Netflix

CZYTAJ TEŻ: W wieku 72 lat po raz pierwszy został ojcem. Karol Strasburger zdradził, czego żałuje

Najlepsi z najlepszych

Wśród gwiazd, które zaśpiewały swoje solówki, znaleźli się Lionel Richie, Stevie Wonder, Paul Simon, Kenny Rogers, James Ingram, Tina Turner, Billy Joel, Michael Jackson, Diana Ross, Dionne Warwick, Willie Nelson, Al Jareau, Bruce Springsteen, Kenny Loggins, Steve Perry, Daryl Hall, Huel Lewis, Cyndi Lauper, Kim Carnes, Bob Dylan i Ray Chales. W refrenie pojawiło się również wielu innych artystów, którzy swoimi głosami uzupełnili całość utworu.

Materiały prasowe Netflix

Wielkim nieobecnym okazał się Prince, który, cóż... odmówił, jeśli nagranie nie miało odbyć się na jego warunkach. Do współpracy nie zaproszono również Madonny, która była obecna podczas American Music Awards. Nieoficjalnie mówiło się, że gwiazda była oburzona tym faktem, ponieważ największe aferparty w historii gali odbyło się bez niej.

Reklama
Materiały prasowe Netflix

Sukces "We Are The World"

Stało się! "We Are The World" został wyemitowany 7 marca 1985 roku. Wybrzmiała ona na całym świecie, a po czterech tygodniach znalazła się na szczycie listy "Billboardu". Zaledwie w trzy dni od jej premiery, na świecie sprzedano aż 800 ty. krążków. Utwór "We Are The World" zarobił 90 milionów dolarów, a artyści wszystkie pieniądze przekazali na pomoc dla Afryki. Kolejnych sukcesów nie było końca! Piosenka otrzymała aż dwie nagrody Grammy w kategorii "Najlepsza piosenka" oraz "Najlepsze nagranie". Dokument o tytule "Najwspanialsza noc w historii popu" możecie obejrzeć na Netflix.

Reklama
Reklama
Reklama