Legiony to jedna z najdroższych produkcji w historii polskiego kina
W kinach od 20 września
Wyreżyserowany przez Dariusza Gajewskiego film Legiony to jedna z najdroższych produkcji w historii polskiego kina. Twórcy filmu obiecują, że takich scen batalistycznych jak tutaj widzowie nie widzieli od czasu Ogniem i mieczem Jerzego Hoffmana. Legiony w kinach od 20 września.
„Legiony”. Opis fabuły
Legiony to uniwersalna opowieść o przyjaźni, marzeniach, gorącym uczuciu i dorastaniu w trudnych czasach. Wielka historia w filmie jest tłem dla rozgrywającej się na pierwszym planie love story, w którą uwikłani są: Józek (Sebastian Fabijański) – dezerter z carskiego wojska, agentka wywiadu I Brygady – Ola (Wiktoria Wolańska) z Ligi Kobiet Pogotowia Wojennego oraz Tadek (Bartosz Gelner), narzeczony Oli, ułan i członek Drużyn Strzeleckich. Ich spotkanie rozpocznie burzliwy romans, który wystawi relacje bohaterów na wielką próbę. Obok postaci fikcyjnych, których historie wzorowano na życiorysach prawdziwych legionistów, w filmie pojawia się szereg osobistości znanych z kart historii. Wśród nich: brygadier Józef Piłsudski (Jan Frycz), porucznik Stanisław Kaszubski ps. „Król” (Mirosław Baka), rotmistrz Zbigniew Dunin-Wąsowicz (Borys Szyc), porucznik Jerzy Topór-Kisielnicki (Antoni Pawlicki) i wielu innych. (opis dystrybutora)
O filmie „Legiony”
Na potrzeby Legionów wykopano około 550 metrów okopów. Dla filmowych legionistów uszyto 28 mundurów i czapek, a także 40 kompletów strojów cywilnych, zużywając ponad tysiąc metrów bieżących materiału. Powstało też 100 replik plecaków używanych przez austriackie wojsko, wykorzystane zostało 780 par butów. Wśród rekwizytów używanych na planie pojawiły się m.in. autentyczna lornetka rotmistrza Dunin-Wąsowicza, pistolet colt z czasów powstania styczniowego (dziś własność pisarza Waldemara Łysiaka), a także samochód Lorraine-Dietrich z 1913 roku – najstarsze jeżdżące auto w Polsce. Zadbano również o wiarygodne repliki używanej przez legionistów broni. W filmie zobaczymy więc austriackie karabiny Mannlicher M1895, rosyjskie karabiny Mosin, niemieckie CKM-y Maxim, trzy armaty wzór 1902. Na planie zużyto 400 kg prochu, 400 kg naftalenu, 20 tys. litrów paliwa oraz 2,5 tys. litrów płynu do wytwarzania dymu. Charakteryzatorzy wykorzystali prawie 90 litrów sztucznej krwi, z czego 40 do scenografii na polach bitewnych oraz w scenach ze szpitala polowego. W produkcji wzięło udział 123 aktorów, 550 osób z grup rekonstrukcji historycznych, kilkuset statystów, 53 kaskaderów i 130 kawalerzystów, a także 220 koni. Budżet Legionów zamknął się w 27 milionach złotych.
– Dzięki takim superprodukcjom Polacy mogą przypomnieć sobie, w jak ciężkiej sytuacji był nasz naród jeszcze sto lat temu i jak wiele wysiłku kosztowało nas przywrócenie kraju na mapy świata. Film Dariusza Gajewskiego dodatkowo uzmysławia, że na wielką historię kraju składają się wydarzenia, jakie mogłyby mieć miejsce w naszych rodzinach – mówi Jan Kowalski, dyrektor Biura Programu Niepodległa, które w ramach obchodów stulecia odzyskania niepodległości zorganizowało wystawę ze zdjęciami z filmu Legiony, którą można oglądać w Galerii Plenerowej Ermitażu przy Agrykoli. – Dlatego też opowieść snuta w tym filmie powinna jeszcze dobitniej przypomnieć nam, jak krucha i cenna jest wolność oraz jak trudno jest odbudować kraj. Przypomina, że powinniśmy celebrować Święto Niepodległości nie tylko w stulecie jej odzyskania, ale każdego roku – dodaje Kowalski.
Zwiastun filmu „Legiony”
– Stęp, kłus, galop, szarża. Konie zapierdzielają, obok sypią się te wybuchy – to jest coś takiego, że nie masz momentu, w którym myślisz o aktorstwie, bo myślisz o tym, żeby nie zginąć. Widzisz chłopaków, którzy wkładają jakieś ogromne ilości ładunków tak jakby się nie wystrzelali w dzieciństwie na sylwestra. Śmialiśmy się, że tym materiałem, który zużyliśmy, wysadzilibyśmy pół Warszawy. Tam był ogień i to jest fenomenalne. Ognia trzeba dać w scenach batalistycznych i w scenach aktorskich i to się składa w jakąś taką całość. Chyba nam się to udało – ocenia pracę nad filmem Legiony Bartosz Gelner, filmowy Tadeusz Zbarski.
– To jest taki klasyczny film historyczny – kontynuuje Gelner. – Podoba mi się to, że pojawiają się w nim wątki historyczne, ale one są tłem dla historii, która się z nimi przeplata. Nie pozostawiliśmy tych postaci w tamtej epoce, tylko próbowaliśmy im też nadać jakiś charakter współczesny, żeby pokazać to pokolenie, tych młodych ludzi. Wydaje mi się, że to jest jedyna możliwość zainteresowania współczesnego widza takim, a nie innym kinem. Ludzie muszą się w jakiś sposób utożsamić z tymi bohaterami. Zadać sobie pytanie, co oni by zrobili na miejscu tych bohaterów. Jak oni by się zachowali, a przy okazji wybałuszyć oczy, no bo tego nie ma na Youtube.
– W przypadku kina historycznego kluczem jest znalezienie ludzi i opowiedzenie o nich pięknej, fascynującej historii – dodaje Sebastian Fabijański, który w Legionach wciela się w postać Józefa „Wieży”. – No właśnie, miłość na wojnie. Nie próbujemy jakoś efektownie tego rozwiązać, tylko zawsze staraliśmy się jak najbliżej ziemi. Jak najbliżej ludzi, jak najbliżej prawdziwych instynktów. I to są ciekawe rzeczy. Taka psychologia z rozmachem. W ogniu. Trochę się w tym filmie nabiegaliśmy między bombami. A te wybuchy były naprawdę mocne. Niewątpliwie scenografia jest WOW! Chapeau bas.
– Wydaje mi się, że filmy typu Legiony są w stanie dostarczyć coś, co ludzie potrzebują i pożądają – kontynuuje Fabijański. – Chcemy się bać o ludzi, chcemy im kibicować, chcemy nienawidzić, chcemy wierzyć, marzyć itd. W momencie, kiedy mamy do czynienia z takim filmem, to uderza w te pierwotne instynkty człowieka, czyli w wolę życia, uderza w marzenia i możliwości ich zabrania przez wojnę i uderza w nadzieję – więc to jest wartość tego typu filmów. Gdzie nie opowiadamy o nich jak w filmach z mniejszym budżetem, ale pokazujemy to zagrożenie. Bitwy, wojna, wybuchy, ostrzał, konie, szarża – mamy to na ekranie.
Legiony w kinach od 20 września.
Plakat filmu Legiony: