Fryderyk Chopin
Fot. DOMINIK SKURZAK/REPORTER/East News
ZE ŚWIATA MUZYKI

Fryderyk Chopin, czyli najwybitniejszy polski kompozytor, którego życiorys skrywa mroczne tajemnice...

Dziś mija 212. rocznica urodzin artysty

Gabriela Czernecka 22 lutego 2022 17:15
Fryderyk Chopin
Fot. DOMINIK SKURZAK/REPORTER/East News

Choć jego imię i nazwisko zna każdy, to do dziś nie wiadomo, kiedy dokładnie się urodził. Najprawdopodobniej jednak już w momencie narodzin pojawiła się u niego niechęć do muzyki. Wszystko przez zaborczego ojca, który wiązał z synem ogromne nadzieje. Fryderyk Chopin miał zrealizować marzenie ojca. Już w wieku pięciu lat rozpoczął grę na fortepianie. Stał się lubiany przez rówieśników za poczucie humoru i pozytywne nastawienie do życia, a pokochano go za niezwykły talent i ogromną pasję. Do najsłynniejszych utworów Fryderyka Chopina należą: Etiuda opus 10 nr 3, Walc a-moll, I, II i III Sonata fortepianowa czy Polonez opus 53. A kim były kobiety jego życia i dlaczego nazywano go człowiekiem interesu? Dziś przypada 212. rocznica urodzin Fryderyka Chopina. Przypominamy tekst Macieja Wesołowskiego, który ukazał się na łamach magazynu VIVA! w 2010 roku. 

Fryderyk Chopin - utwory, ciekawostki, życiorys

Dłużej tego nie zniosę! Nie, nie! Albo zaczniesz grać i myśleć, albo wynoś się!”. Chopin nerwowo przebiegł pokój. Złapał krzesło i rzucił o podłogę. Drewniane nogi rozprysły się na wszystkie strony. „Żegnam panią!”. Zofia Rosengart, którą sam nazywał swoją najlepszą uczennicą, skuliła się przy klawiaturze fortepianu. Tego dnia nie zobaczyła już mistrza. Wściekły popędził przez Chaussée d’Antin, w pochmurny Paryż. Przypomniał sobie słowa Mickiewicza, który nieraz przekonywał go, że rozmienia się na drobne: „Panie Chopin, rzuć pan to! Pan jesteś stworzony, by napisać nam, Polakom, narodową operę, a nie tracić czas na kładzenie nut do głowy znudzonych pannic”. 

Ale pomyślał o 20 frankach, które dostawał za lekcję. Tego wieczoru wypił więcej niż zwykle. Wpierw czerwone wino, potem szampana. Na salonach czuł się jak ryba w wodzie. Zawsze z wymodelowaną fryzurą, w wypastowanych butach, nienagannie skrojonym fraku i charakterystycznych białych rękawiczkach. „Panie Chopin, niech się pan nie da prosić. Niechże pan zagra”, kokietowała Delfina Potocka. Jej, pochodzącej z bogatej arystokratycznej rodziny damie i byłej uczennicy, nie potrafił odmówić. Była uosobieniem wszystkiego, czego romantyczny artysta szukał w kobiecie. Pasja, namiętność, oszałamiająca uroda, ogromny temperament... Pod jej urokiem jest pół Paryża.

Francuscy książęta i malarze, polscy poeci i muzycy. Wpatrzony w nią Chopin dedykuje jej swój wspaniały Koncert f-moll op. 21. Czy są kochankami? Tego nikt nie wie na pewno. W salonie dało się wyczuć zapach palonego opium. Chopin siadł do fortepianu. Nonszalancko zaczął grać. Kilka wielbicielek zaczęło omdlewać. Po chwili sala wybuchła śmiechem. W Paryżu nie było lepszego parodysty. „Liszt! Liszt! Jak żywy!”, chórem wykrzykiwali nazwisko wirtuoza, którego grę imitował. To dopiero początek show. Fryderyk niemal położył się na klawiaturze. Kolejne walce i nokturny wydobyły się spod jego... łokci. „Było nudno, ale w końcu Chopin się upił i zaczął grać (...). Bawiliśmy się do rana”, zanotował później Juliusz Słowacki.

Fryderyk Chopin: życie w Paryżu

Mieszkał w Paryżu od września 1831 roku. Gwiazdą bohemy stał się po pierwszym występie. „Chopin wszystkich tutejszych fortepianistów zabił na śmierć, cały Paryż ogłupiał”, pisał skrzypek Antoni Orłowski w 1832 roku. Robert Schumann ogłosił: „Panowie, czapki z głów, oto geniusz”. Sam Chopin w jednym z listów pisał z ironią: „Wszedłem w pierwsze towarzystwa, siedzę między ambasadorami, książętami, ministrami. (...) Zaraz masz większy talent, jeżeli cię w ambasadzie angielskiej czy austriackiej słyszano”. Sukces nie przyszedł jednak od razu. Chopin, mimo że miał już za sobą kilka koncertów w kulturalnej stolicy Europy, jaką był wówczas Paryż, nie znaczył wiele. Przez pierwsze miesiące nikt nie chciał zorganizować mu koncertu.

W Paryżu czuł się samotny. Popadał w coraz większą frustrację i biedę – początkowo utrzymywała go polonijna elita, która od początku wierzyła w jego geniusz. Był tym zniechęcony, myślał o emigracji do Stanów Zjednoczonych. Został. Również dlatego, że odkrył w Paryżu miasto żyjące podskórnym, tajemnym życiem. „Jest tu największy przepych, największe świństwo, największa cnota, największy występek”, pisał. Cieszyła go rosnąca popularność i świadomość bycia w centrum wydarzeń. To samo go odrzucało. „Ja nie nadaję się do występowania na koncertach, przeraża mnie tłum, duszę się w jego oddechach”, pisał do Liszta. Także dlatego w całym życiu dał jedynie 30 publicznych koncertów, z czego 19 podczas 18 lat życia w Paryżu.

Fryderyk Chopin: emigracja

Przez pierwsze emigracyjne lata dręczą go wyrzuty sumienia. Z Warszawy wyjeżdża 2 listopada 1830 roku, tuż przed wybuchem powstania listopadowego. Ma jechać w świat, robić karierę. Powstanie zastaje go w Wiedniu. Ma wówczas 20 lat i, jak większość młodych, chce walczyć. Sprzeciwia się temu rodzina. „Więcej zrobisz, mówiąc o Polsce na europejskich salonach”, przekonują. Tej decyzji będzie żałował długo. Jedzie do Stuttgartu. Tu powstają notatki –  „Dziennik stuttgarcki”. Powstaje też szkic jednego z najsłynniejszych dzieł kompozytora – Etiuda c-moll zwana „Rewolucyjną”.

Słowa „Dziennika...” współcześni psychiatrzy podają jako dowód na psychozę maniakalno-depresyjną. Już jako młody człowiek Chopin przechodzi z depresji w euforię. Być może wpływ na te wahania nastrojów ma syfilis, choroba, której nabawił się po inicjacji seksualnej z prostytutką.  

Człowiek interesu

Wbrew temu, co można by sądzić o artystach epoki romantyzmu, doskonale zdawał sobie sprawę, że komponowanie jest nie tylko jego powołaniem, lecz także zawodem. Bardzo dbał o własne interesy. „Za tę Balladę chciałbym dostać tysiąc franków na Francję i Anglię. 2-o dwa Polonezy (z których Pan zna jeden, A-dur) – za nie żądam tysiąc pięćset franków na wszystkie kraje kuli ziemskiej. 3-o Trzecie Scherzo – ta sama cena co za Polonezy, na całą Europę”, pisał do wydawcy Kamila Pleyela.

Jego stawki były jednymi z najwyższych w Paryżu. Za dwugodzinny koncert otrzymywał nawet sześć tysięcy franków – sumę, na którą przeciętny paryżanin musiał pracować kilka lat. Za prawa autorskie do utworów płacono mu od 500 do 1500 franków. Był najlepiej opłacanym nauczycielem muzyki w Paryżu – jego miesięczne honoraria dochodziły do trzech tysięcy franków. Był „twarzą” firmy Pleyel i dostawał procent od każdego sprzedanego przez nich fortepianu.

Ta drobiazgowość w rachunkach nie uratowała go przed biedą. W ostatnich miesiącach życia nie miał oszczędności. Pieniądze wydawał szybko na stroje, prezenty, przyjęcia, alkohol, opium... Lubi luksus. W surduty, zwykle popielate, w kolorze malwy lub pruskiego błękitu, zaopatruje się u Dauremonta, słynnego i bardzo drogiego krawca. Kiedy jest w dobrym humorze, pozwala sobie na finansowe szaleństwa. Dla kaprysu kupuje na przykład powóz. A potem wsiada do niego tylko po to, by poinformować kogoś, że... nie przyjdzie na umówione spotkanie.

Fryderyk Chopin i Maria Wodzińska

Ma 26 lat, gdy poznaje 17-letnią Marię Wodzińską. Spotykają się w Dreźnie, wkrótce są zaręczeni. Do ślubu nie dochodzi. Wodzińscy nigdy do końca nie zaakceptowali cherlawego bon vivanta w roli kandydata na męża córki. Nie bez znaczenia było też to, że już w miesiąc po zaręczynach w życiu Chopina pojawia się kolejna kobieta – Aurore Dudevant, dziś znana głównie z literackiego pseudonimu George Sand. Na salonach George znana jest jako niedoceniana pisarka, a także femme fatale, kochanka de Musseta, Balzaka, Liszta...

Wpadają na siebie na przyjęciu u hrabiny Marii d’Agoult. I raczej nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. „Jakże odpychająca ta George Sand! Czy to aby na pewno kobieta?”, mówił zdegustowany. Ona odpłacała mu krótkim: „nudziarz”. Ale już dwa miesiące później, w grudniu 1836 roku, podczas towarzyskiej herbatki w domu Chopina przy Chaussée d’Antin coś iskrzy. Nowy polski znajomy przypomina George jej dawnego kochanka – poetę Alfreda de Musseta. Jest równie szczupły, niewysoki, jak tamten nadwrażliwy i chorowity. Teraz siedzi wpatrzona we Fryderyka.

On szybko odwzajemnił jej zainteresowanie, a potem uczucie. Aurore nie była skończoną pięknością w stylu Delfiny Potockiej czy Marii Wodzińskiej. Miała jednak coś, co intrygowało mężczyzn. Tajemniczość, charyzmę. Na przełomie 1838/1839 roku (od dwóch lat są kochankami) wspólnie wyjeżdżają na Majorkę, do wioski Valldemosa. Wspomnienia z tej wyprawy Sand zbierze później w książkę „Zima na Majorce”. Wyjazd okazuje się koszmarem. To tu, w Valldemosie, Chopin zdaje sobie sprawę, jak poważnie jest chory. Ma zaawansowaną gruźlicę.

Ich relacje po powrocie z Majorki się zmieniają. Szaleńcza miłość przeradza się w dość szczególny związek, w którym sześć lat starsza Aurore, matka dwojga dorastających dzieci: Maurycego i Solange, zaczyna traktować go jak kolejnego podopiecznego. Wiele lat później Sand oskarżycielsko ogłosi: „Żyłam jak z trupem!”. I przyzna, że przez dziewięć lat ani razu nie kochała się z Fryderykiem. Mimo to związek trwa. Dzięki George przez sześć kolejnych lat (1841–1846) Chopin ucieka z Paryża do jej rodzinnego Nohant. Tam powstaje wiele z jego najwspanialszych kompozycji. Nad klawiaturą i kartką spędza całe dnie i noce. Kiedy nie ma weny, wpada w histerię. Wścieka się, przeklina, rzuca wszystkim, co wpadnie mu pod rękę. Nie chce nikogo widzieć.

„Pomysły muzyczne przychodziły nagle, niespodziewanie (...). Czasami gdy siedział przy fortepianie, czasem znowu na spacerze. W tym ostatnim razie niecierpliwie oczekiwał końca przechadzki, żeby jak najprędzej mógł dostać się do fortepianu i usłyszeć zachowane w pamięci pomysły muzyczne”, wspominała Sand. „To, co stworzył w myśli jako całość gotową i wykończoną, gdy miał przelać na papier, analizował aż do przesady; a gdy dane szczegóły nie okazywały się odpowiednimi, wpadał w prawdziwą rozpacz. Zamykał się w swym gabinecie na długie godziny, ślęczał całymi dniami nad swą pracą, płakał, rzucał się jak opętany, łamał pióra, często jeden takt po sto razy przekreślał i przerabiał.

Na drugi dzień rozpoczynał tę samą historię z godną współczucia wytrwałością. Nieraz nad jedną stronicą siedział sześć, osiem tygodni, a w końcu napisał swój utwór tak, jak za pierwszym razem przelał go na papier”. W Nohant doszło do ich nawiększej, jednej z ostatnich kłótni. Jej powodem był Jean-Baptiste Auguste Clésinger, rzeźbiarz, który wpierw został kochankiem samej George, by następnie porzucić ją dla jej córki, 18-letniej Solange. Chopin ujął się za Solange. Sand wpadła w szał. Wydziedziczyła córkę, przestała odzywać się do Fryderyka. To był ostatni akord ich związku.

Fryderyk Chopin: choroba

Rozstali się w 1847 roku. Chopin był już wówczas przeżarty chorobą, bardziej niż zwykle blady i chudy – w ostatnich latach życia ważył nieco ponad 40 kilogramów przy wzroście 170 centymetrów. W oczy rzucają się wyszczerbione, psujące się zęby, podkrążone oczy i wielki – wydawało się, że większy niż wcześniej – nos, do którego miał dystans (w listach nazywał go „zwiędłym wąchalitis”). Jest wycieńczony. Czuje się opuszczony, samotny. Nie ma z czego żyć.

Za namową pochodzącej ze Szkocji uczennicy, Jane Stirling, rusza w kolejną, ostatnią już podróż – do Wielkiej Brytanii. Tam udziela lekcji i daje kameralne koncerty. Gra ostatkiem sił, a każdy występ ciężko odchorowuje.

„Żeby ten Londyn nie był taki czarny, a ludzie nie tacy ciężcy i odoru węglowego ani mgły nie było, tobym już i po angielsku się nauczył”, notuje. „Ale ci Anglicy tacy różni od Francuzów, do których jak do swoich przylgnąłem; tak wszystko na funty biorą, sztuki dlatego lubią, że to lux; poczciwe serca, ale takie oryginały, że rozumiem, jak można samemu zesztywnieć albo się w machinę obrócić. Żebym był młodszy, tobym się może i na machinę puścił, dawałbym koncerta po wszystkich kątach i wygrywał najbezgustowniejsze awantury (byle za pieniądze!); ale teraz...”.

16 listopada 1848 roku w Londynie pojawia się na scenie po raz ostatni. Tydzień wcześniej w czasie wykonywania Sonaty op. 35 gwałtownie wstaje i wybiega. Po dłuższej pauzie wraca, by dokończyć występ. Pisze o tym do Solange: „Kiedy w gronie przyjaciół angielskich grałem moją Sonatę b-moll, zdarzyła mi się niezwykła przygoda. Wykonałem mniej więcej poprawnie allegro i scherzo i już miałem zacząć marsz, gdy nagle ujrzałem wyłaniające się z na wpół otwartego pudła fortepianu przeklęte widziadła, które pewnego wieczoru ukazały mi się w Chartreuse. Musiałem wyjść na chwilę, żeby się opamiętać, po czym bez słowa zacząłem grać dalej”.

Zaraz potem wraca do Paryża. Pół roku później lekarz diagnozuje ostatnie stadium gruźlicy. Bez szans na wyleczenie. Na ostatnie tygodnie przenosi się do mieszkania przy placu Vendôme. Poza Stirling, która z czasem zyska sobie przydomek „wdowy po Chopinie”, opiekuje się nim jedna z uczennic, Marcelina Czartoryska. Do końca jest też autor jego najbardziej znanego portretu Eugène Delacroix. W tym czasie odwiedza go Norwid. Echem tego spotkania są słynne strofy:

„(...) Byłem u Ciebie w dni te, przedostatnie, Gdy podobniałeś – co chwila, co chwila Do upuszczonej przez Orfeja liry, W której się rzutu-moc z pieśnią przesila, I rozmawiają z sobą struny cztery (...)”

Dwa dni przed śmiercią śpiewa mu Delfina Potocka. On sam prosi, by na pogrzebie zagrać mu „Requiem” Mozarta. Umiera 17 października 1849 roku. Maskę pośmiertną zdejmuje mu Clésinger. Twarz Chopina jest tak wymęczona chorobą, że wygląda jak twarz 80-latka. Także dlatego na lata zostanie ona szczelnie zamknięta w archiwum rodziny Mickiewiczów.  

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…