Reklama

Maria Kuncewiczowa - autorka „Cudzoziemki”, jedna z najbardziej znanych i docenianych polskich pisarek, wyszła za mąż w wieku 26 lat. Jej wybrankiem nie był nikt ze środowiska artystycznego, ale prawnik, adwokat i polityk Jerzy Kuncewicz. Nie wiedziała, czy dobrze robi wychodząc za mąż, nie była zakochana po uszy. Właściwie wydawała się dosyć oziębła. Początki tego małżeństwa były trudne...

Reklama

[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 30.10.2024 r.]

Maria i Jerzy Kuncewiczowie dawali sobie wiele swobody

Jak pisała dr Alicja Szałagan – znawczyni biografii Marii Kuncewicz – małżeństwo przetrwało, bo mąż dał żonie „długie lejce”. Sama Maria Kuncewicz wspominała: „Dawaliśmy sobie bardzo daleko posuniętą swobodę. [...] Tak się składało, że to, co w innym układzie współżycia mogłoby się stać katastrofą nie do naprawienia, u nas przemieniało się w okres próby, okres oddalenia, rozwidlenia dróg, które potem mają się znowu spotkać” Jak układał się związek Marii i Jerzego Kuncewiczów, który trwał 63 lata, do śmierci Jerzego w 1984 roku?

Zobacz też: Wykreowała siebie jako Joannę Chmielewską, autorkę powieści kryminalnych. Czy była tak silna i radosna, jaką oficjalnie ją znamy?

imgV1qaKc-87745e6
Maria Kuncewiczowa, lata 30. fot. NAC

Maria i Jerzy Kuncewiczowie: historia miłości

Maria Kuncewicz z domu Szczepańska urodziła się w 1895 roku w Samarze w Rosji, wróciła do Polski jako nastolatka. Jej ojciec był dyrektorem gimnazjum w Płocku. Maria studiowała polonistykę i filozofię w Polsce oraz literaturę francuską na Uniwersytecie w Nancy, we Francji. Uczyła się także śpiewu w konserwatoriach polskich i francuskich. W 1936 roku wydała powieść „Cudzoziemka”, która przyniosła jej sławę i uznanie, wcześniej w 1933 roku ukazał się piękny zbiór opowiadań „Dwa księżyce”. Występowała jako śpiewaczka, pracowała jako tłumaczka w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Była też autorką pierwszej polskiej powieści radiowej „Dni powszednie państwa Kowalskich” i „Kowalscy się odnaleźli”.

Zobacz też: Ona nazywała go korzonkiem, on mówił do niej robaczku. Historia miłości Andrzeja Korzyńskiego i jego żony Sylwii Sokorskiej-Korzyńskiej

Jerzy Kuncewicz urodził się w 1893 roku w szlacheckiej rodzinie. Studia prawnicze, rozpoczęte w Liege, we Francji, ukończył w Polsce. Pracował jako nauczyciel przyrody w Lublinie. Po ukończeniu studiów prawniczych został adwokatem. Jako polityk był ludowcem. Jerzy i Maria Kuncewiczowie pobrali się w 1921 roku. Ona pisała, że „wchodząc w małżeństwo zwalczyła siebie”. Widziała jednak uczucia męża. W 1927 roku małżonkowie zaczęli jeździć jako letnicy do modnego już wówczas Kazimierza Dolnego. Zakochali się w tym miejscu, kupili tu dom w pięknej okolicy, na górze Wąwozu Małachowskiego. Jerzy Kuncewicz przy pomocy znajomego architekta przebudował go, tworząc niezwykłe miejsce otoczone ogrodem. Były w nim piękne kwiaty i pawie, mąż stworzył dla żony idylliczne miejsce. Ale cieszyli się nim dwa lata, do 1939 roku, kiedy ich świat zmiotła wojna. Słynna „Kuncewiczówka”, czy inaczej „Willa pod wiewiórką”, trwa do tej pory i jest domem-muzeum pisarki i jej męża.

PHOTO: KRZYSZTOF CHOJNACKI/EAST NEWS Dom Marii i Jerzego Kuncewiczow - Kuncewiczowka w Kazimierzu Dolnym nad Wisla, 2014. N/Z : Willa Kuncewiczow.
Dom Kuncewiczów w Kazimierzu Dolnym, fot. KRZYSZTOF CHOJNACKI/EAST NEWS

Maria Kuncewiczowa do męża: Nie było między nami ani miłosnego czadu, ani nałogu wspólnej sypialni

Czy było to szczęśliwe małżeństwo? Trudno powiedzieć, nie stała za nim wielka miłość ze strony Marii, ani namiętne pożądanie. W listach do męża pisarka zwierzała się „(…) łatwiej jest ludzi przywiązywać do siebie książkami niż własną osobą, własnym życiem. Zwłaszcza, że nasze wspólne życie pozbawione było pasji. Nie było między nami ani miłosnego czadu, ani nałogu wspólnej sypialni, więc rzeczywiście coś istotnego, coś trwalszego niż erotyzm musiało wejść między nas i tak nas z sobą związać. Że Ty tak sobie cenisz to coś, że nie masz do mnie żalu za wszelkie braki naszego współżycia (które są wynikiem winy obustronnej), uważam za wielką łaskę, doprawdy niezasłużoną”.

Zobacz też: Kim była „Krysta”? Dwie twarze znanej pisarki Krystyny Siesickiej

Maria Kuncewiczowa: fintifluszek nie lubię

Czy byli sobie wierni? Nie, głośny był romans Marii Kuncewiczowej z wybitnym pisarzem Adolfem Rudnickim, który przyjeżdżał do Kazimierza. Była w nim zakochana, po rozstaniu próbowała nawet targnąć się na życie. Pisała, że Alek to straszny człowiek, tym bardziej, że i bezprzykładnie uroczy. „Nie bawią mnie chłopcy. Świństw, ani tych wszystkich drobnych fintifluszek nie lubię. Bardzo mnie to śmieszy i nudzi, a miłość widać nie jest mi pisana. Ha, trudno. Wszystkiego mieć nie można”, tłumaczyła Maria Kuncewiczowa w jednym z listów.

Trudno powiedzieć, dlaczego się rozstali. Rudnicki ożenił się z inna kobietą, miał zresztą trzy żony. Utrzymywali kontakt z Marią, ale ich romans się skończył. Jerzy Kuncewicz wiedział oczywiście o wszystkim. Wybaczył żonie zdradę, choć musiało go to wiele kosztować. Nie mógł żyć bez ukochanej Marynki. Sam też nie był święty, podobno w Kazimierzu miał jakiś romans, ale nie tak głośny i znaczący, jak jego żona.

Kazimierz Dolny, 1978. Maria Kuncewiczowa, pisarka - w swoim domu; z lewej maz Piotr Kuncewicz.,Image: 431120185, License: Rights-managed, Restrictions: Cena minimalna dla publikacji online 50 zł a dla drukowanych 250 zł, Model Release: no, Credit line: Michal Browarski / Forum
Maria i Piotr Kuncewiczowie, 1978 rok, fot. Michał Browarski/Forum

Jerzy kochany , najmilszy

Więź między nimi tworzył nie tylko wspólny dom i wspólne życie, ale też narodziny w 1922 roku jedynego dziecka, ukochanego syna Witolda. Maria bardzo kochała syna, rozpaczała, gdy po wojnie wyjechał do USA. Mąż był dla niej wsparciem, gdy przeżywała męczarnie niepokoju podczas wojny – Witold był w marynarce wojennej, jako telegrafista służył na ORP „Wilk”, uratowano go z tonącego okrętu „Jastrząb”. Po wojnie zamieszkał w USA, w Virginii. Rodzice pojechali do Ameryki za nim, ale nie bardzo tam im się wiodło i wrócili do Europy, potem do Polski. Maria Kuncewiczowa bardzo tęskniła za synem. Bardzo głęboko przeżywała macierzyństwo, zastanawiała się, czy była dobrą matką, czy w ogóle bardziej niż matką nie była koleżanką, zbyt pobłażliwą dla syna. Obwiniała się za jego niepowodzenia, m.in. rozpad pierwszego małżeństwa.

Jerzy, nieswojo mi bez Ciebie

Maria i Jerzy Kuncewiczowie w czasie wojny wyemigrowali z Polski, mieszkali w Anglii, potem w USA. Na emigracji było im ciężko. Maria próbowała zrobić międzynarodową karierę jako pisarka, ale to się nie udało. W emigracyjnej pustce bardzo przeżywała rozstania z mężem. Kiedy nie było go u jej boku, czuła, jak jest bliski i ważny w jej życiu. Pisała, że bez niego czuje się zagubiona. „Wstyd się przyznać, ale bardzo mi Ciebie brak (…) Jerzy, mój złoty, bardzo kochany, [...] żałuję każdej chwili, że Ciebie nie ma; Mnie też jest bardzo nieswojo bez Ciebie”. Marzyła, by wrócił i zaczął „gderać i huczeć”. Mąż był jej przyjacielem, doradcą, agentem literackim.

Oboje z obywatelstwem amerykańskim wrócili do Polski w początku lat 60. Od 1962 roku znowu razem mieszkali w swoim domu w Kazimierzu Dolnym. Nie był to już taki azyl, jak przed wojną, bo przy Kuncewiczówce wyrósł ogromny wypoczynkowy ośrodek „Dom prasy”. Jak wspominała ich znajoma malarka Uta Gnatowska, Państwo Kuncewiczowie mieli w sobie niespożytą młodzieńczą energię i apetyt na życie. W przypadku Jerzego Kuncewicza całkiem dosłowny apetyt, bo był potężny, mówił tubalnym głosem, stanowiąc przeciwieństwo delikatniej, kruchej żony. Maria Kuncewiczowa opowiadała anegdotę, jak Jerzy w najlepszych cukierniach i kawiarniach wyjmował z kieszeni kanapkę z szynką. Był mięsożerny, ale nie lubił słodyczy. Dobrze gotował, robił legendarny irlandzki gulasz z jagnięciny.

Zobacz też: Maciej Damięcki zakochał się w niej bez pamięci. Ona twierdziła, że rozwód ocalił go przed tragedią

Maria Kuncewiczowa do umierającego męża: jak ciebie kocham, jak pragnę, jak dziękuję

Jerzy Kuncewicz miał kłopoty ze zdrowiem. Chorował na serce, zmarł w 1984 roku. Maria Kuncewiczowa niesłychanie przeżyła śmierć męża. Wspominała, jak przy łóżku umierającego męża szeptała „czułe wyrazy z żarliwością, jakiej skąpiłam, kiedy byłam młoda. Teraz omdlewałam z żalu: dlaczego? dlaczego? Dlaczego szczędziłam tak długo tej mowy erotycznej, jedynej prawdy serca? [...] Słuchaj, jak ja ciebie kocham, jak pragnę, jak dziękuję!”. Czuła się niebywale samotna, opuszczona. Twierdziła, ze mąż jest wciąż obecny w domu. Jak pisała Uta Gnatowska, pomagająca pisarce w pracach domowych pani Janeczka słyszała, jak Maria Kuncewiczowa rozmawiała z mężem. Była przyzwyczajona do jego opieki, obecności. Do wspólnego przeżywania świata, wymiany myśli, rozmowy.

W książce „Listy do męża”, którą wydała po śmierci Jerzego, napisała: „Mijał drugi rok, odkąd ciebie zakopano. W miejsce bieli napływała szarość, codziennie bardziej zielona. Otóż któregoś ranka niechciana wierzba oszalała. Za­skrzypiała, potrząsnęła koroną, zamiotła sobą powietrze i runęła w szum, bezład, w liściastą zawieruchę, w zemstę za strach przed burzą, za nudę upałów, za zimne anielstwo śniegu, za wszystko, czego ona ani my nie lubiliśmy.

Katastrofa była tak gęsta i niespodziewana, że mój świat się zachwiał i ty w twoim nowym bycie chyba także doznałeś wstrząsu”.

Maria Kuncewiczowa zmarła w 1989 roku w Kazimierzu Dolnym i tam została pochowana. Syn Witold Kuncewicz zmarł w 2009 roku w Virginii, wcześniej przekazał do muzeum swoich rodziców mnóstwo pamiątek.

Reklama

Korzystałam m.in. z tekstu Alicji Szałagan „Ciężar obecności”: dopełnienie autobiograficznych wątków w twórczości Marii Kuncewiczowej w listach do męża (1944-1958). Pamiętnik literacki.

Reklama
Reklama
Reklama