To był największy skandal w amerykańskim Kościele. Film o księżach pedofilach nalepszym filmem roku. Jak to się stało?
- WM, JG
W historii Kościoła katolickiego w USA nie było większego skandalu. Do dymisji podało się czterech biskupów i metropolita Bostonu, którzy ukrywali księży pedofilów w swoich szeregach. Przez archidiecezję przetoczyła się też fala procesów wytaczanych przez ofiary molestowania seksualnego. Teraz tamta historia doczekała się filmu - "Spotlight" zgarnia kolejne nagrody - w tym najważniejszą - Oscara za film roku!
Polecamy także: „Dziewczyna z portretu” - oscarowy film zakazany już w 5 krajach. Dlaczego?
O czym jest „Spotlight”?
Dla pasjonującej opowieści o tym, jak bostoński dziennik ponad 10 lat temu wpadł na trop największego pedofilskiego skandalu w Kościele Katolickim, Oscar to nie pierwsza nagroda. Wcześniej film docenili także m.in. krytycy z Waszyngtonu, Los Angeles i Bostonu. Zobacz zwiastun filmu Spotlight.
Produkcja, za kamerą której stanął Thomas McCarthy, autor filmów "Dróżnik" oraz "Spotkanie", od samego początku wzbudzała kontrowersje. O filmie mówiło się jako o dramacie w stylu "Wszystkich ludzi prezydenta" z 1976 roku, opowiadającym o dziennikarzach "Washington Post", którzy wniknęli w struktury władzy i ujawnili "Aferę Watergate". To ona pozbawiła prezydentury Richarda Nixona.
Mark Ruffalo zagrał Michaela Rezendesa
Bohaterami dramatu "Spotlight" jest sześciu dziennikarzy "Boston Globe", których seria artykułów śledczych doprowadziła w 2002 roku do największego skandalu w historii Kościoła katolickiego w Ameryce. Najważniejszy z nich to Mark Rezendes (gra go Mark Ruffalo, aktor znany m.in. z "Miasta ślepców", "Wyspy tajemnic" i "Iron Man 3"), który odkrył i upublicznił historię molestowania seksualnego przez księży w stanie Massachusetts. Za swój demaskatorski tekst dostał w 2003 roku Nagrodę Pulitzera.
Nazwiska księży-pedofili ujawnili także dziennikarze Sacha Pfeiffer (Rachel McAdams), Matt Carroll (Brian d'Arcy James), Ben Bradlee Jr. (John Slattery), Walter Robinson (wydawca kolumny "Spotlight"), w którego wcielił się Michael Keaton i Marty Baron (redaktor naczelny "Boston Globe"), którego gra Liev Schreiber. Przez rok przesłuchiwali dziesiątki napastowanych dzieci w archidiecezji bostońskiej i przekopywali się przez tysiące stron dokumentów w archiwach. Szybko okazało się, że skala zjawiska jest zatrważająca, a co gorsza, gwałciciele pozostają bezkarni. Kościół tuszował problem przez dziesiątki lat. Do czasu. Co gorsza, o pedofilii w bostońskiej diecezji wiedzieli nie tylko kościelni hierarchowie, ale i politycy, prawnicy, rodziny poszkodowanych, media. Aby sprawiedliwości stało się zadość, ktoś musiał nazwać rzeczy głośno po imieniu.
- "Boston Globe" otworzył drzwi do największej pedofilskiej afery w świecie katolickim. Opisana przez gazetę historia miała konsekwencje na całym świecie. To wielki film - mówią w hollywoodzkiej wytwórni Anonymous Content, dla której powstał "Spotlight".
Pierwsza strona "Boston Globe", który w 2002 roku odkrył pedofilską aferę wśród księży
Dziennikarskie śledztwo Boston Globe
Publikacja Rezendesa i jego kolegów doprowadziła do usunięcia ze stanowiska kardynała Bernarda Lawa, metropolitę Bostonu (w "Spotlight" gra go Len Cariou). To Law był epicentrum afery. Od 1984 roku stał na czele bostońskiej archidiecezji, trzeciej co do wielkości w USA (2,1 miliona wiernych, roczne dochody z samych składek to ok. 16 mln dolarów). To on przez lata ukrywał księży-pedofilów. Wiedząc o skłonnościach niektórych kapłanów (np. Johna Geoghana, który dopuścił się licznych przypadków molestowania młodych chłopców, za co później skierowano przeciwko niemu 84 pozwy sądowe), nie karał ich, a jedynie przenosił do innych parafii. Dzięki temu mogli bezkarnie molestować kolejne dzieci. Na późniejsze pytania prasy, dlaczego nie przekazywał policji informacji o łamiących prawo duchownych, kardynał odpowiadał: "Nie jestem policjantem, jestem duchowym pasterzem".
Law nigdy nie został ukarany przez Kościół. W 2004 mianowano go nawet archiprezbiterem patriarchalnej bazyliki Liberiańskiej w Rzymie. Brał też udział w konklawe 2005, które wybrało papieża Benedykta XVI.
Kadr z filmu "Spotlight": John Slattery, Michael Keaton i Liev Schreiber
100 mln dolarów dla ofiar księży pedofilów
Jak wynikało z raportu prokuratora generalnego stanu Massachusetts, podobną strategię milczenia stosowali także poprzednicy Lawa. Dane budziły grozę: między rokiem 1950 a 2002 działało co najmniej 4,4 tys. księży-pedofilów. Hierarchom Kościoła w USA zarzucono "lekceważenie doniesień o przypadkach molestowania, niedocenianie wagi problemu lub martwienie się głównie o to, by nie nagłaśniać skandalu".
Nawet po publikacjach "Boston Globe" kardynał Law nie chciał zrezygnować z funkcji. Dopiero, gdy skierowano do sądu około 500 pozwów w związku ze szkodami moralnymi, jakie spowodowały nadużycia seksualne, oraz gdy wielu podległych mu księży zbuntowało się, protestując przeciwko jego dalszemu urzędowaniu, podał się do dymisji. A razem z nim czterej biskupi.
Pod koniec 2003 roku następca Lawa - franciszkanin Sean O'Malley - zawarł ugodę z ofiarami pedofilów, na mocy której archidiecezja bostońska zobowiązała się przekazać im ok. 100 mln dol. Było to największe odszkodowanie w historii Kościoła katolickiego w USA.
Przy okazji afery w Bostonie okazało się, że ofiarami księży-pedofilów padły dzieci w całej Ameryce. Do największej liczby przypadków wykorzystywania seksualnego dochodziło w latach 70., 80. i 90. Dopiero po wielu latach pokrzywdzeni odważyli się opowiedzieć o tym głośno. W wyniku protestów amerykańskie diecezje zaczęły wypłacać odszkodowania, które nierzadko przekraczały możliwości parafialnych budżetów. Część diecezji ogłosiło wówczas bankructwo.
Kadr z filmu "Spotlight": Michael Keaton, Rachel McAdams, Brian d'Arcy James i Mark Ruffalo
Spotlight - hołd dla dziennikarstwa śledczego
"Spotlight" opowiada o tamtych wydarzeniach rzetelnie. I być może m.in. dlatego zbiera wyłącznie dobre recenzje. Nie tylko krytyków, ale i widzów. Film chwalony jest za to, że to kino w starym, dobrym stylu. I choć nie pogłębia portretów psychologicznych swoich bohaterów, bo głównym bohaterem filmu jest śledztwo, to jednak nie zmarnował potencjału imponującej ekipy aktorskiej.
"Choć nie uświadczycie tu pościgów samochodowych, strzelanin ani nawet porządnego wybuchu, dzieło Toma McCarthy'ego ogląda się jak najlepszy kryminał. Tempo jest wartkie, rozmowy przypominają zazwyczaj wymianę ognia, a pęczniejąca od szczegółów fabuła nawet przez moment nie traci na klarowności. To kino w starym, dobrym stylu: pozbawione formalnych i narracyjnych fajerwerków, bazujące przede wszystkim na błyskotliwym dialogu i aktorskiej chemii" - napisał krytyk Filmwebu, który zapewnia, że "to film, po którym będziecie chcieli zatrudnić się choćby w szkolnej gazetce, by z zacięciem tropić przekręty na zapleczu stołówki".
Dziennikarka Stopklatki dorzuca: "McCarthy'ego nie interesuje cena, jaką dziennikarze płacą za pracę nad takim tekstem - w jego filmie bohaterowie nie mają życia prywatnego, ledwo widać ich w rodzinnym kontekście. Nie ma tu epatowania skandalem, zdjęć, pikantnych i szczegółowych historii. Nikt specjalnie nie próbuje też naszej dzielnej grupie przeszkodzić i dodać filmowi waloru sensacyjnego. Jedne, co mąci w ich długiej, drobiazgowej robocie, to wyrzuty sumienia. Nigdy nie pada w filmie pytanie o przewidywane konsekwencje powstawania tego tekstu, nikomu pióro ani razu się nie zachwieje, a przy tym - co jest bodaj największą wartością "Spotlight" - do samego końca nie wiadomo, czy artykuł w końcu się ukaże czy nie".
"Relacjonując kulisy skandalu pedofilskiego w bostońskim kościele katolickim, reżyser składa hołd instytucji dziennikarstwa śledczego" - zauważył Filmweb.
"Spotlight" w polskich kinach można oglądać od 5 lutego.
Michael Keaton i Mark Ruffalo w "Spotlight"