Nie tylko La la Land. Zobacz najlepsze musicale wszech czasów
1 z 6
„Chicago” reż. Rob Marshall, rok 2002
Było Boże Narodzenie, początek nowego stulecia. W willi na Bahamach należącej do Michaela Douglasa i Catheriny Zeta Jones właśnie trwało przyjęcie. Było wesoło, ktoś zaintonował kolędę. Catherine zaczęła śpiewać. Obecny na przyjęciu producent Martin Richards właśnie w tej chwili pojął, że znalazł swoją Roxy Hart! Tak miała wyglądać sytuacja, dzięki której Zeta Jones znalazła się w obsadzie musicalowego hitu ostatnich lat - filmu „Chicago”. W którym zresztą wcale nie zagrała Roxy, bo kiedy usłyszała propozycję objęcia głównej roli bez wahania ją… odrzuciła. Nie znając dobrze fabuły sądziła, że finałową piosenke, legendarne „All that jazz” śpiewa solo inna bohaterka - Velma Kelly i o tę rolę postanowiła zawalczyć. Piosenka była jedynym powodem, dla którego zdecydowała się zagrać w „Chicago”. W finale zaśpiewały ją obie - Velma i Roxy.
Dziś trudno wyobrazić sobie inną Velmę - cyniczną i piękną morderczynię, za rolę której Catherine dostała Oskara. Podobnie jak słodka i do szpiku kości zdemoralizowana Roxy może być tylko jedna - Renee Zelwegeer.
Film „Chicago” nagrodzo 6 Oskarami.
2 z 6
„Czarnoksiężnik z Krainy OZ” reż. George Cukor, Victor Fleming, rok 1939
Trudno wyobrazić sobie świąteczne poranki w telewizji bez „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”. W roli Dorotki - Judy Garland, która za kilka lat zostanie mamą jednej z największych gwiazd musicalu na świecie - Lizy Minelli. Na razie ma 17 lat, sama jest gwiazdą i śpiewa nastrojową balladę „Over the rainbow”. Dzięki jej wykonaniu piosenka wejdzie do historii.
3 z 6
„Deszczowa piosenka” reż. Stanley Donen, Gene Kelly, rok 1952
Jednym z pierwszych wielkich i do dziś uważanych za arcydzieło musicali była „Deszczowa piosenka” z 1952 roku z genialnym tancerzem i aktorem Gene Kellym i hitem „I’m singing in the rain”, znanym, lubianym i wykonywanym do dziś. Partnerowała mu zmarła niedawno Debbie Reynolds.
4 z 6
„Mężczyźni wolą blondynki” reż. Howard Hawks, rok 1953
Cudowna Marylin Monroe śpiewa kobiecy hymn wszech czasów „Diamonds are the girl’s best friend” . Za swoją rolę dostała wtedy 18 tys dolarów podczas gdy gaża partnerującej jej Jane Russell wynosiła 200 tysięcy. Podobno wielka kłótnia między paniami wybuchła jednak nie o pieniądze a o to, czyje nazwisko ma być wyżej na plakacie (w końcu umieszczono je obok siebie).
5 z 6
„West side story” reż. Jerome Robbins, Robert Wise, rok 1961
Film nazywany jest najlepszym musicalem w dziejach. Obsypana dziesięcioma Oskarami historia to nic innego jak szekspirowski dramat „Romeo i Julia” przeniesiony do współczesnego Nowego Jorku. A zakochani Maria (w tej roli jedna z najpiękniejszych aktorek tamtych lat Natalie Wood) i Tony należą nie do zwaśnionych rodzin tylko do dwóch różnych miejskich grup.
6 z 6
„Kabaret” reż. Bob Fosse rok 1971
„Kabaret” był jedynym wielkim musicalem lat 70. wbrew wszystkim, którzy twierdzili, że nikt nie będzie chciał oglądać musicalu z nazistami”, pisał Steven Jay Schneider w swoim opracowaniu „1000 filmów, które musisz obejrzeć zanim umrzesz”. Historia rozgrywa się w Berlinie, w dusznych latach 30. tuż przed dojściem do władzy Hitlera. Sally, artystka podrzędnego kabaretu spotka brytyjskiego pisarza Briana. Co dobrego może z tego wyniknąć? Choćby osiem Oskarów w tym jeden dla Boba Fossa, który pokonał w wyścigu o statuetkę Francisa Forda Coppolę i jego „Ojca Chrzestnego”. Nagrodzono też Joela Greya za niesamowitą rolę demonicznego Mistrza Ceremonii i Lizę Minelli, artystkę, która urodziła się, aby zagrać Sally.