Reklama

Najnowszy film zdobywcy Oscara® Sama Mendesa opowiada o dwójce bohaterów, Hilary i Stephenie, których reżyser wplótł w opowieść zgłębiającą pewne łączące nas zjawiska: muzykę, filmy i prowizoryczne rodziny pomagające nam przetrwać. „Imperium światła” koncentruje się na ich relacji. Choć wydają się różni pod każdym możliwym względem, odnajdują rytuał przejścia pozwalający im w pewnym stopniu osiągnąć szczęście i siłę.

Reklama

„Imperium światła” - 3 marca w kinach

„Imperium światła” opowiada o sile ludzkich więzi w niespokojnych czasach, o miłości do kina, piętnie choroby psychicznej oraz rasizmie w Wielkiej Brytanii za czasów Margaret Thatcher. Tłem do opowiadania staje się angielskie nadmorskie miasteczko z początku lat 80. W rolach głównych występują Olivia Colman, Micheal Ward, Monica Dolan, Tom Brooke, Tanya Moodie, Hannah Onslow, Crystal Clarke, Toby Jones i Colin Firth.

Materiały prasowe

Opowieść zaczyna się w momencie, kiedy główna bohaterka Hilary, grana przez laureatkę Oscara® Olivię Colman, wychodzi z nawrotu choroby psychicznej, w wyniku którego została poddana leczeniu farmakologicznemu. „Ona tak naprawdę nie doświadcza silnych uczuć” - mówi Colman. „Półautomatycznie wykonuje swoją pracę i polecenia pana Ellisa. Mieszka sama, nie rozmawia z nikim. Egzystuje w samotności, a chce czegoś więcej. Chce czuć więcej”. Wtedy właśnie w jej życie wkracza Stephen (Micheal Ward). „Jest nim olśniona” - mówi aktorka, tłumacząc, że ta relacja zmienia życie bohaterki. „Przechodzi od braku odczuwania, do uczucia mrowienia. Odstawia leki, a następnie przechodzi przez różne fazy, aż do heroicznego etapu manii. Hilary jest kobietą żyjącą z chorobą psychiczną, a Mendes i Colman ożywiają tę postać dzięki wrażliwości, niuansom, delikatności i złożoności. Jednocześnie grany przez Warda Stephen musi poruszać się w świecie opanowanym przez rasizm - czy to za sprawą reakcyjnego rządu, czy brutalnej młodzieży - ale pozostaje wierny sobie, do czego przyczynia się nietypowa więź, która łączy go z Hilary, a także z kinem. Relacja Stephena i Hilary ma charakter niecodziennej wymiany, ponieważ każde z nich pomaga drugiemu w rozwoju.

„Oboje są w pewnym stopniu poddani ostracyzmowi społecznemu i właśnie to przyciąga ich do siebie, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie. To jest wymiana energii i miłości. Dają sobie coś, czego nawet nie wiedzą, że potrzebują. Hilary nigdy wcześniej nie poznała nikogo takiego jak Stephen, a to pozwala jej dowiedzieć się czegoś o sobie” - Micheal Ward.

„Imperium świata” to laurka nie tyle dla filmów w ogóle, co dla filmów wystawianych w kinie – wyznaje Sam Mendes. Jak mówi w filmie główny bohater Stephen: ‘Ten cienki promień światła to ucieczka’. Uważam, że ludzie mają potrzebę uciekania od życia, uwalniania wyobraźni, poszukiwania innej części siebie czy to w książkach, muzyce, teatrze, czy jak w tym przypadku w kinie” - wyjaśnia reżyser. „Imperium światła” było zdecydowanie inspirowane obawą, że ludzie przestaną do takich miejsc przychodzić. Stworzyliśmy te świątynie, by odwiedzać te sny, te zaklęcia rzucane przez filmowców. Czy one mają teraz po prostu stać puste?”. Harris dodaje: „Są latarnią morską i miejscem łączącym ludzi, właśnie do tego kina zostały stworzone. To miejsce, gdzie schodzą się ludzie być może niekoniecznie pasujący do siebie gdzie indziej. Ale tu mogą poczuć się jak u siebie i doświadczyć radości wspólnego oglądania filmu”.

Reklama

Jak dodaje reżyser, „Ludzie ukazani w IMPERIUM ŚWIATŁA odnajdują przyjaźń i jedność w tym niezwykłym budynku. Film ten opowiada przede wszystkim o rodzinach, które tworzymy wokół siebie by przetrwać życie. I o tym, jak ludzie łączą się, by dbać o siebie nawzajem, kierując się dobrocią, współczuciem i empatią. Chyba warto o tym pamiętać w tym nowym świecie, w którym się znaleźliśmy...”.

Materiały prasowe
Materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama