Oddała ojcu hołd w nietypowy sposób, zachwyciła świat. Chiara Mastroianni zagrała z matką w jednej produkcji
Jak wyglądała jej relacja z rodzicami?
Chiara Mastroianni jest córką wybitnych artystów: Catherine Deneuve i Marcello Mastroianniego. Dzisiaj to właśnie ona błyszczy w artystycznym świecie, nigdy nie zapomina o swoich korzeniach. Aktorka właśnie promuje film pod tytułem „Marcello Mio", który został wyprodukowany w hołdzie dla zmarłego ojca.
[Ostatnia publikacja treści na VUŻ 27.09.2024 r.]
Chiara Mastroianni oddała hołd ojcu
Film „Marcello Mio" oddaje hołd Marcello Mastroianniemu w setną rocznicę jego urodzin. Fabuła produkcji przedstawia historię córki słynnego artysty, która pewnego lata pogrąża się w chaosie i postanawia zmienić swoje życie. Chiara Mastroianni idzie więc w ślady ojca. Ubiera się jak on oraz oddycha jak on. Jest w tym tak przekonująca, że ludzie zaczynają nazywać ją Marcello. „Przez całe życie słyszałam, że wyglądam jak mój ojciec. Dlatego zaintrygowało mnie, że mogę to podobieństwo wykorzystać na ekranie. Nie zawsze aktorka dostaje propozycję zagrania w filmie, w którym może być i kobietą, i mężczyzną, grać w różnych językach i na dodatek mierzyć się z własnymi uczuciami i wspomnieniami", mówi aktorka. W rozmowie z La Repubblica dodawała: „Byłam w restauracji w Rzymie z francuskimi przyjaciółmi. Kelner skamieniał ze zdziwienia mówiąc: "przepraszam, pracuję tu od 30 lat, przychodził tu znany aktor, a pani wygląda identycznie jak on". Odpowiedziałam mu z uśmiechem: jestem jego córką".
„Świadomie przyjęłam rolę w filmie „Marcello Mio". Zagrałam Chiarę, córkę Catherine Deneuve i Marcello Mastroianniego. W matkę bohaterki wcieliła się moja matka. W Melvila — Melvil Poupaud, którego znam od piętnastego roku życia i w swoim czasie tworzyliśmy związek. Właściwie tylko jedna postać nie ma tu pierwowzoru w prawdziwych osobach. Nie dziwi mnie więc, że dziennikarze pytają o moje życie prywatne, relacje z rodzicami, aktorstwo. Ale przynajmniej po raz pierwszy odbywa się to na moich zasadach", dodawała w wywiadzie dla Wyborczej.pl.
O filmie, w którym zagrała siebie, mówi: „Przede wszystkim: nie grałam siebie, tylko fikcyjną bohaterkę, której trafił się akurat taki zestaw genów. Jestem zbyt nieśmiała, żeby na oczach widzów otwierać się i mierzyć ze swoimi zadrami. Także dlatego zostałam aktorką: aby przekazywać drzemiące we mnie emocje, jednak otoczone parawanem fikcji", czytamy.
Zobacz także
CZYTAJ TEŻ: Trwa w relacji, która daje jej radość i siłę. „Tworzymy z Bartkiem związek na własnych zasadach”
Chiara Mastroianni o relacji z ojcem
Chiara Mastroianni stara się chronić kulisy zacisza domowego, lecz od czasu do czasu robi wyjątki i opowiada o relacji z najbliższymi. Ponad dekadę temu wspomniała zmarłego ojca. W wywiadzie dla La Repubblica wyznała: „Tata zawsze troszczył się o to, żebym zjadła. Na planie filmu Roberta Altmana "Pret-a-porter" chodził za mną z torebką mówiąc: mam kanapkę, jeśli chcesz, to ja tu jestem, jem razem z Sophią Loren, której dotrzymuję towarzystwa", zwierzała się. „Ale ja wolałam być z innymi. Miałam 20 lat, chciałam zobaczyć inne gwiazdy, a na planie "Pret-a porter" było ich wiele", kontynuowała.
Córka Marcello Mastroianniego wspomniała również, że jej ojciec był niezwykle czuły. „Moim zdaniem był bardzo kochany, bo pozostał bardzo blisko ludzi. Nie był narcyzem, nie został przygnieciony przez talent. Był sympatyczny, zwyczajny w swej wielkości", wyznawała. NIe każdy może też wiedzieć, że dość późno zdała sobie sprawę, kim są jej rodzice. „Czyją jestem córką tak naprawdę odkryłam w szkole. Marzyłam o tym, by mieć takich rodziców, jakich miały moje koleżanki. Dzieci są tradycjonalistami. Inni rodzice jedli w domu z dziećmi obiad i kolację", zaznaczała.
Mimo wszystko w niedawnej rozmowie z Krzysztofem Kwiatkowskim opowiedziała, że w po śmierci ojca została odarta z bycia sobą. „Zrozumiałam to, kiedy umarł mój ojciec. Wiele osób pytało mnie o „Marcello Mastroianniego". Prasa prosiła o komentarze, co z jego odejściem straciła europejska kultura. Tylko nikt nie wziął pod uwagę, kogo straciłam ja. A przecież byłam młodą dziewczyną, która nie była gotowa na tę przyspieszoną lekcję przemijania. Przeżywałam prywatną żałobę, nie miałam siły uczestniczyć w medialnym kołowrotku. Zwłaszcza gdy dawano mi do zrozumienia, że nie spełniam oczekiwań", mówiła. „Często okazywało się, że przedstawiałam za mało barwny obraz ojca albo że widziałam go inaczej niż chcieli tego autorzy magazynów. To bardzo dziwne uczucie, kiedy otoczenie wypomina człowiekowi, że jego rodzice nie należą tylko do niego, lecz są dobrem wspólnym", kontynuowała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Jako student stracił głowę dla pięknej pani profesor. Ewa Florczak wzbraniała się przed miłością do Sławomira Orzechowskiego
Chiara Mastroianni o współpracy z matką i relacji z nią
W produkcji „Marcello Mio" zagrała również matka Chiary — Catherine Deneuve. „Rodzice nigdy nie próbowali na siłę zarażać mnie filmowym bakcylem. Kiedy powiedziałam im, że chcę zostać aktorką, tata się ucieszył, że idę w jego ślady i wydał imprezę w Cinecitta. Matka złapała się za głowę: „Dziecko, szkoda cię na to". Od tego czasu stale, niby en passant, opowiadała mi o innych, „lepszych" zawodach", mówi artystka.
„Moja mama uchodzi za osobę opanowaną, chłodną, krytyczną. Chętnie posługuje się sarkazmem. Niektórzy się jej boją. Jednak to tylko pancerz, za którym chroni swoją delikatność. Nie stałaby się tej klasy artystką, gdyby nie kryła w sobie ciepła i dobroci", wspomniała. Dodała również, że często mama zwracała jej uwagę. „Musiałam nauczyć się ewakuacji spod lawiny codziennych uwag, które znają każdy syn i córka. Przykład? Dzisiaj już mama rzuciła fajki, ale przecież całe życie paliła jak smok. I wyłaniała się z tej chmury dymu, a w przerwie między kolejnymi zaciągnięciami się papierosem, perorowała: „Serio? Jesz banany? To wywołuje raka. Nie czytałaś, że są pryskane chemikaliami?". Wyznaje zasadę „Rób, jak mówię, a nie tak jak ja". Ale za takie paradoksy kocha się bliskich, zwłaszcza gdy są nietuzinkowi", zwierzała się.
Źródło: Wyborcza.pl, dziennik.pl