Kazimierz Marcinkiewicz czule wspomina swoją pierwszą żonę. "Jest idealną matką dla naszych dzieci"
Gdy znalazł się na dnie, mógł liczyć na rodzinę
Kazimierz Marcinkiewicz ma za sobą bardzo ciężkie chwile. O swoich trudnych przeżyciach opowiedział jakiś czas temu w rozmowie z Żurnalistą. Były premier poruszył temat byłej żony, którą zostawił dla Izabeli Marcinkiewicz. To między innymi na jej wsparcie mógł liczyć, gdy mierzył się z poważnymi problemami finansowymi oraz był na przysłowiowym dnie...
Kazimierz Marcinkiewicz wspomina pierwsze małżeństwo: cały czas jesteśmy rodziną
Przez blisko 30 lat polityk wiódł szczęśliwe życie u boku żony, Marii Marcinkiewicz. Para doczekała się czwórki pociech i dla wielu stanowiła wzór małżeństwa. Ich rodzinne szczęście dobiegło końca wraz z dniem, w którym Kazimierz Marcinkiewicz poznał Izabelę Olchowicz. Choć jego ówczesna małżonka zmagała się z chorobą, postanowił zostawić ją dla sporo młodszej kochanki — jednak i ten związek nie przetrwał.
Kazimierz Marcinkiewicz, żona Maria Marcinkiewicz, plac Piłsudskiego, Warszawa, 15.08.2006 rok
Kazimierz Marcinkiewicz i Izabela Olchowicz, VIVA! październik 2009
Dziś były premier wyjątkowo czule wspomina tylko pierwszą małżonkę, a zarazem matkę swoich dzieci. W rozmowie z Żurnalistą padły piękne określenia w jej kierunku. "Jest idealną matką dla naszych dzieci. Nikt nie potrafił zrobić takiego domu, takiego ciepła, jak właśnie ona zrobiła. To jest rzecz zupełnie wyjątkowa. Największym moim osiągnięciem jest czwórka dzieci, to właśnie dlatego, że Maryla jest ich mamą" — zachwycał się.
Okres pierwszego małżeństwa Kazimierza Marcinkiewicza przypadł na okres, gdy był on wyjątkowo zapracowanym człowiekiem. Choć czasem brakowało mu czasu na zajmowanie się domem, nie uważa, aby był najgorszym mężem dla Marii.
"Bardzo dużo pracowałem, byłem pracoholikiem. Pracowałem na trzy etaty, żeby tę rodzinę jakoś fajnie utrzymać. Z tego powodu nie mogłem być bardzo dobrym mężem. Najgorszym też nie byłem. Były u nas kłótnie i spory, ale nie było ich dużo. Rzeczywiście trzymaliśmy się razem. Trochę to było tak, że Maryla budowała ciepły, wspaniały, cudowny dom, a ja budowałem życie w świecie. Myślę, że dzieci cenią i jedno, i drugie. Cenią to, że mają najlepszą na świecie mamę i to, że ojciec pokazywał im świat, ambicje, dochodzenie do celu. Fajnie się uzupełniliśmy w tej rodzinie i małżeństwie. [...] Myślę, że cały czas jesteśmy rodziną" — zapewniał gość podcastu.
Kazimierz Marcinkiewicz
Kazimierz Marcinkiewicz miał duże problemy finansowe. Znalazł się na dnie
Były premier przewartościował swoje życie po zawale, który wydarzył się podczas pobytu we Włoszech. Spojrzał wstecz na ludzi, którym wyrządził krzywdę. Nadszedł moment autorefleksji oraz przeprosin. "Trochę narozrabiałem w życiu, więc mam za co przepraszać ludzi", powiedział u Żurnalisty.
Choć ma za sobą traumatyczny czas w postaci nieudanego, drugiego małżeństwa, to twierdzi, że udało mu się pozostać dobrym człowiekiem. Nawet w perspektywie absolutnej biedy i ubóstwa — Kazimierz Marcinkiewicz przyznaje, że na pewnym etapie życia znalazł się na dnie, a olbrzymie problemy finansowe odbiły się na edukacji jego syna. Musiał on bowiem rzucić studia i podjąć pracę zawodową. "Nie byłem w stanie go utrzymać. I to się zaczęło pogłębiać" — wyznał polityk, który był w tamtym czasie niemal całkowicie zależny od swoich najbliższych.
"[...] Miałem taki czas, że utrzymywali mnie ludzie i rodzina. Żyłem za tysiąc złotych miesięcznie, miałem 100-200 zł w tygodniu na zrobienie zakupów w postaci ziemniaków, marchewki. Robiłem sobie ziemniaki zapiekane z marchewką i jadłem to cały tydzień. Nauczyłem się wtedy gotować. To było absolutnie dramatyczne. Ale wiedziałem, że muszę z tego wyjść", wspominał w rozmowie z Żurnalistą.
Wsparcie, które otrzymał od przyjaciół i rodziny, pomogło mu stanąć na nogi. Najtrudniejszy okres w jego życiu trwał około trzech lat — z czego na dnie był przez blisko pół roku. Na szczęście na swojej drodze trafił na łaskawych ludzi, którzy nie chcieli dodatkowo utrudniać mu życia. "Zostałem wyrzucony z mieszkania, wynająłem za pieniądze rodziny następne mieszkanie. Nie płaciłem za niego, ale ci ludzie byli łaskawi i mnie nie wyrzucali. To było dno dna" — podsumował.
Źródło: Plejada.pl
[Ostatnia publikacja na Viva Historie 08.07.2024 r.]