"Steve Jobs" klapą w USA, wycofany z większości kin w kraju. Reżyser: "Jestem rozczarowany"
Mimo pozytywnych recenzji krytyków i widzów, film biograficzny o założycielu Apple "Steve Jobs" okazał się finansową klapą w USA. Nie udało mu się przyciągnąć tak dużej ilości widzów, jak zakładano, więc wycofano go z ponad 2 tys. kin. "Jestem rozczarowany" - ocenił sytuację Danny Boyle, reżyser filmu, który dziś debiutuje w naszym kraju.
Po tej produkcji obiecywano sobie naprawdę wiele. Powstała na podstawie jedynej autoryzowanej biografii szefa Apple - "Steve Jobs" pióra dziennikarza Waltera Isaacsona, który podobno dostał za sprzedanie praw do ekranizacji ok. 3 mln dolarów. W 2011 roku jego książka była jednym z największych światowych bestsellerów, a w USA sprzedano ją w nakładzie ponad 2 mln egzemplarzy. Do tego sam bohater, choć nie żyje od 4 lat, wciąż wzbudza ogromne emocje.
Pojawił się też konflikt - Laurene Powell, żona Jobsa, od początku nie kryła, że nie cierpi biografii autorstwa Isaacsona i gdy tylko dowiedziała się, że połączył siły ze scenarzystą filmu o jej mężu Aaronem Sorkinem, próbowała zablokować produkcję. Poparł ją następca Jobsa na stanowisku szefa koncernu, Tim Cook, który skrytykował obraz: - Filmowcy wykorzystują śmierć Steve'a, by zarabiać. Wielu z nich to oportuniści.
Kate Winslet jako Joanna Hoffman i Michael Fassbender jako Steve Jobs w filmie "Steve Jobs"
Bond sukcesem, Jobs klapą
Zainteresowanie filmem nie malało na długo przed ukończeniem zdjęć. Zatem co się stało, że nie przyciągnął publiczności do kin?
Po miesiącu od premiery w USA mówi się wręcz o spektakularnej porażce "Steve'a Jobsa". Wyniki finansowe mówią same za siebie. Wpływy z biletów z amerykańskich kin wyniosły zaledwie trochę ponad 16,66 miliona dolarów, a więc niewiele więcej od tego, ile zarobił szeroko krytykowany film "Jobs" z Ashtonem Kutcherem w roli głównej sprzed dwóch lat (ok. 16 mln dolarów). Dla porównania wpływy z biletów, jakie w premierowy weekend wygenerował "Spectre", czyli najnowszy film o Jamesie Bondzie, to 73 mln dolarów. Przy 30-milionowym budżecie biografii z Michaelem Fassbenderem w roli Jobsa tak małe zyski, to katastrofa.
Nic jej jednak na początku nie zapowiadało. Pierwsi recenzenci jeszcze przed premierą pisali: "błyskotliwy, śmiały, brutalny", "genialny film o pokręconym geniuszu", "najlepszy film biograficzny ostatnich lat". Krytycy zachwycali się rolą Fassbendera, wyrokując, że to murowany Oscar. W serwisie internetowym Rotten Tomatoes, który opiera się wyłącznie na ocenach internautów, "Steve Jobs" zdobył aż 90 procent pozytywnych recenzji.
Krytycy zachwycają się rolą Michaela Fassbendera, wyrokując, że to murowany Oscar
Winę ponosi szeroka dystrybucja?
I pięć tygodni temu, gdy zadebiutował, odnotował nawet sukces. Przez pierwsze trzy dni świadomie był pokazywany w limitowanej liczbie amerykańskich kin i zarobił pół miliona dolarów w jedynie czterech kinach, zostając najlepiej zarabiającym filmem w ograniczonej dystrybucji.
To - jak pisze "Hollywood Reporter" - zachęciło Sony i Universal Pictures do rozszerzenia uderzenia i wypuszczenia filmu do 2,5 tys. kin. Szerokiej widowni jednak nie zaciekawił i uzyskał mierną średnią na kino (2,9 tys. dolarów). Amerykanie woleli wybrać się do kina na starsze tytuły, a przerażona porażką wytwórnia zdecydowała o wycofaniu filmu z ponad 2 tys. kin.
Teraz reżyser "Steve'a Jobsa" Danny Boyle (twórca oscarowego "Slumdog. Milioner z ulicy") o porażkę wini "przedwczesną zbyt szeroką dystrybucję". - Patrząc z perspektywy czasu, to proste. Wypuściliśmy go do ogólnej dystrybucji zbyt szybko. Dystrybutorzy powinni bardziej rozłożyć w czasie zwiększanie liczby kin. Teraz będzie puszczany tylko w głównych miastach - powiedział w wywiadzie dla BBC.
- To bardzo rozczarowujące - dodał Boyle.
Michael Fassbender jako Steve Jobs i Perla Haney-Jardine jako córka Jobsa, Lisa
Porażka nie powinna wpłynąć na Oscary
Biografia twórcy Apple nie powtórzyła sukcesu filmu "The Social Network" o początkach Facebooka, który wystartował na pierwszym miejscu amerykańskiego box office'u i wygrał trzy Oscary.
- Oczywiście, wszystko można było zrobić inaczej… ale teraz trzeba pójść dalej. I mieć nadzieję, że ludziom wciąż będzie się ten film podobał - ocenił reżyser "Steve'a Jobsa".
Zwłaszcza, że film właśnie zaczyna podbijać światowe rynki, dziś m.in. premiera w Polsce. A recenzje zbiera wręcz entuzjastyczne. "Hollywood Reporter" pociesza nawet, że kiepski box-office nie powinien wpłynąć na Oscary. "Pod względem nagród Akademii nie wszystko jest stracone, w końcu tam wybiera branża, a nie masowa widownia" - ocenił krytyk Paul Dergarabedian.
Michael Fassbender jako Jobs i Seth Rogen jako Steve Wozniak w filmie "Steve Jobs"
Przeczytajcie także: Kate Winslet w filmie o Stevie Jobsie gra Polkę. Kim jest Joanna Hoffman?