Dzięki niej poszedł na terapię, rozstanie całkowicie go załamało. Małżeństwo Mirosława Breguły zakończyło się nagle
„Nie mogę pojąć, że nasze małżeństwo rozsypało się właśnie, kiedy nie piłem", zwierzał się
Niezwykle utalentowany artysta. Wrażliwy, zdolny, z wyrazistą osobowością. Wydawało się, że ma wszystko, by wieść wspaniałe życie: wspierającą żonę, dzieci, dom i uwielbienie milionów fanów. Ale Mirosław Breguła stoczył się na dno. Dlaczego? Wielu twierdzi, że wszystkiemu winne było trudne dzieciństwo, które odcisnęło na nim na lata bolesne piętno. Ucieczki przed demonami przeszłości szukał w alkoholu. A to sprawiło, że jego małżeństwo zaczęło się sypać. W jednej chwili stracił tych, których kochał i załamał się. Tak wyglądała jego trudna historia miłości z żoną Lidią.
[Ostatnia aktualizacja treści na viva.pl 02.11.2024 r.]
[Ostatnia publikacja na Viva Historie i VUŻ 03.11.2024 r.]
Kim był Mirosław Breguła?
Mirosław Breguła był jednym z najbardziej cenionych polskich muzyków. Karierę zaczął w wieku 17 lat, gdy na jego drodze stanął Henryk Czich, z którym założył zespół Universe. Łączyła ich wspólna pasja i zamiłowanie zespołem The Beatles. Przypomnijmy, że razem pracowali niemal 28 lat.
Życie prywatne muzyka nigdy nie było kolorowe. W wieku 6 lat zmarła jego mama, zaś ojciec nadużywał alkoholu. Co więcej, był wobec swojego syna agresywny. Gdy podniósł na niego rękę, sąd niedługo potem przyznał opiekę nad chłopcem jego dziadkom. To wspomnienie jednak na zawsze pozostało w pamięci Mirka.
W swojej twórczości śpiewał o trudnym dzieciństwie, tęsknocie za domem czy utraconą miłością.
Czytaj także: Doczekał się dwóch synów, prawie nigdy ich nie widywał. Jak wyglądała relacja Janusza Rewińskiego z dziećmi?
20.06.1992 rok. Mirosław Breguła na Krajowym Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu
Mirosław i Lidia Bregułowie — historia miłości
W pewnym momencie Mirosław Breguła zaczął nadużywać alkoholu. Nie widział sensu życia i zatracał się w swoich najgorszych myślach. W najtrudniejszym czasie mógł jednak liczyć na wsparcie żony, która namówiła go, by poszedł na terapię. „Miałem 20 lat. Po roku, dwóch picia było już bardzo źle. Zacząłem chodzić na mityngi AA. Jedno, drugie spotkanie, a na trzecie już nie przychodziłem. Z pełną świadomością. Pierwszą terapię zawdzięczam żonie Lidzi, tylko dzięki niej zacząłem się leczyć", mówił w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
I choć wydawało się, że w ich związku wszystko powoli zacznie się układać, Mirosław Breguła podniósł rękę na żonę. „To było wtedy, gdy po raz pierwszy podniosłem rękę na Lidkę. Pierwszy i ostatni. Wtedy dotarło do mnie, że coś jest nie OK. I od razu poszedłem się leczyć. Kiedy ręka zawisła w powietrzu, zdałem sobie sprawę, że ten moment już nadszedł”, wspominał miesiąc przed śmiercią.
Co więcej, na 9 lat odłożył alkohol, miał nadzieję, że już wszystko zacznie się układać. „Prywatnie jestem jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie. Mam dwóch wspaniałych synów, strasznie zazdrosną, ale cudowną żonę, mam gdzie mieszkać, robię to, co lubię, jeszcze mi za to płacą, więc nie może być lepszej sytuacji”, mówił w tamtym czasie. Niestety rodzinna idylla nie trwała długo. Żona w pewnym momencie postanowiła odejść. „Nie mogę pojąć, że nasze małżeństwo rozsypało się właśnie, kiedy nie piłem. Nas rozdzielił ocean [wokalista pracował w Kanadzie]. Mieszkamy osobno. Mam dwóch synów w wieku 9 i 18 lat. Lidzia pracuje po 12-14 godzin dziennie. Ja odbieram młodszego ze szkoły. I czekam do momentu, jak się pojawi jej facet. Potem uciekam do siebie. I co? Siedzę przed telewizorem jak palant. Od półtora roku nie napisałem ani jednego tekstu”, zastanawiał się.
W tym samym wywiadzie został również zapytany o największe kłamstwo w życiu. W odpowiedzi mogliśmy wówczas przeczytać: „Co ja mam wybrać? Musiałbym zrobić losowanie jak w totolotka... (Milczenie). Tego było tak dużo, że trudno mi powiedzieć. Było tych kłamstw w piguły. W stosunku do Lidki... Kłamstwem chyba największym, i chyba dlatego nam się nie ułożyło, było to, że kiedy ona rzuciła hasło: "Mirek, wracaj" i spytała, czy jestem z kimś, powiedziałem, że nie jestem. A byłem...".
Po rozwodzie znowu zaczął sięgać po alkohol, a każdy dzień wydawał się dla niego coraz gorszy. Nie widział sensu życia, był w rozsypce. „Od półtora roku niczego nie napisałem. Od trzech lat nie pamiętam dnia, kiedy bym nie pił. Jestem na dnie”, zwierzał się niedługo przed śmiercią.
Nie występował i niczego nie pisał. „Mógłbym napisać jeszcze siedemdziesiąt wartościowych piosenek, a i tak ludzie będą zawsze śpiewali »W taką ciszę«, »Żółta żaba«, »Zagraj Lenona« i tak dalej. W jakim celu pisać następne rzeczy? Robię to 25 lat zawodowo. Może się odechcieć”, kwitował.
Gdy artysta dowiedział się, że ma raka krtani, jeszcze bardziej się załamał. Już nic nie było w stanie pomóc Mirosławowi Bregule... 2 listopada 2007 roku popełnił samobójstwo. „Przepraszam — to najgłupsze słowo, jakie mogę napisać. Przepraszam, nie chciałem tak żyć…”, pisał w liście pożegnalnym.
Rodzinne zdjęcia Mirosława Breguły zobaczysz, klikając w poniższy linki:
CZYTAJ TEŻ: Gdy mąż Justyny Steczkowskiej zachorował, ona wiernie przy nim trwała. Zrobiła wszystko, by walczył o życie
Mirosław Breguła, 12.02.2007 rok, Chorzów Teatr Rozrywki Karnawałowy, koncert charytatywny na rzecz Kacpra Skalskiego