Wdowa po Stevie Jobsie chciała zablokować film. Szef Apple pokazany jako "osoba okrutna i nieludzka"?
"Całe pokolenia będą teraz o nim myśleć w nieprawdziwy sposób" - bliscy Steve'a Jobsa, założyciela Apple, o którym w Hollywood powstał film "Steve Jobs", potępiają tę biografię. Uważają, że przedstawia go w sposób jednostronny i daleki od prawdy, jako "osobę okrutną i nieludzką". Produkcję zablokować próbowała również wdowa po Jobsie.
Film o Stevie Jobsie od początku wzbudza ogromne emocje. Również dlatego, że powstał na podstawie jedynej autoryzowanej biografii szefa Apple - "Steve Jobs" pióra dziennikarza "Time'a" i byłego szefa CNN Waltera Isaacsona, który podobno dostał za sprzedanie praw do ekranizacji ok. 3 mln dolarów. W 2011 roku jego książka była jednym z największych światowych bestsellerów, a w USA sprzedano ją w nakładzie ponad 2 mln egzemplarzy. Choć odniosła sukces, nie podobała się żonie Jobsa, Laurene Powell.
Jak pisze dziś dziennik "Wall Street Journal", wdowa nie kryła, że nie cierpi biografii autorstwa Isaacsona. Dlatego, gdy dowiedziała się, że połączył siły ze scenarzystą filmu o jej mężu Aaronem Sorkinem (zdobywcą Oscara za film o twórcy Facebooka, "The Social Network"), odmówiła pomocy w powstawaniu tekstu. - Nie chciała nawet o tym słyszeć, pomimo moich wielokrotnych próśb. Powiedziała, że każdy film oparty na tej książce nie może być prawdziwy i profesjonalnie zrobiony - producent Scott Rubin powiedział "Wall Street Journal".
Steve Jobs zmarł na raka trzustki 5 października 2011 roku
"Filmowcy wykorzystują śmierć Steve'a, by zarabiać"
Zdradził także, że wdowa po słynnym wizjonerze namawiała Sony i Universal do zaprzestania prac nad filmem. Jak się okazuje, nie była w tym osamotniona. Były członek zarządu Apple, Bill Campbell (który, jak przyznał, nie widział filmu), poparł ją w próbach zatrzymania produkcji. Uważa, że film przedstawia Jobsa w sposób negatywny i dlatego będzie krzywdzący dla jego byłego szefa i zmieni jego postrzeganie: - Teraz całe pokolenia będą o nim myśleć w daleki od prawdy sposób. A jego już nie ma, aby mógł się bronić.
Następca Jobsa na stanowisku szefa koncernu też skrytykował obraz, w którym główną rolę gra Michael Fassbender. Na początku tego miesiąca w telewizyjnym programie Stephena Colberta "The Late Show" Tim Cook powiedział: - Filmowcy wykorzystują śmierć Steve'a, by zarabiać. Wielu z nich to oportuniści.
Sorkin zareagował na te słowa, odpowiadając: - Jeżeli masz w Chinach fabrykę pełną dzieci, które składają telefony za 17 centów za godzinę, to jesteś bardzo zuchwały, nazywając kogoś oportunistą.
Film powstał na podstawie biografii pióra Waltera Isaacsona
"To dobry film. Pokazuje Steve'a uczciwie"
Filmu broni też Universal, zapewniając, że "Steve Jobs" został nakręcony w sposób rzetelny i wytwórnia jest z niego dumna. Współzałożyciel Apple i dawny przyjaciel Jobsa, Steve Wozniack, też wypowiedział się w bardzo pozytywnych słowach na temat produkcji. - W niektórych wcześniejszych filmach (miał na myśli m.in. ten z 2013 roku "Jobs", w którym grał Ashton Kutcher - przyp. red.) widziałem aktorów udających Steve'a, ale tak naprawdę nie sprawili, że mogłem go zrozumieć jako człowieka. Teraz jednak czuję się jakbym był w jego głowie, jakbym zobaczył, co się dzieje w jego wnętrzu, jakbym poznał jego osobowość - powiedział BBC.
Wozniack wcześniej spotkał się z Sorkinem i opowiedział mu kilka historii o dawnym przyjacielu, dlatego teraz ocenia film również z własnej perspektywy. - To dobry film. Pokazuje Steve'a uczciwie - podsumował.
Inni też chwalą. Pierwsi recenzenci, którzy go widzieli, piszą: "błyskotliwy, śmiały, brutalny". Krytycy zachwycają się rolą Fassbendera, wyrokując, że to murowany Oscar. W serwisie internetowym Rotten Tomatoes, który opiera się wyłącznie na ocenach internautów, "Steve Jobs" zdobył aż 90 procent pozytywnych recenzji.
Film o twórcy Macintosha, iPhone'a i iPoda w reżyserii Danny'ego Boyle'a (twórcy oscarowego "Slumdog. Milioner z ulicy") zadebiutuje w światowych kinach w piątek. Polska premiera zaplanowana jest na 13 listopada.
Pierwsi recenzenci chwalą rolę Michaela Fassbendera, który zagrał Jobsa. Twierdzą, że to pewny kandydat do Oscara