Kieran Culkin szczerze o ostatnim sezonie Sukcesji: „Na planie odrzuciliśmy wszystkie zasady”
Padło pytanie o zakończenie losów Romana Roya...
Za nami premiera czwartego a zarazem ostatniego już sezonu międzynarodowego hitu HBO MAX. Mowa oczywiście o serialu Sukcesja, który śledzą miliony widzów na całym świecie. Na chwilę przed premierą najnowszych odcinków udało się nam zapytać odtwórcę roli Romana Roya o emocje, ciekawostki związane z planem i swoją ocenę ekranowej, wielowymiarowej postaci. Co zdradził nam Kieran Culkin?
Kieran Culkin – wywiad z aktorem Sukcesji
Jak zareagowałeś, kiedy dowiedziałeś się, że to już ostatni sezon serialu?
Chyba to do mnie nie dotarło. Tak mniej więcej wyglądała moja reakcja. Podejrzewam, że spodziewaliśmy się tego od roku, ale było dużo znaków zapytania. Z perspektywy czasu, myślę, że była to dobra decyzja, chociaż rozumiem, dlaczego Jesse tak długo się nad nią zastanawiał. Nie chcę wyjawiać zbyt wiele, ale mogliśmy pociągnąć naszą historię jeszcze dalej. Kiedy kręciliśmy zdjęcia do trzeciego sezonu, krążyły plotki, że to może być koniec. Wiemy, jak zakończył się sezon trzeci i równie dobrze mógł być to koniec całej produkcji. Gdybyśmy nie nakręcili czwartego sezonu, serial przedstawiałby zamkniętą historię, choć pewnie jako widz chciałbym zobaczyć kolejne odcinki.
Czyli podczas zdjęć do ostatniego sezonu Sukcesji wszyscy podejrzewali, że to może być już ostatnia część serialu?
Tak, mieliśmy takie przeczucia podczas pracy nad sezonem czwartym. Po rozpoczęciu zdjęć zorganizowano wspólne spotkanie, na którym Jesse zwierzył mi się, że to prawdopodobnie ostatnia część serialu, ale nie jest jeszcze w stu procentach pewny. A potem opowiedział mi co wydarzy się w najnowszym sezonie. Kiedy skończył, powiedziałem: „To faktycznie brzmi jak zakończenie naszej historii”. Jesse odpowiedział mi: „To może być zakończenie, ale historia może też potoczyć się inaczej...”, a potem - tak zupełnie z marszu - przedstawił mi trzy różne propozycje. Wszystkie z nich były świetnymi pomysłami na sezon piąty, choć każdy z nich był zupełnie inny. A potem dodał: „Nie wiem jeszcze jaką decyzję podejmę. Poczekamy, zobaczymy”.
Jakiś czas potem zaczęły się zdjęcia, a ja cały czas zastanawiałem się, czy Jesse zakończy serial na czwartym sezonie, czy nie. Kiedy czytaliśmy razem scenariusz 10. odcinka, miałem poczucie, że to dobre zakończenie, choć mogliśmy dalej poprowadzić serialowe wątki. A kiedy Jesse powiedział nam, że to koniec, poczułem w końcu ulgę. Wiedziałem, że to definitywne zamknięcie historii. Chciałem szybko dowiedzieć się, na czym stoję, żeby nie czekać w zawieszeniu. Tak właśnie się czułem, ale wiem, że reakcje moich koleżanek i kolegów były bardzo różne.
W pierwszym odcinku nowego sezonu trójka rodzeństwa spotyka się w rezydencji na wzgórzach Los Angeles, żeby się naradzić i uzgodnić kolejne kroki. Roman, jak sam twierdzi, jest jedynym z nich, który zamierza założyć własną firmę. Dlaczego?
Bo w przeciwieństwie do Kendalla czy Shiv, nie chce nikogo wyrolować. Bracia i siostra uważają, że Roman boi się ojca, w czym jest ziarno prawdy. W poprzednim sezonie Tom powiedział coś w stylu: „Nigdy nie widziałem, żeby ktoś go [Logana] kiedykolwiek upokorzył” albo coś podobnego, bo Logan nigdy nie przegrywa. Tak to właśnie wygląda.
Ale nie sądzę, żeby to właśnie ojca Roman bał się najbardziej. Myślę, że bardzo kręci go myśl, że będzie pracował ze swoim rodzeństwem, bo poza rozmowami na temat pracy, nie mają wielu innych powodów do wspólnych spotkań. A Roman nie ma niczego ani nikogo innego w swoim życiu. Nie podejrzewam go o dziesiątki przyjaciół. Chyba nie umie przyjaźnić się z ludźmi, bo miał bardzo szczególnie dzieciństwo i wychowanie. Nie umie wyrażać swoich emocji, nie umie po prostu powiedzieć „Hej, brakuje mi twojego towarzystwa, może się spotkamy?” Nie sądzę, że go na to stać, choć jest pewna scena, w której Roman podejmuje próbę i pyta się rodzeństwa - „Czy możemy ze sobą normalnie rozmawiać?” Ale oni zaczynają wtedy z niego żartować. Chyba żadne z nich nie umie się porozumiewać jak normalni ludzie.
Właśnie dlatego, kiedy okazuje się, że zostali pominięci przez Logana, zaczynają nerwowo zastanawiać się: „O nie! Co teraz będę robić? Co zrobię ze swoim życiem? Nie mam rodziny i nie mam przyjaciół. Mam tylko was, ale nie umiem z wami rozmawiać”. Pomysł na założenie własnej firmy nie jest zły. Ale jeśli Roman wprowadzi go w życie, może przegrać - może przegrać wszystko. A Logan umie tak zmanipulować swoje dzieci, żeby zaczęły skakać sobie do oczu. Myślę, że właśnie tego Roman boi się najbardziej.
Brian Cox uważa, że Roman ma największy potencjał i najlepiej rozumie specyfikę biznesu, ale największą przeszkodą jest jego niewyparzony język.
To prawda, ale sam Logan nie przebiera w słowach i jest bardziej obcesowy od Romana. I wiemy jak na tym wyszedł.
To prawda. Czy to właśnie potencjał, wizja biznesowa, albo zrozumienie specyfiki biznesu, jak powiedział Brian, sprawia, że spośród wszystkich dzieci Roman jest obecnie jego najbardziej prawdopodobnym następcą?
Chyba tak. I powtarzam to od przynajmniej dwóch lat. Jeśli następcą Logana zostanie jedno z jego dzieci, obstawiam, że będzie to Roman.
To zabawne, że Brian zauważył przedsiębiorczość Romana. Ma całkowitą rację. Nie sądzę, żeby Roman wiedział jak działa świat biznesu, ale przez lata obserwował jak ojciec prowadzi swój koncern. Podejrzewam też, że gdyby Roman startował w firmie z najniższego szczebla, tak jak pracownicy należącej do jego rodziny korporacji, to pewnie wysoko by nie zaszedł. Musiałby pójść drogą Logana, czyli założyć własną firmę. Gdyby tak się stało, pewnie odniósłby sukces, bo spośród rodzeństwa najbardziej przypomina swojego ojca - ma w sobie agresywny rys, z łatwością manipuluje ludźmi i podejmuje bardzo trudne decyzje.
Ma też jasno określoną wizję tego, co chce osiągnąć i nie próbuje wyważać otwartych drzwi, co pewnie próbowałoby robić jego rodzeństwo, któremu nie udaje się odnieść sukcesu.
Dlaczego ostatnio Logan faworyzuje Matssona kosztem swoich dzieci?
Ha! Dlaczego? Nie sądzę, żeby bardzo go lubił lub dobrze rozumiał. Rozumie natomiast jego typ osobowości, bo Matsson chce przejmować kolejne firmy i sam trzymać ster w swoim koncernie i tu są pewne punkty styczne. To wyjaśnia też, do czego Loganowi potrzebny jest Roman, który pełni rolę bufora i tłumacza pomagającego ojcu zrozumieć Matssona. Pamiętając o zakończeniu sezonu trzeciego, podejrzewam, że Logan rozumował w następujący sposób: „Nie mogę przekazać firmy żadnemu z moich dzieci. One tego nie chcą... a to ja powinienem kierować firmą. Ale lata lecą, jestem coraz starszy i firma skończy się wraz ze mną. Nadszedł mój czas, a więc pozwolę temu facetowi kupić moje medialne imperium”. Mówiąc innymi słowy: Logan stwierdza, że przyszła na niego pora. Ale kto go zastąpi? Kto dostanie firmę? Od samego początku podejrzewałem, że będzie to cholerny Logan. A zakończenie sezonu trzeciego potwierdziło moje podejrzenia. „Firmy nie dostanie nikt. Bo zatrzymam ją dla siebie.
Czy w najnowszym sezonie rozwija się dalej relacja Romana i Gerri?
Zapnij pasy i przygotuj się na to, co zobaczysz na małym ekranie!
Czy lubisz batalie, jakie toczy w serialu grany przez ciebie bohater z J. Smith-Cameron?
Uwielbiam konfrontacje z J.! Bardzo podoba mi się to, że w naszych serialowych relacjach nic nie jest nigdy na poważnie. Jeśli wybuchają konflikty, mamy tylko drobne zwroty akcji. Więc kiedy zaczyna iskrzyć między naszymi bohaterami, oni bawią się trochę tą sytuacją i nigdy nie decydują się wytoczyć najcięższe działa. Żadna relacja w serialu nie jest pełna. I nigdy nie jest definitywnie zakończona. Lubię bawić się niedomówieniami.
Ważnym elementem pracy nad czteroma sezonami serialu jest improwizacja. Jaki miało to wpływ na twój aktorski warsztat?
Zastanawiam się teraz, czy od chwili rozpoczęcia pracy nad serialem zagrałem jakieś inne poważne role, ale chyba… Chyba nie. Miałem jakieś drobne rólki, którym poświęciłem kilka tygodni mojego życia. Pracowałem też przy dubbingu, gdzie nie zachęcano mnie do improwizacji.Nie jestem pewien, czy jestem w stanie wykorzystać w praktyce zdobyte na planie serialu umiejętności.
Na prawdę nie wiem. Miałem wrażenie, że na planie Sukcesji odrzuciliśmy wszystkie zasady. Wcześniej stosowałem proces, który stopniowo ewoluował, ale zawsze trzymałem się zasady, żeby jak najwierniej trzymać się moich kwestii. Czytałem scenariusz kilkakrotnie, bo za każdym razem odkrywałem w nim coś nowego. A miesiąc przed rozpoczęciem zdjęć, odkładałem go na bok, żeby przyjrzeć się mojemu bohaterowi oczami innych bohaterów. Takie właśnie przyjmowałem podejście.
Czy serial Sukcesja je zmienił?
Kiedy rozpocząłem pracę na planie, zwróciłem uwagę na to, jak szybko improwizują scenarzyści, którzy byli w stanie błyskawicznie przerabiać nasze dialogi, wykreślać całe partie scenariusza, zmieniać newralgiczne szczegóły albo wydarzenia przedstawione w danej scenie. Musiałem więc zapomnieć o wpojonych mi zasadach, bo często, kiedy przychodziłem do pracy na plan słyszałem: „Zamiast tych kwestii, możesz powiedzieć to...” Zwykle dziwiłem się, albo odpowiadałem, że mogę powiedzieć wszystko, czego się ode mnie oczekuje... Przedstawiano mi w zarysie pomysł na scenę i w końcu przekonałem się do tej metody. Przestałem nadmiernie przygotowywać się. W końcu doszedłem do takiego etapu, że przestałem interesować się jaką scenę będziemy kręcić kolejnego dnia.
Stwierdziłem, że jeśli przeczytam scenariusz, to będę miał w głowie jakąś wizję sceny i zacznę sobie coś przygotowywać, a potem, kiedy przyjdę na plan, okaże się, że będzie ona wyglądać zupełnie inaczej.
Czy to sprawiało ci frajdę?
Tak i to sporą, bo to było naturalne i nie wpadałem w rutynę, choć momentami było to przerażające doświadczenie. Wierzę też, że gdybyśmy podczas pracy nad serialem mieli organizować próby ze scenariuszem, ale jeszcze gorzej, kręcić próbne ujęcia, co znaczy, że Boże broń..., musiałbym wybrać sobie miejsce, w którym, stanąłbym przed kamerą, to chyba nie umiałbym tego już robić!
Czy podoba ci się zamknięcie wątku Romana w 10. ostatnich odcinkach, które już niedługo zobaczymy na ekranie?
[Milczenie] Bardzo chciałbym powiedzieć na ten temat coś więcej, bo... odpowiedź na to pytanie jest dość skomplikowana, ale powiem tylko: jestem z rozwiązania bardzo zadowolony. I stawiam przy tym gwiazdkę, bo nie o wszystkim mogę rozmawiać.
Z jaką sceną z 40. godzinnych odcinków serialu wiążą się twoje najlepsze wspomnienia z planu?
Dobrze wspominam wszystkie sceny z udziałem czwórki rodzeństwa, ale chyba z największym rozrzewnieniem wspominam zdjęcia do pewnej sceny z sezonu drugiego, którą nakręciliśmy na jachcie. Ta konkretna scena ma miejsce w momencie, w którym dowiadujemy się, że Kendall ma wziąć na siebie winę. Nakręciliśmy scenę, w której czwórka rodzeństwa jest na jachcie. Rozmawiają o tym, jak czuje się Kendall i czy faktycznie jest gotów wziąć na siebie odpowiedzialność. Mieliśmy podczas rozmowy grać w grę, ale my i scenarzyści nie byliśmy pewni, czy ten pomysł zagra na ekranie i zaczęliśmy zgłaszać różne nasze propozycje. I wtedy właśnie ja zaproponowałem grę w karty, w którą ostatni raz grałem, kiedy byłem jeszcze dzieckiem. Nie pamiętałem dokładnie jej zasad. Jeśli pamięć mnie nie myli, to Alan [Ruck] nigdy w nią nie grał. Albo Alan ją znał, ale Sarah Snook nie... Rozmawialiśmy o naszych kwestiach i zastanawialiśmy się gdzie najlepiej nakręcić scenę i w co powinniśmy grać..., a potem nagle kamera ruszyła w ruch. A potem stwierdziliśmy, że nie jesteśmy gotowi, żeby nakręcić scenę, choć mieliśmy ją połowicznie zarejestrowaną
Strasznie zawile...
Sytuacja zmieniała się dynamicznie, bo pomiędzy kolejnymi ujęciami, zmieniały się pomysły na nasze kwestie. Mówiąc w skrócie - próbowaliśmy grać w karty i jednocześnie wcielać się w nasze role. A w tej grze trzeba powoli wysuwać karty, żeby inni gracze zobaczyli je jak najpóźniej, a potem szybko wykładać je na stół. Zanosiliśmy się śmiechem i rozmawialiśmy o grze. Rozdawałem karty, tasowałem je i prowadziłem rozmowę, nie przerywając zdjęć. Nie mówiłem co chwila: „czy możemy nakręcić to jeszcze raz” albo „o przepraszam... pominąłem jedną kwestię” albo coś w tym rodzaju. I jakoś poszło. Graliśmy w karty zgodnie z zasadami, przeplatając dialogi z luźną rozmową o grze. To była bardzo sugestywna i pełna żywiołowości scena. Jedno z tych ujęć, po którego nakręceniu podchodzą do ciebie członkowie ekipy produkcyjnej, żeby powiedzieć: „To było niesamowite!” Ja odpowiadałem na to: „Czułem to przez skórę! Miałem wrażenie, że to była czysta magia, bo ta scena żyła swoim życiem!” A potem okazało się, że została wycięta na stole montażowym. Ha ha!
Na co powinni przygotować się widzowie w ostatnim sezonie serialu?
Na 10. odcinków ostatniego sezonu serialu. Ha ha!
Co czułeś, kiedy kręciłeś swoją ostatnią scenę?
Zagranie jej sprawiło mi wiele przyjemności, ale jestem pewien, że ta konkretna scena zostanie wycięta w montażu. Głównie dlatego, że jako aktorzy kompletnie ją położyliśmy! To była jedna z tych pięknie napisanych i bardzo wdzięcznych do zagrania scen, która niewiele wnosi do rozwoju akcji, ale sprawiła nam ogromną przyjemność. Poszliśmy na żywioł i trochę za dobrze bawiliśmy się przed kamerą. Jesse i Mylod próbowali przywoływać nas do porządku, ale podczas kolejnych prób coraz bardziej się nakręcaliśmy i w końcu zaczęliśmy faktycznie rzucać w siebie jedzeniem, a ja z jakiegoś powodu rozbijałem kolejne jajka na głowie Jeremy’ego. Plan pogrążał się powoli w chaosie, ale my świetnie się bawiliśmy. Niedługo potem ktoś krzyknął „koniec zdjęć” i zaczęliśmy robić straszny bałagan. Śmialiśmy się i płakaliśmy na przemian. Potem powiedziałem do Sary Snook: „Chyba ta scena zostanie wycięta”. Odpowiedziała mi, że ta scena. Gdzieś w głębi duszy pomyślałem sobie, że szkoda, bo byłaby idealnym zakończeniem, ponieważ zobaczylibyśmy w niej rodzeństwo, które dobrze bawi się w swoim towarzystwie. Ale zgadzam się z Sarą, że na pewno zostanie wycięta.
Czy kończąc pracę nad serialem, polubiłeś w końcu Romana?
Sam nie wiem... Ale chyba tak. Chociaż naprawdę nie wiem... Chyba nie, bo czy lubimy samych siebie? Raczej nie i o to właśnie w tym chodzi. W końcu sam stałem się trochę podobny do Romana, co nie jest fajne. Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Roman jest, jaki jest, ale podejrzewam, że będzie mi go bardzo brakować.
Rozmowa powstała dzięki uprzejmości HBO MAX.