Reklama

Timothée Chalamet, to niewątpliwie jeden z najpopularniejszych aktorów młodego pokolenia. Sławę zyskał dzięki występowi w filmie Luki Guadagnino Tamte dni tamte noce (2017). Genialna kreacja zapewniła mu nominację do Oscara i tym samym Chalamet ustanowił rekord zostając najmłodszym aktorem w historii nominowanym w kategorii roli pierwszoplanowej. Postać niepokornego i wrażliwego intelektualisty, Elio, stała się dla młodego aktora przepustką do sławy. Ale też jego przekleństwem. Chętnie obsadzany w różnych produkcjach aktor albo z marnym skutkiem powielał rolę cierpiącego erudyty (jak w filmie Grety Gerwig Lady Bird czy też w W deszczowy dzień w Nowym Yorku Woody'ego Allena) albo nie był w stanie przyćmić swojego oscarowego występu (jak dzieje się w przypadku Mojego pięknego syna Felixa Van Groeningena, w kontekście którego zdania krytyków były bardzo podzielone). Czego możemy się spodziewać po Królu, nowej produkcji Netflixa w reżyserii Davida Michôda, która swoją premierę miała na tegorocznym festiwalu w Wenecji?

Reklama

Film „Król”. Opis fabuły

Akcja Króla rozpoczyna się w momencie, gdy młody książę Hal jest zmuszony przejąć tron Anglii po umierającym ojcu i stać się Henrykiem V. Chłopak, który przywykł do uciech i beztroskiego życia otrzymuje więc niespodziewanie ogromną odpowiedzialność. Kolejną przeszkodą w sprawowaniu rządów przez młodego władcę jest niechęć jaką darzył go zmarły król, a wraz z nim dworzanie. Osią konfliktu była duża łatwość z jaką Henryk IV decydował się na nowe konflikty militarne, których Hal wolałby uniknąć. Pierwszym zarządzeniem nowego króla, jest więc – ku utrapieniu doradców – zakończenie wszystkich wojen w możliwie pokojowy sposób. Hal nie zgadza się również spełnić ambicji ojca i odmawia ataku na Francję. Jego wysiłki zostają jednak niezwykle utrudnione, gdy na dworze zostaje schwytany zamachowiec, będący wysłannikiem króla Francji. Na domiar złego, koronacyjny prezent otrzymany od Delfina okazuje się zniewagą dla młodego władcy. Postawiony pod ścianą Hal jest zmuszony bronić honoru swojego kraju, a co za tym idzie – sprzeniewierzyć się swoim własnym przekonaniom.

Zwiastun filmu „Król”

Recenzja filmu „Król”

Film Davida Michôda w zamyśle miał się opierać zarówno na podaniach historycznych, jak i tekstach Szekspirowskich. Ostatecznie nie trzyma się jednak wiernie żadnego z tych źródeł, stając się surową opowieścią o ludzkich namiętnościach, które w obecności złych doradców biorą górę nad rozumem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby historia młodego władcy była opowiedziana choć z odrobiną polotu, a Król zdecydowałby się obrać jakiś konkretny kierunek. Tak jednak się nie dzieje. Momentami zabawny, lecz tylko na tyle by wzbudzić delikatny chichot, film prześlizguje się między średniowieczną stylizacją, a współczesnością zachowań bohaterów, nie dając szansy wybrzmieć żadnej ze stron. A szkoda, bo jest jeden fragment, który swoim brudnym realizmem, pokazuje jaki kurs twórcy mogliby obrać. Sekwencja bitwy pod Azincourt w szczery sposób pokazuje realia, którymi rządzi się wojna. Rycerze grzęznąc po kolana w błocie walczą jak opętani, by nie zadeptano ich na śmierć. Przywodzi to na myśl inną wybitnie zekranizowaną potyczkę: bitwę bękartów w serialu Gra o tron, a to ogromny komplement.

Kadr z filmu "Król" (Netflix)

Timothéemu Chalametowi ciężko będzie kiedykolwiek dorównać swojemu genialnemu występowi z Tamtych dni tamtych nocy, jednak można odnieść wrażenie, że w przypadku Króla próba ta nie została nawet podjęta. Rozterki przytłoczonego ciężarem Anglii młodego Henryka V, który miota się między własnym brakiem doświadczenia, a zakłamaniem najbliższych doradców, zostają wyrażone przez jeden, ciągły grymas na twarzy aktora. Wiecznie naburmuszonemu Halowi daleko do wrażliwej, zniuansowanej kreacji Elia z filmu Luki Guadagnino.

Zastanawia czy Netflix w przypadku doboru aktorów nie zastosował swojego słynnego algorytmu i nie podjął decyzji kierując się popularnością wybranych twarzy. Chalamet fizycznie nie pasuje do roli niepokonanego na polu walki władcy, na którego lansują go filmowi twórcy. Piękny i delikatny chłopiec wygląda bardziej na giermka mogącego, co najwyżej, podnieść miecz, ale na pewno nie będącego w stanie nim władać. Momenty w których powala wielokrotnie cięższych od siebie mężczyzn są rysą na utrzymanej w ultra realistycznym tonie batalii.

Kadr z filmu "Król" (Netflix)

Trudno nie wspomnieć w tym miejscu o roli Roberta Pattinsona, który wciela się w postać Delfina Francji i wzbudza zażenowanie swoim groteskowym francuskim akcentem. Szczególnie niezręczne są momenty, w których brytyjski aktor zaczyna wczuwać się w rolę i wtedy o owym akcencie zapomina. Kolejnym językowym faux pas twórców filmowych, jest to, że Chalamet posługuje się francuskim perfekcyjnie (i wielokrotnie to w filmie udowadnia), co sprawia, że Pattinson jest jeszcze mniej w swej roli przekonujący. Jego nieudany występ jest o tyle zadziwiający, jeśli wziąć pod uwagę, że znany z serii Zmierzch aktor, ma na swoim koncie kilka wybitnych kreacji, takich jak na przykład rola w filmie Lighthouse Roberta Eggersa, który miał swoją premierę podczas tegorocznego festiwalu w Cannes. Twórcy popełnili wielki grzech powierzając tak zdolnym aktorom, tak nieprzemyślane role. Nieudany casting ponownie obnaża brak konsekwencji, który jest największą bolączką Króla. 5/10.

Król dostępny od 1 listopada na platformie Netflix

Reklama

Plakat filmu Król:

Materiały prasowe (Netflix)
Reklama
Reklama
Reklama