Reklama

Dla Anny German piosenki były całym życiem. Śpiew był dla niej jak oddychanie. „Myślę, że każdy z nas ma swoją gwiazdę. Może nią być miłość, praca, macierzyństwo... Tylko trzeba zrobić wszystko, żeby nie gasł jej blask. Moja gwiazda - to piosenka”, powiedziała w jednym z wywiadów. Los nie szczędził jej jednak nieszczęść. Jej dziadek został aresztowany i z wyrokiem 5 lat zesłany do obozu pracy, z kolei jej ojciec został rozstrzelany pod zarzutem szpiegostwa. Muzyka stała się jej lekarstwem. Tragiczny wypadek samochodowy nie złamał jej optymizmu i siły woli. Niestety kilkanaście lat później już tej siły nie wystarczyło. Przypominamy, jaka była Anna German we wspomnieniach najbliższych.

Reklama

Serial Anna German - o czym?

Serial Anna German opowiada historię legendy polskiej piosenki, która zrobiła międzynarodową karierę w latach 60. i 70. XX wieku. Serial przedstawia losy Anny German od 1938 roku, kiedy to ojciec Ani German zostaje aresztowany. W roli tytułowej gwiazdy wystąpiła Joanna Moro, dla której to wcielenie aktorskie stało się trampoliną do kariery. „To była nieprawdopodobna kobieta. Nigdy niczego nie udawała. Była na scenie, ślicznie wyglądała, ale nigdy nie traktowała tego, jako coś niezwykłego. Zawsze była naturalna, opanowana i optymistycznie nastawiona”, mówiła Joanna German w jednym z wywiadów. Anna German omal nie straciła życia w 1967 roku w wypadku samochodowym. Długo walczyła o życie, a później powrót do zdrowia i śpiewania. Na scenę powróciła w 1970 roku. Niestety kilkanaście lat później dopadł ją mięsak kości. Zmarła wieczorem 25 sierpnia 1982 w warszawskim Szpitalu Klinicznym przy ulicy Szaserów po dwóch latach walki z chorobą nowotworową.

Ludzie znali jej sceniczne oblicze - kobiety o delikatnej urodzie i anielskim głosie, a jaka była prywatnie? Anna German we wspomnieniach przyjaciół to nie tylko wybitna wokalistka, ale także niezwykle silna, inteligentna i odważna kobieta. Mariola Pryzwan w książce Anna German we wspomnieniach, zebrała wypowiedzi znanych osób, którzy przyjaźnili się bądź mieli okazję poznać artystkę. Jak ją wspominają? Oto Anna German oczami bliskich.

Wspomnienie o Annie German: była nadwrażliwa

Szymon Szurmiej, aktor, reżyser, kierownik artystyczny Estrady Wrocławskiej, tak wspomina Annę German: „Tak wrażliwej i zakompleksionej z powodu wzrostu dziewczyny nie znałem jeszcze. Wiedziałem, że kiedy wejdzie na scenę i zaśmieją się z niej, stracimy piosenkarkę. Czułem, że jest nieobecna, że wyrywam ją z jej tylko dostępnego świata. Ten świat, który sobie stworzyła, na pewno był obroną przed stresem, jakim dla artysty jest zetknięcie z publicznością. Kiedy Ania wychodziła na scenę, była zjednoczona z muzyką. Nie zależało jej na aplauzie widowni, a jedynie na akceptacji tego, co robi. Gdy rozlegały się oklaski, skłaniała lekko głowę, uśmiechała się. Publiczność ją ubóstwiała, a ona... lubiła publiczność po swojemu”, czytamy w książce Marioli Pryzwan Anna German we wspomnieniach.

Jego zdaniem Ania German żyła sztuką, która była dla niej wszystkim. „Czasami zatracała się w śpiewie, w muzyce. Trzeba było znaleźć sposób na sprowadzenie jej na ziemię. Była nadwrażliwa. Miała melancholijną naturę. Przy niej musiałem być trochę psychologiem. Wiedzieć, kiedy ją pogłaskać po głowie, kiedy przytulić. Z Anią trzeba było tak właśnie postępować. Delikatnie i ostrożnie. Nie wierzyła we własne siły. Wciąż szukała potwierdzenia swego talentu u innych”, wspomina.

Jak Anna German poznała Zbigniewa Tucholskiego?

Mąż Anny German, Zbigniew Tucholski, całe życie poświęcił swojej ukochanej i temu, by była szczęśliwa. Pomógł jej pozbierać się po wypadku samochodowym i opiekował się nią, gdy umierała na nowotwór kości. A jak się poznali? Ich spotkanie wspomina Aleksander Żygariow: „Czytała książkę, siedząc na pływalni, gdy podszedł do niej młody, wysoki mężczyzna o jasnej twarzy i poprosił, by zaopiekowała się jego rzeczami. Miał jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu do Warszawy i chciał popływać. Dlaczego wybrał właśnie Annę? Wzbudziła w nim zaufanie. Kiedy zaczęli rozmawiać, okazało się, że jest inżynierem i mieszka w Warszawie. Zostawił swój adres... Wkrótce wysłała do niego pocztówkę, zapraszając na koncert. Nie myślała, że przyjedzie... Jakież było jej zdziwienie, gdy Zbigniew przyjechał do Rzeszowa z bukietem kwiatów. „Pięknie pani śpiewa. Już wcześniej słyszałem panią w radiu”. Przenocował w gościnnym pokoju, a rano odjechał. Kolejny raz spotkali się we Wrocławiu. Anna wróciła na krótko do domu. Zbigniew cierpliwie czekał na nią. Zaprosiła go do pokoju. Pili herbatę i jedli babcine pierogi. „Czy całe życie chce pani tak przejeździć?” - spytał. „Jeśli wystarczy mi sił, to do emerytury” - odparła Anna, popijając łyk gorącej herbaty. „Naprawdę?” - spytał z niedowierzaniem. „Naprawdę”. „A ja, rozumiesz - powiedział szeptem, przechodząc na ty - chciałem właśnie spytać, czy nie wyjdziesz za mnie za mąż...”.”, cytuje jego słowa Mariola Pryzwan w książce Anna German we wspomnieniach.

Anna German wypadek samochodowy

Annie German wypadek samochodowy przydażył się gdy była u szczytu kariery. Liczne złamania i poważny uraz kręgosłupa na trzy lata przykuły ją do łóżka. Wypadek Anny German wydarzył się na Autostradzie Słońca pod Bolonią we Włoszech w 1967 roku. Anna German i jej kierowca Renato z wytwórni Compania Discografica Italiana wracali właśnie z koncertu w Forli niedaleko słynnej Ravenny. Zmęczony i niewyspany Renato zasnął za kierownicą. Samochód uderzył w mur oddzielający jezdnię od zbocza wzniesienia. Siła uderzenia była tak ogromna, że wyrzuciła Annę German z samochodu kilkanaście metrów dalej. Renato nieprzytomny trafił do szpitala, ale sanitariusze z karetki nie wiedzieli, że w aucie była też słynna piosenkarka.... Ciężko ranna Anna German całą noc czekała na pomoc.

„Ania była moją pacjentką (…). Na skutek złamania obojczyka, kości ramieniowej i udowej miała w gipsie lewą kończynę dolną i górną oraz klatkę piersiową. 20 grudnia rozpoczęliśmy rehabilitację polegającą na pionizacji przy łóżku (…). Początki były bardzo trudne. Ania mdlała, a jednocześnie udawała, że nic się nie dzieje (..,). Leżała w sali jednoosobowej. Drzwi na korytarz były otwarte, każdy mógł wejść, porozmawiać. Odwiedzało ją dużo osób. Pamiętam Danutę Rinn. Ania nie absorbowała sobą, nie narzucała się, nie chciała sprawiać kłopotu. Zaglądaliśmy do niej często, by ją mobilizować i podtrzymywać na duchu. Silny wstrząs mózgu wpłynął na jej psychikę. Na początku była w depresji. Nie wierzyła, że będzie chodzić, że będzie normalnie egzystować. Trzeba było stosować psychoterapię. Zauważać i nagradzać sukcesy. W ten sposób zdobywała siłę do ćwiczeń”, wspomina lekarka na łamach książki Anna German we wspomnieniach.

Krzysztof Krawczyk o pierwszych oznakach choroby Anny German

„Przygoda z Anią była dosyć krótka ze względu na tę tragedię, której finał oglądaliśmy w szpitalu. Patrzyliśmy wówczas na wspaniałą kobietę, przykutą do łóżka, która miała dla nas uśmiech i niewymuszoną życzliwość. To chwile, których nie można zapomnieć. W tamtych czasach nagranie z Anną German było wielkim wyróżnieniem, bo w krajach wschodnioeuropejskich Ania cieszyła się niezwykłą popularnością. To, co osiągnęła w Związku Radzieckim, jest nie do powtórzenia przez innego artystę. Była dla tamtejszej publiczności jak balsam na duszę. Magia głosu Ani była tak wielka, że po jej śmierci Rosjanie odkrytą przez siebie asteroidę nazwali jej imieniem: annagerman. Myślę, że gdyby nie ten nieszczęśliwy wypadek, osiągnęłaby międzynarodową sławę, którą po części już miała. W latach sześćdziesiątych trudno było zrobić karierę na Zachodzie. Pagart wysyłał na Zachód bardzo rzadko. Gdyby Ania miała wówczas jakieś poparcie, podbiłaby serca nawet tych, którzy nie są melomanami. Jej śpiewanie było jak terapia!”, wspomina.

Reklama

„Nie zazdrościliśmy jej wyjazdu do Włoch. Była w nas radość, że to właśnie ona jedzie do Italii, w której znają się na dobrych głosach. Wydawało się, że to bardzo trafna decyzja. Nie przypuszczam, żeby inni jej zazdrościli. W naszym środowisku spotykaliśmy się wprawdzie rzadko, ale nie pamiętam, aby ktoś mówił coś kontrowersyjnego na jej temat. Byliśmy raczej dumni, że Polska ma taki głos. A że nie został odpowiednio wykorzystany? Cóż, nie tylko ten... Do dzisiaj nie spotkałem takiego głosu nigdzie na świecie. Inne wspaniałe oczywiście tak, ale tego typu - nie”, zaznacza w książce Marioli Pryzwan Anna German we wspomnieniach.

Mat. prasowe
Reklama
Reklama
Reklama