Reklama

Zygmunt Kęstowicz z ukochaną żoną Janiną spędził ponad 65 pięknych lat. Małżonkowie nie spełnili nigdy swojego marzenia rodzicielstwie. Mimo to uwielbiany przez widzów aktor swoje życie poświęcił potrzebującym dzieciom. Najmłodsi pokochali go za programy – Pora na Telesfora czy Piątek z Pankracym. Aktor przez całe życie wykorzystywał swoją rozpoznawalność, by pomagać dzieciom, które znajdowały się w trudnej sytuacji. Miał wielkie serce!

Reklama

Zygmunt Kęstowicz: swoją największa miłość poznał dzięki aktorstwu

Mawiał, że aktorstwo było mu pisane. W innych wywiadach podtrzymywał, że zdarzyło mu się przez przypadek. Na początku dostał się na studia prawnicze na Uniwersytecie w Wilnie. „Aktorstwo wciąż koło mnie krążyło, chociaż rodzice pragnęli dla mnie kariery prawnika. Duży nacisk kładli na wykształcenie. Od dziecka uczyłem się języków, francuskiego, angielskiego. Miałem studiować najpierw na uniwersytecie w Polsce, potem w akademii w Paryżu”, opowiadał w wywiadach. Wojna i okupacja pokrzyżowały jego plany.

Trafem znalazł pracę statysty w muzycznym Teatrze Lutnia. Nie ukrywał, że gdyby nie aktorstwo pewnie nigdy nie spotkałby największej miłości. Janina miała wówczas 18 lat i była chórzystką. Zygmunt Kęstowicz wspominał potem, że zwrócił uwagę na przyszłą żonę podczas prób do sztuki Królowa przedmieścia. Od razu przykuła jego spojrzenie. Ona zwierzała się, jak wyglądał początek ich wyjątkowej relacji. „Stał otoczony wianuszkiem dziewcząt, a ja nie miałam śmiałości podejść, więc... patrzyłam tylko, patrzyłam, patrzyłam... Następnego dnia powiedziałam mu: »Pan mi się przyśnił«, a on odprowadził mnie po próbie do domu. Odtąd nigdy już nie wracałam z teatru sama”, relacjonowała Janina Kęstowicz.

Zakochani pobrali się w 1941 roku. Jednak wkrótce potem byli zmuszeni się przeprowadzić. Zbiegli przed Niemcami, którzy wkroczyli do Wilna. Janina i Zygmunt Kęstowiczowie znaleźli się na liście osób przeznaczonych do wywózki i musieli się ukrywać. Po wyzwoleniu osiedlili się w Białymstoku, gdzie aktor znalazł pracę w teatrze. Następnie ich domem stał się Karków, a potem Warszawa.

Czytaj też: Aktorem został przez przypadek. Jak wyglądało życie Zygmunta Kęstowicza?

Lucjan Fogiel / Forum

Zygmunt Kęstowicz, aktor, grudzień 1958 roku

Zygmunt Kęstowicz do końca żałował jednego

Przez ponad 65 lat małżonkowie tworzyli zgrany duet. Wspierali się, ufali sobie, razem budowali szczęśliwe życie. Była między nimi wyjątkowa nić porozumienia – braterstwo dusz. Zygmunt Kęstowicz zawsze z czułością opowiadał o żonie. „Jasia to ideał. Jest uosobieniem cierpliwości, wyrozumiałości i tolerancji”, mawiał.

Żałowali, że nie było im dane spełnić największego marzenia. Janina i Zygmunt Kęstowicz nie mieli dzieci, nigdy nie doświadczyli rodzicielstwa. Do końca trudno było im się z tym pogodzić. „Dzieci! Nie mieliśmy ich, niestety, i ten niedosyt tkwił w nas z Janeczką przez wiele lat”, opowiadał na łamach książki Na obrotowej scenie życia. Zygmunt Kęstowicz żartował potem, że scenarzyści Klanu zrekompensowali mu brak dzieci w życiu prywatnym. W końcu jako głowa rodziny Lubiczów doczekał się gromady pociech.

„Pan Zygmunt był bardzo oddany ekipie i ludziom z nim pracującym. My na planie odczuwaliśmy jego przywiązanie jako ojca i dziadka. Ta rola była mu bardzo bliska, ogromnie ją przeżywał, podobnie jak to, co się działo w serialowej rodzinie”, wspominała Barbara Bursztynowicz.

Studio69 / Studio69 / Forum

Zygmunt i Janina Kęstowiczowie

Zygmunt Kęstowicz angażował się w pomoc potrzebującym dzieciom

Choć los pozbawił go szansy na ojcostwo, aktor starał się wykorzystywać swoja popularność do niesienia pomocy dzieciom. Najmłodsi pokochali go za Piątek z Pankracym czy Porą na Telesfora. Za swoją twórczość otrzymał Order Uśmiechu oraz nagrodę Prezesa Rady Ministrów. Sam aktor miał niezwykły dar, potrafił z rozmawiać z najmłodszymi. „Pankracy bardzo pomagał mi nawiązać kontakt z dziećmi siedzącymi przed telewizorem i tymi, z którymi spotykałem się w szpitalach, aby pomagać małym pacjentom w niełatwych chwilach”, zwierzał się.

Przez wiele lat działał na rzecz dzieci, głównie tych najbardziej potrzebujących. Do tego wykorzystywał swoją popularność. Zygmunt Kęstowicz wspierał Towarzystwo Przyjaciół Dzieci, wspólnie z żoną założył fundację Dać szansę, której celem było wsparcie dzieci z niepełnosprawnościami, potrzebujących troski i opieki. „Mamy mnóstwo dzieci, które, choć nie są nasze, to jednak... są nasze. To dzieci okrutnie skrzywdzone przez los. Pomaganie im to najważniejsza sprawa w naszym życiu. Będziemy się nimi zajmowali tak długo, jak starczy nam zdrowia i energii”, mówił w rozmowie z Przyjaciółką.

Sprawdź też: Dla ukochanego dziadka napisał piosenkę. Dawid Kwiatkowski jednym wspomnieniem wrócił do przeszłości

PAP/Edmund Radoch

Zygmunt Kęstowicz w programie Piątek z Pankracym

Nigdy nie odmawiał spotkań z najmłodszymi widzami. Odwiedzał ich w szpitalach i domach dziecka. „Kiedyś trafiliśmy na list ze szpitala na Bielanach. Dziewczynka po operacji prosi, żeby do niej przyjść z Pankracym. Że bardzo ją boli i że będzie ją mniej bolało, jeżeli przyjdę z Pankracym do niej. Porozumiałem się z Panią Doktor Bibianą Mossakowską i poszedłem! - z mniejszym Pankracym [...] oraz z kilkoma piosenkami, nagranymi na taśmie: „Placki-Pankracki”, „Cztery łapy”, „Trąba wspaniała”... A ta dziewczynka, do połowy w gipsie i inne dzieci po różnych operacjach, chyba rzeczywiście zapomniały o bólu i o tym, że są w szpitalu”, opowiadał poruszony Zygmunt Kęstowicz na łamach książki Na obrotowej scenie życia. Aktor opowiedział też inną poruszającą historię.

Pewnego dnia spotkał się uczniami szkoły specjalnej przy ulicy Kordeckiego. Obawiał się, że nie będzie umiał do nich dotrzeć, znaleźć wspólnego języka. Zupełnie niepotrzebnie. Podczas wizyty włączył jedną z piosenek z programu Piątek z Pankracym. To był strzał w dziesiątkę - lody zostały przełamane. „Dziewczynka powoli się odwraca, patrzy przez chwilę na mnie i... zaczyna ze mną śpiewać! (...) śpiewa w swoim własnym nieartykułowanym języku... i rozumie, co śpiewa. I ja ją rozumiem! (...) A po kilkunastu sekundach — cała sala zaczęła śpiewać... (...) I wtedy zrozumiałem, że można do nich trafić! I że trzeba do nich trafiać!”, opowiadał.

Zygmunt Kęstowicz był człowiekiem o wielkim sercu! Aktor odszedł 14 marca 2007 roku. Spoczął na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Na jego grobie widnieje napis: „Kawaler Orderu Uśmiechu. Przyjaciel dzieci”.

PAP/Witold Rozmysłowicz

Zygmunt Kęstowicz wśród dzieci, Polska, 1977.

PAP-Przemek Wierzchowski
Reklama

Warszawa.5.05.2000. Zygmunt Kęstowicz w marszu z okazji Europejskiego Dnia Walki z Dyskryminacją Osób Niepełnosprawnych

Reklama
Reklama
Reklama