Poświęcona w imię tradycji. Historia ortodoksyjnej Żydówki w serialu Unorthodox
Przeczytaj naszą recenzję!
- Ida Marszałek
W Unorthodox Netflixa dochodzi do brutalnego zderzenia dwóch racji. Zaklęci w przeszłości ludzie pieczołowicie pielęgnując pamięć po zmarłych zapominają o prawach żywych. A teraźniejszość nie pamięta już dawnych traum. Za niewidzialnymi murami ortodoksyjnej żydowskiej społeczności świat pędzi do przodu zacierając ślady wojen i pogromów. Chasydzi jednak pamiętają i wokół bolesnych wspomnień tworzą swoją ideologię. W nowojorskim Williamsburgu nikt nie trzyma nikogo na siłę. Nie otacza go drut kolczasty. To ciągła obecność śmierci paraliżuje tych, którzy mogliby zamarzyć o ucieczce.
Fabuła serialu „Unorthodox”
Esther Shapiro ma 19 lat i razem z dziadkami i ojcem żyje w Nowym Yorku w dzielnicy Williamsburg. Miasto, które dla wielu jest mekką wielokulturowości, dla niej oznacza jednak bardzo ograniczone horyzonty. Dziewczyna urodziła się bowiem w ortodoksyjnej chasydzkiej społeczności Satmar. Kobietom z tego kręgu nie wolno poruszać się bez przyzwoitki, odkrywać skóry, a nawet śpiewać publicznie, ponieważ uważane są wówczas za kuszące i nieprzyzwoite. Esther jest jednak inna niż wszyscy – czuje głęboki pociąg do muzyki. Wbrew zakazom, uczęszcza potajemnie na lekcje pianina i marzy, ze pewnego dnia jej los się odmieni.
Decyduje się więc na jedyną możliwą drogę dla dorastającej kobiety – zamążpójście. Swaci się dogadują, rodziny poznają, Esty zamienia dwa zdania z przyszłym mężem i datę ślubu można już ustalać. Jednak bohaterka szybko orientuje się, że wraz z włosami, które zgolono jej po ceremonii zaślubin (nikt oprócz męża nie ma prawa do jej prawdziwych włosów), pozbyła się resztek nadziei. Narzucone jej w chwili urodzenia prawo staje się jeszcze bardziej restrykcyjne. Esty powierzono misję – jest jedną z kobiet, która musi odbudować naród poległy w Holocauście. Przerażonej wizją swojego życia dziewczynie pozostaje jedynie ucieczka. Udaje się więc do jedynego miejsca, gdzie może otrzymać pomoc – do Berlina.
Historia Esty wstrząsa jeszcze bardziej, kiedy uświadomimy sobie, że jest prawdziwa. Miniserial został oparty na wspomnieniach Deborah Feldman, kobiety której naprawdę udało się opuścić konserwatywne środowisko i autorki książki: Unorthodox: jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów.
Recenzja serialu „Unorthodox”
Wprawdzie na pierwszy plan tej opowieści wysuwa się wykreowana przez zjawiskową Shirę Haas postać Esty, ale oglądając Unorthodox nie mogłam pozbyć się wrażenia, że równie istotnym bohaterem jest tutaj nosząca znamiona przeszłości berlińska przestrzeń, która bez przerwy dopomina się o uwagę. Piękne jezioro czy niepozorne osiedle - miejsca gdzie kiedyś doszło do rzezi - dziś wypaczone ze swego pierwotnego znaczenia. Berlin to miasto przesiąknięte historią, którą jednak zdecydowano się zepchnąć w głąb świadomości. Esther nie bez powodu przybywa do dawnej stolicy Holocaustu. Żeby zaakceptować samą siebie i móc ruszyć naprzód, musi najpierw pozbyć się demonów, które czciła od dziecka.
Chociaż twórcy serialu są pochodzenia żydowskiego i deklarują chęć stworzenia wydźwięku pozytywnego kulturowo, nie sposób nie wyczuć tutaj zewnętrznej, oceniającej perspektywy. Społeczność ukazana na ekranie zdaje się kierować przede wszystkim strachem i nienawiścią - to na nich buduje swoje nadrzędne wartości. Chasydzi zgromadzeni podczas szabasu przy odświętnym stole, wspominają wszystkie nieszczęścia, które spotkały ich naród od czasów starożytnych. Liczne tragedie, które ich dotknęły, są niewątpliwie godne pożałowania, jednak ortodoksyjna społeczność używa ich jako wymówki, by odgradzać się od reszty świata – źródła zła. Podczas wyjazdów do Europy, zamiast poszerzać horyzonty i poznawać obce kultury, odwiedzają jedynie groby słynnych rabinów.
Społeczność Satmar w oczach twórców serialu zdaje się pogrążać w niebycie, czerpiąc siłę z nieprzepracowanych traum i odrzucając tych, którzy mają odwagę głośno wypowiadać swoje zdanie. W opozycji do świata zewnętrznego, którym zachłystuje się główna bohaterka ta zacietrzewiona grupa wypada bardzo niekorzystnie. Szczególnie kiedy Esty na własnej skórze przekonuje się, że z dawnej zgrozy w Berlinie nic już nie pozostało. Teraz jest to miasto wolności i otwartych umysłów, które tworzą ludzie wszystkich możliwych wyznań, poglądów i orientacji. Tylko kto ma rację – Ci, którzy pielęgnują pamięć o tragedii, czy Ci, którzy tak łatwo zapominają?
Wiek Esther trudno jest określić, dopóki sama nie przyznaje się ile ma lat. Dziewczyna o twarzy dziecka, ubrana w perukę i wielowarstwowe, konserwatywne ubrania zmaga się z problemami godnymi 40-latki. Takiej bohaterki na Netflixie jeszcze nie było. Mimo tego, ze serial Unorthodox składa się tylko z czterech odcinków, tworzy tak wielobarwną galerię postaci, że ma dużą szansę wprowadzić żydowską kulturę na salony popkultury. Na tym zdaje się zależało twórcom. Z pomocą konsultantów dobrze rozumiejących żydowskie tradycje z niezwykłą dokładnością oddano na ekranie wszelkie obrządki. Dopracowany był każdy detal niecodziennych strojów. Pierwowzór postaci Esty, Deborah Feldman przyznała, że jej samej zawsze brakowało ekranowego wzorca, z którym mogłaby się utożsamiać. Okazało się jednak, że w nowoczesnym świecie jest miejsce na fascynację kulturą żydowską, a serial nakręcony w jidysz może bić rekordy popularności. Na Netflixie przybywa produkcji poruszających tematykę ortodoksyjnych religijnych grup. Może gdy nowoczesny świat wykaże chęć zrozumienia, ten tradycyjny również zdecyduje się otworzyć na to co nowe. 8/10