Gdy zaszła w ciążę, partner odszedł do innej kobiety. Magdalena Kuta przez długi czas myślała o dokonaniu aborcji
Przez lata była jedną z tych aktorek, które pracowały w cieniu, zanim wreszcie doceniono jej talent. Życie osobiste? Pełne zakrętów i trudnych wyborów. Dziś Magdalena Kuta wraca pamięcią do chwili, która odmieniła wszystko – do czasu, w którym stanęła na życiowym rozdrożu. W szczerej rozmowie odsłania nieznane kulisy swojej młodości i decyzji, które wymagały odwagi, siły i... wiary.

Na wielką karierę czekała latami, a jej życie osobiste było pełne dramatów. Urodziła się w Warszawie, wychowywała się w domu pełnym dzieci – było ich aż dziesięcioro. Rodzina nie miała wiele, ale zawsze trzymała się razem. Gdy dostała się do szkoły teatralnej, wszystko nabrało tempa. „Całkowicie się w nim zatraciłam", mówiła w jednym z wywiadów [cyt. za Pomponik.pl]. Szybko jednak przyszła życiowa lekcja. Niespodziewana ciąża była szokiem.
Ostatnia publikacja na FB 11.11.2025 r.
Magdalena Kuta została mamą jeszcze na studiach
Jakiś czas temu w jednym z wywiadów przyznała wprost, że jej ówczesny partner odszedł do innej kobiety, a ona została sama w ciąży. „Czułam potworny strach. Byłam zrozpaczona, bo mój partner odszedł do innej kobiety. I z tego przerażenia i bezradności w pierwszej chwili chciałam tę ciążę usunąć. W głowie miałam tylko jedną myśl: Jestem sama, nie dam sobie rady!", mówiła. Z lękiem w sercu i łzami w oczach zaczęła się modlić. To był moment przełomowy. Ojciec dziecka, choć nie stworzyli razem rodziny, postanowił ją wspierać. „Zawdzięczam to Bogu. To On pomógł mi uporać się ze wszystkimi strachami i urodzić Tomka”, wyjaśniała. Największą ulgę przyniosła jej jednak reakcja mamy. „Nie powiedziała mi nawet jednego złego słowa. Usłyszałam, że Tomek jest śliczny, mnóstwo innych budujących uwag. Uświadomiłam sobie, jakie głupie było to, że bałam się odrzucenia ze strony mamy. Rodzice i moje siostry pomagali mi, jak mogli", zwierzała się wówczas.
Dziś jej syn Tomek to dorosły mężczyzna. Ma cudowną żonę i troje dzieci. „Jest moją podporą. Jestem bardzo szczęśliwa, że ich mam" – mówi aktorka z czułością i dumą.

Magdalena Kuta chciała usnąć ciążę
Niedawno Magdalena Kuta była gościnią podcastu „robimyrobote", w którym wspomniała o jednym z najtrudniejszych momentów w swoim życiu. „Powiem szczerze, pochodzę z rodziny bardzo katolickiej i przez całe życie miałam wpajane, że dziecko jest święte od samego poczęcia, więc branie pod uwagę aborcji było taką straszną myślą. Na drugiej szali z kolei był mój strach przed wszystkimi. To jeszcze nie były czasy, kiedy było to takie oczywiste. Jako samotna matka z dzieckiem musiałam na przykład w szpitalu podpisać, że się tego dziecka nie zrzekam, tylko dlatego, że nie byłam w małżeństwie. Był też strach przed rodzicami, że nie zaakceptują faktu, że mam dziecko bez ślubu. To był paraliżujący strach. Bałam się otoczenia i tego, że cała odpowiedzialność będzie spoczywała na mnie. W dodatku między mną a ojcem dziecka iskrzyło i widziałam to czarno. Zastanawiałam się, czy będzie mnie stać na jedzenie, czy dziecko będzie miało się w co ubrać. Tych myśli wybiegających w przód był ogrom. To trwa do urodzenia, aż człowiek nie zobaczy tego cuda”, mówi Magdalena Kuta.
Następnie opowiedziała o momencie, kiedy wychowywała synka. „Musiałam sobie dać radę, po prostu. Przyszło dziecko na świat, ale rzeczywiście potwornie się tego bałam. W pierwszym momencie nie brałam pod uwagę faktu, że urodzę. Gdy Tomek przyszedł na świat, okazało się, że jest miłością mojego życia. Synek motywował mnie do tego, że nie ma miejsca na depresję, na fochy. Uświadomił mi, że trzeba cały czas iść do przodu. Jego sytuacja, bo to on był w tej najgorzej sytuacji, sprawiła, że musiałam schować swoje ego gdzieś do tyłu i myśleć o tym, żeby się rozwijał, w związku z czym przekręciła mi się perspektywa", opowiadała w rozmowie z Mikołajem Milcke. „Teatr i aktorstwo zawsze były moją pasją. On nawet w wieku trzech lat krzyczał, że na urodziny chce wielki miecz i rozwali swoje przedszkole i moją pracę. Ale potem sam też brał udział w przedstawieniach i wtedy zaczął inaczej patrzeć na mój zawód", kontynuowała.

Prowadzący rozmowę dopytał również, czy była samotną mamą. „Można tak powiedzieć. To nie było tak, że ojciec nie interesował się moim dzieckiem. To między nami na początku iskrzyło, dopóki ja się nie wzięłam za siebie. No trwało to. Tomek miał 10 lat, kiedy stwierdziłam, że nie można się tak dalej szarpać. Teraz się wszyscy przyjaźnimy. Tomek miał opiekę z drugiej strony, był bardzo zaopiekowany pod kątem finansowym. Z byłym partnerem też bardzo się różniliśmy poglądami pod kątem tego, jak dziecko trzeba wychowywać. Między nami wówczas wszystko było powodem, żeby się szarpać. Mimo chronienia dziecka, żeby nie było świadkiem kłótni, zawsze to wyczuwało", wyznała Magdalena Kuta.
Z perspektywy czasu aktorka mówi wprost: „Tylko raz była sytuacja, kiedy wiedziałam, że nie wystarcza mi pieniędzy. Zaznaczę jeszcze, że miałam bardzo wysokie alimenty płacone przez ojca. Ale to były czasy, kiedy się kłóciliśmy i różnie było z tymi alimentami. Nie wystarczało mi wtedy do końca miesiąca, więc oddałam syna na dwa tygodnie na działkę do rodziców. On tam był karmiony, ja z głodu też nie umarłam. Ja też cały czas paliłam papierosy. I uważałam, że jeśli mnie na nie stać, to znaczy, że nie jest koniec. To był tylko jeden taki moment. Potem się nauczyłam", wspomina.
Dziś ulubienica publiczności jest nie tylko spełnioną artystką i mamą, ale też babcią. „Jaką Pani jest babcią?", spytał Mikołaj Milcke. „Okropną pewnie (śmiech). Kocham swoje wnuki. Mam ich troje. Najstarszy z nich mieszka teraz ze mną, więc jesteśmy w ogromnej przyjaźni. No fajne są dzieci", podsumowała.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Zyskała popularność jako Lodzia z "Rancza", dziś zaskakuje metamorfozą. Zmieniła się nie do poznania!
