50 lat prowokacji Oliviero Toscaniego. "Wspaniałe porażki są dużo lepsze niż zwykłe sukcesy"
1 z 16
- Jeśli spojrzę na tę książkę, nie wiem, czy jestem fotografem mody, artystą, autorem reklam czy fotoreporterem. Jestem fotografem. Jestem po prostu świadkiem swoich czasów - tak Oliviero Toscani mówi o swoim nowym albumie "More Than Fifty Years of Magnificent Failures". Fakt, ta publikacja jest dokumentem ponad 50 lat pracy Toscaniego, które tak bardzo popchnęły do przodu zdjęcia mody i reklamy. Wszyscy z nas wychowywaliśmy się na jego odważnych i prowokacyjnych kampaniach dla marek takich jak United Colors of Benetton i Esprit oraz na sesjach z magazynów "Elle" czy "Vogue". Nawet jeśli nie znacie nazwiska Toscani, na pewno znacie jego prace. Może wywołały łzy albo sprawiły, że odwróciliście się z przerażeniem.
Nawet tytuł albumu ("Ponad pięćdziesiąt lat wspaniałych porażek") świadczy o prowokacyjnej naturze Toscaniego. Od początku myślał, że tak go nazwie.
- Bo patrząc wstecz, myślę: Eh!, mogłem wszystko zrobić lepiej. Robiłem prace dla magazynów na świecie, w Stanach Zjednoczonych, we Włoszech, Francji, wszędzie i nadal je robię. Czuję się jak gwiazda rocka. Bob Dylan nadal występuje, a jest w moim wieku. Myślę, że będziemy działać aż do śmierci! Więc jest to wspaniała porażka. Krzysztof Kolumb chciał odkryć Indie, a odkrył Amerykę, więc to jest wspaniała porażka. Spójrz na twarz Che Guevary – wspaniała porażka. Wspaniałe porażki są dużo lepsze niż zwykłe sukcesy - wyjaśnił magazynowi "Vogue".
Hu Jintao i Barack Obama - reklama Benettona, 2011
"Nie tylko patrzę, ale staram się widzieć"
Jego tematy były bardzo zróżnicowane: od umierających pacjentów chorych na AIDS i więźniów celi śmierci po mniejszości seksualne i etniczne. Zawsze pokazane w sposób budzący emocje. Czy kiedykolwiek zamierzał szokować swoimi zdjęciami?
- To nie ja szokowałem obrazami, to ja byłem zszokowany tym, co mnie otacza. Zdjęcia są tylko dokumentacją faktów, które nas otaczają. O większości rzeczy, o których wiemy, dowiadujemy się z obrazów. Dziś wystarczy spojrzeć na zdjęcie i nie czuć żadnej odpowiedzialności za to, co się dzieje dookoła: "Tylko spojrzę na zdjęcie i po wszystkim, problem rozwiązany". Ja nie tylko patrzę, ale staram się widzieć - tłumaczy.
Zapewnia, że nigdy nie szuka pomysłów, bo - jego zdaniem - ludzie, którzy szukają pomysłów, nie mają ich. - Mój ojciec był fotografem newsów. Był włoskim odpowiednikiem Weegee i od niego nauczyłem się być sytuacjonistą. Jestem pod wpływem tego, co dzieje się wokół mnie. Patrzę na sytuację i z niej staram się dowiedzieć, jaki będzie najlepszy sposób udokumentowania jej. Muszę ją ustawić, żeby była większa, silniejsza i bardziej kolorowa - opowiada o swoim procesie twórczym.
Kampania Benettona z lat 1982 - 2000
Nigdy nie pracował z agencjami reklamowymi. Nie realizował cudzych pomysłów. To, co fotografował, było jego wizją. Zdjęcia dla Benettona często spotykały się z groźbami, cenzurą, pozwami i bojkotem. Ale ich autor nawet dziś nie zgadza się, by nazywać je "kontrowersyjnymi" lub "szokującymi". - Nie zrobiłem żadnych szokujących zdjęć. Są tylko głupi ludzie, którzy mówią, że one są szokujące - mówi w rozmowie z "I-D".
"Dla mnie fotografia jest jak długopis dla pisarza"
Ale nie ukrywa, że lubi prowokacje. - Kiedy idę do kina, chcę dać się sprowokować. Kiedy czytam książkę, też chcę być sprowokowany. Ale inteligentnie, by uruchomić myślenie, by zapalić "silnik". Prowokacja jest częścią sztuki, więc jeśli coś mnie prowokuje, jestem bardzo zadowolony - śmieje się. - Słowo „prowokacja” jest negatywnie nacechowane, a nie powinno. Prowokacja to przecież stymulacja, podsycanie, które prowadzić może do najwspanialszych wydarzeń. Ale odczuwamy lęk przed zmianą. Niewielu z nas potrafi otworzyć się na inny punkt widzenia, zmienić zdanie i jeszcze docenić ten proces. Nieliczni mają odwagę, by wciąż iść do przodu - dodaje w "Gazecie Wyborczej".
Dziś ma 73 lata i nie wstydzi się powiedzieć, że jest bardzo uprzywilejowaną i szczęśliwą osobą, prawdopodobnie najbardziej z tych, które poznał w swoim życiu, jak lubi powtarzać. Żyje w Toskanii, gdzie ma dom. Cały czas gdzieś wyjeżdża, ale to tam wraca. To jego centrum dowodzenia. Ma tam gospodarstwo, zwierzęta. Hoduje konie. Ma też krowy. Produkuje wino i oliwę z oliwek. To produkcja na całkiem sporą skalę. Fotografia jest tylko dodatkiem.
Oliviero Toscani
- Dla mnie fotografia jest jak długopis dla pisarza. To tylko środek, którego używam. Ludzie uprawiają jogging, ja nie, ja biegnę, kiedy muszę gdzieś się dostać. Nie biegam dla samego biegania, nie dbam o to. Mam bardzo prosty stosunek do fotografii jako medium. Nie mam ograniczeń w sztuce, ale to, co fotografuję jest ważne i oczywiście to, jak fotografuję to dodatkowa wartość. Ale dla mnie ważne jest to, co jest w zdjęciu - zapewnia.
Oliviero Toscani "More Than Fifty Years of Magnificent Failures", cena: 60 dolarów.
2 z 16
3 z 16
4 z 16
5 z 16
6 z 16
7 z 16
8 z 16
9 z 16
10 z 16
11 z 16
12 z 16
13 z 16
14 z 16
15 z 16
16 z 16