Reklama

Na mój aktualny stan bardzo dobrze robi marihuana. Uspokaja mnie i wycisza. Pomaga mi w szerokim sensie. Głowa jest gdzie indziej. Pierwszy raz zapaliłem w chorobie. I było mi dobrze, przesiedziałem tak kilka dni, rano tylko wychodząc po gazety w nadziei, że coś przeczytam — mówi pisarz Jerzy Pilch w wywiadzie dla weekendowego wydania gazety.pl.

Reklama

Jerzy Pilch o marihuanie

Marihuana to dla Pilcha nie tyle sposób na odprężenie, ale też środek, który pomaga mu w zmaganiach z Parkinsonem. Autor „Jesiennych Demonów” i „Pod Mocnym Aniołem” swoje przejścia z chorobą opisał ze szczegółami w książce Dziennik.

Ale, jak zaznacza pisarz w wywiadzie dla gazety.pl, innych używek nie uznaje. „Papierosy rzuciłem na zawsze. Potworna trucizna. Zapaliłem ostatnio jednego - myślałem, że mnie szlag trafi na miejscu. Kiedyś paliłem po sześćdziesiąt gauloisesów dziennie i jakoś to wytrzymywałem. Mowy nie ma, żebym do tego wrócił”, mówi.

A co z alkoholem? Jerzemu Pilchowi, który zmaga się z alkoholizmem i pierwsze drżenie rąk spowodowane Parkinsonem uznał za delirium – rozmowy o wódce nie przychodzą łatwo. „Nie lubiłem i nie lubię pijaków, ale oczywiście każdemu to, na czym mu najmniej zależy. Okoliczności życiowe zmusiły mnie do nadużywania napojów wyskokowych. Niechętnie do tego wracam. Czułem ciągle wewnętrzną potrzebę oddalenia się, a nie zanurzenia w tym wszystkim”, mówi.

I dodaje: „Pisać trzeba, kiedy ma się głowę zimną, a nie gorącą. Nawet najtężsi pijacy mogli pracować tylko wtedy, gdy stężenie alkoholu było najmniejsze. Ja nie napisałem linijki po pijanemu czy na kacu”.

Jak wygląda życie Jerzego Pilcha?

Autor jest zwolennikiem regularnej pracy. No i najlepiej pisze mu się rano: „Dla niektórych [pisarzy] była to często jedyna pora, gdy mogli pisać - bo raz, że mieli spokój, dwa, że jeszcze byli trzeźwi. Wziąłem więc tę regularność poranną z całym dobrodziejstwem inwentarza”.

Przez wiele lat Pilch wstawał więc o 5 rano, wypijał kawę, wypalał papierosa i siadał do biurka. „Na trzeźwo nigdy nie zdarzyło mi się, żebym nie wstał i nie zasiadł do pisania” - opowiada. Choroba jednak zmieniła nieco tryb jego pracy. „Teraz obywam się bez dopingu, a wstaję i o trzeciej. Porządkuję bibliotekę i czekam, aż ręce przestaną mi drżeć”, mówi.

Wieczory nie są dla Pilcha mniej wymagające: „Często nie mogę zasnąć. Włączam telewizor, patrzę, przysypiam. Lubię filmy dokumentalne z cyklu 07 zgłoś się albo program Zdrady, to krwawa duchowa pornografia. Jak nie mam siły czytać, a nie daję rady spać, przerzucam kanały i tak zasypiam. Ani to sen, ani odpoczynek. Masę książek przeczytałem na kacu - dzięki kacom jestem oczytany”, mówi.

Jerzy Pilch: Bliscy ludzie przeszkadzają w pracy

Nie stosuje wobec siebie drastycznych metod: nie wyłącza telefonu i nie wygłusza ścian. „Zależy mi na zachowaniu normalności” - mówi. Ale – jak wyjaśnia – tę normalność czuje jedynie wtedy, gdy pracuje nad książką. Po skończeniu jednej, a przed rozpoczęciem drugiej jest tzw. życie codzienne, które Pilchowi „nie odpowiada”. Przeszkadzają mu „wszelkie interwencje świata zewnętrznego”.

Reklama

„Jest takie powiedzenie Czesława Miłosza: "Jak w rodzinie jest pisarz, to koniec z rodziną". Coś w tym jest - ci, co przeszkadzają, są bliskimi ludźmi, którzy nie chcą przeszkadzać, ale przeszkadzają. Pisarz rodzinie też przeszkadza, bo ta jest dla niego surowcem. Bliscy pisarza nie mają z powodu jego zawodu wielkich atrakcji”, mówi Pilch.

Olga Majrowska
Olga Majrowska
Reklama
Reklama
Reklama