Wszystko, czego nie wiecie o Polskich Nagrodach Filmowych. Odsłaniamy tajemnice Orłów
Roztopiona plastelina, pomieszczenie bez okien i najładniejsze statuetki
Mam piękne wspomnienia sprzed 25 laty, kiedy pierwsze Orły prowadziłam z Piotrusiem Machalicą. To były czasy, kiedy nie wiadomo było nawet, jaką suknię włożyć. W ogóle nie było wiadomo, jak to wszystko ma wyglądać, bo wszyscy robiliśmy coś takiego pierwszy raz w życiu. Czuliśmy, że spadła na nas wielka odpowiedzialność i byliśmy tym bardzo zestresowani”, podczas ubiegłorocznej, jubileuszowej gali Orłów opowiadała Maria Pakulnis dziennikarzowi viva.pl Rafałowi Kowalskiemu. Wtedy, w 1999 roku, zestresowany również musiał być Dariusz Jabłoński, którego film dokumentalny „Fotoamator” święcił triumfy na festiwalach na całym świecie. Po powrocie z Los Angeles reżyser doszedł do wniosku, że pora, by Polska też miała swoje Oscary, niezależną nagrodę filmową, przyznawaną głosami środowiska...
Fot. Maria Pakulnis i Piotr Machalica podczas pierwszej gali wręczenia Orłów. 1999 rok, kino Capitol
W tajnej kancelarii z certyfikatem NATO
„Mieliśmy szczęście, że Dariusz Jabłoński trafił na ludzi z pasją”, opowiada dyrektor Polskich Nagród Filmowych Izabela Wójcik. „Od 26 lat strażnikiem tajności głosowania jest firma audytrsko-doradcza PwC, która liczy również głosy akademików przyznających Oscary”.
Głosy ponad 800 członków Polskiej Akademii Filmowej zlicza się w Tajnej Kancelarii PwC. To pomieszczenie posiada certyfikat NATO, nie ma w nim okien, a drzwi są grubości 50 cm. Każde wejście i wyjście partnera PwC liczącego głosy jest rejestrowane, a większość pracowników firmy nie ma pojęcia, gdzie kancelaria się znajduje. Koperty z wynikami głosowania są przechowywane w sejfie i pieczętowane przy pomocy specjalnej lakownicy. Otwierane są dopiero na scenie. Do tej pory tylko sześć osób brało udział w liczeniu głosów. Początkowo, gdy kategorii było tylko 12 robiła to jedna osoba, od jakiegoś czasu zajmują się tym dwie.
Pierwszym partnerem liczącym głosy Akademii był Wojciech Roman, który wspomina godziny spędzone w Tajnej Kancelarii: „Bardzo się cieszę, że dałem się przekonać pomysłodawcy i organizatorowi „Orłów”, Dariuszowi Jabłońskiemu, do wzięcia udziału w tym fascynującym projekcie, który zaczyna swoje nowe ćwierćwiecze. Gdy przypominam sobie pierwsze edycje Polskich Nagród Filmowych, w pierwszej kolejności myślę o niezliczonych godzinach spędzonych w samotności podczas wielokrotnego sprawdzania wyników głosowania w poszczególnych kategoriach. Myśl o tym, co jeszcze powinienem zrobić, by nie zdarzyła się jakaś pomyłka, towarzyszyła mi bezustannie. To poczucie ogromnej odpowiedzialności dawało dopiero odetchnąć w chwili otwarcia kopert podczas gali wręczenia Orłów.
Czytaj też: Ujawniamy, jak wyglądają kulisy oscarowej nocy!
Koperty z nazwiskami i obrotowa scena
Widzowie, a nawet uczestnicy gali nie zdają sobie sprawy jak wielkie znaczenie mają nawet najdrobniejsze szczegóły, nad którymi ekipa kilkudziesięciu osób zaczyna pracować już kilka miesięcy przed uroczystą galą. Najważniejsze oczywiście są filmy i ich twórcy. Jednak równie istotne jest miejsce, w którym odbywa się uroczystość, a nawet papier z jakiego wykonane są koperty skrywające wyniki głosowania. Wojciech Roman opowiada: „Poza samą kwestią czysto audytorską, była masa pozornie drobnych rzeczy do ustalenia. Pamiętam szczególnie kwestię doboru kopert. Z jakiego papieru, jak mają się zamykać, czy będą się elegancko otwierać na oczach widowni, czy powinienem je mieć w wewnętrznej kieszeni marynarki, czy może w aktówce, jak ma wyglądać „plomba”, jak ma wyglądać kartka z nazwiskiem i jak ma być włożona do koperty, żeby przy wyjmowaniu kamery nie wypatrzyły nazwisk laureatów zanim nie zostaną odczytane. I jeszcze tysiące innych tego typu kwestii. No i oczywiście tak bliskie spotkanie ze światem filmu, z jego najznakomitszymi reprezentantami, reżyserami, aktorami, producentami, też zostało w mojej pamięci jako wspaniałe przeżycie”.
Fot. Głosy członków Akademii liczą partnerzy PwC w Tajnej Kancelarii z certyfikatem NATO.
Pierwsza gala odbyła się 21 czerwca 1999 roku w warszawskim kinie Capitol. Później zmieniła się data i miejsce. Od kilku lat Orły wręczane są przed Oscarami, w Teatrze Polskim, który może pomieścić ponad 700 widzów. Przez te dwadzieścia sześć lat wręczenia nagród odbywały się najczęściej właśnie w budynku wybudowanym w 1912 roku według projektu Czesława Przybylskiego z najnowocześniejszym jak na tamte czasy wyposażeniem, czyli na przykład pierwszą w Polsce sceną obrotową. Ale Polskie Nagrody Filmowe gościły też w Teatrze Wielkim, hotelu Intercontinental, na Zamku Królewskim, a także na warszawskim Torze Wyścigów Konnych Służewiec. Izabela Wójcik opowiadała mi, że budynek należący do toru wyścigowego był jedynym miejscem w Warszawie, w którym można było rozstawić stoliki tak, by zachować konieczność narzuconego dystansu, bowiem chodziło o edycję, która odbywała się tuż po poluźnieniu pandemicznych obostrzeń. „Zaproszeni byli tylko nominowani, ale wcale nie było smutno. Radość ze spotkania, po miesiącach spędzonych w zamknięciu była przeogromna. To z wiadomych przyczyn była edycja, która wyjątkowo zapadła mi w pamięci. Również z tego powodu, że ogłoszenie osób nominowanych do Orłów odbyło się w studiu wirtualnym, w którym byli tylko Joanna Kulig i Bartosz Bielenia”, opowiada mi Izabela Wójcik. I dodaje, że drugą, którą bardzo zapamiętała, była ta w 2012 roku odwołana na dzień przed z powodu żałoby narodowej ogłoszonej po katastrofie kolejowej w Szczekocinach. „W ciągu dwóch tygodni udało nam się wszystko zorganizować po raz kolejny. Pierwotnie mieliśmy spotkać się w Teatrze Polskim, ale dwa tygodnie później gościł nas Teatr Narodowy. Nie wiem, jak ale udało nam się zorganizować wszystko w tempie błyskawicznym i w niezmienionym składzie”.
W samo południe
Ogłoszenie nazwiska Laureata Orła za Osiągnięcia Życia odbywa się zawsze w samo południe. Podczas konferencji zostaje ogłoszone nazwisko jedynej osoby, która wie, że podczas uroczystej gali wejdzie na scenę i otrzyma nagrodę. Tegoroczna laureatka nagrody honorowej Agnieszka Holland przez kilka kadencji była prezydentką Polskiej Akademii Filmowej.
Nominowanych zawsze jest ponad 100 osób. To ważne i cenione w środowisku nagrody, o czym mówią ich laureaci i nominowani, bo przyznawane profesjonalistom przez profesjonalistów. Co drugi rok prowadzący galę jest ten sam. Maciej Stuhr pojawił się na scenie Orłów jako bardzo młodziutki aktor, na początku lat 2000. „Zdarzało się, że był i prowadzącym i nominowanym. Wtedy przy swojej kategorii chował się za kulisami i czekał na otwarcie słynnej koperty”, wspomina Izabela Wójcik. Maciej Stuhr do Orłów był nominowany siedem razy, a dwa razy wychodził na scenę po statuetkę – w 2012 roku za rolę w „Pokłosiu” i w 2021 za „Powrót do tamtych dni”. Skoro już jesteśmy przy nominowanych i nagrodzonych… Podczas pierwszej edycji najwięcej nagród otrzymali twórcy filmu „Historia kina w Popielawach” w reżyserii Jana Jakuba Kolskiego (Najlepszy Film, Najlepsze Zdjęcia, Najlepsza Muzyka i Najlepszy Montaż). Drugim pod względem ilości liczby nominacji był „Zabić Skala” w reżyserii Vladimira Michalka, a który otrzymał trzy statuetki (Najlepszy Scenariusz, Najlepszy Producent i Główna Rola Męska). Najczęściej nagradzanym aktorem jest Janusz Gajos (na 11 nominacji otrzymał pięć statuetek). Z aktorek najwięcej nominacji miała Kinga Preis, aż 14 (i cztery nagrody). Najczęściej nagradzany reżyser to Wojciech Smarzowski (cztery razy). Najwięcej Orłów od początku istnienia otrzymało „Boże Ciało” Jana Komasy, aż 10. Ten film, ex-equo z „25 lat niewinności. Sprawa Tomasza Komendy” w reżyserii Jana Holoubka nominowany był w piętnastu kategoriach. Wyjątkowa dla kobiet była ubiegłoroczna edycja bowiem wtedy nominowano aż osiem reżyserek w kategoriach Najlepszy Film, Najlepsza Reżyseria, Najlepszy Film Dokumentalny i Odkrycie Roku.
W tym roku najwięcej, bo aż 16 nominacji przypadło filmowi „Kos” w reżyserii Pawła Maślony. O nagrody w 13 kategoriach powalczy „Filip” Michała Kwiecińskiego oraz „Doppelgänger. Sobowtór” Jana Holoubka.
Druty, plastelina i chusteczki
Laureaci otrzymują statuetki Orłów bez swoich nazwisk. „Gdy wszyscy już udzielą wywiadów, zbieramy od nich statuetki i oddajemy do grawerowania. Po jakimś miesiącu wracają do właścicieli z pamiątkowymi dyplomami”, opowiada Izabela Wójcik. Zdarzają się osoby, którym bardzo zależy, by otrzymać do domu dokładnie tę samą statuetkę, którą otrzymali na gali, bo każda z nich jest ręcznie robiona i nie ma dwóch identycznych. „Laureaci oznaczają je najróżniejszymi rzeczami, od wstążek po chusteczki znalezione w kieszeni”, opowiada dyrektor Polskiej Nagrody Filmowej. Nagroda Polskiej Akademii Filmowej to symboliczne orle skrzydła umieszczone są na marmurowej podstawie, oplecione taśmą filmową wykonaną z brązu. Statuetka jest wykonywana ręcznie, waży dwa kilogramy i ma 37 cm. Autorem projektu jest rzeźbiarz Adam Fedorowicz, który… przygotowywał go dwa razy. Izabela Wójcik wspomina: „Gdy Dariusz Jabłoński wymyślił nagrody ogłoszono konkurs na projekt statuetki. Adam Fedorowicz wykonał go z drutu i plasteliny. Niestety, projekt nie wytrzymał gorąca czerwcowego dnia i rozpłynął się przed publiczną prezentacją. Odtworzony w ekspresowym tempie projekt wygrał konkurs i od 26 lat trafia w ręce najlepszych polskich filmowców. Wykonany ze szlachetnych materiałów, marmuru i brązu, jest zaliczany do najładniejszych statuetek. Grażyna Szapołowska, aktorka, laureatka Orła za Główną Rolę Kobiecą w filmie „Pan Tadeusz” powiedziała o nagrodzie: „Najpiękniejsza jaką wręczałam i jaką otrzymałam…”.
Fot. Rzeźbiarz Adam Fedorowicz ze statuetkami Orłów.