Reklama

Po ponad czterdziestu latach wspólnego życia Ewa Szykulska straciła ukochanego. Mąż aktorki zmarł w Boże Narodzenie, dzień po rozległym zawale. Ewa Szykulska stara się wrócić do normalności, choć ujarzmienie bólu po stracie nie jest wcale łatwe... "Zostało puste miejsce po moim mężczyźnie" — zwierza się w wywiadzie, którego udzieliła 1,5 po dramatycznych wydarzeniach.

Reklama

Mąż Ewy Szykulskiej zmarł po 44 latach wspólnego życia

Śmierć męża wywróciła jej życie do góry nogami. Ostatnie tygodnie 2021 roku nie zapowiadały nadchodzącej tragedii... W końcu 78-letni Zbigniew Pernej i Ewa Szykulska zaledwie dzień wcześniej spędzili miłe chwile, ciesząc się swoją obecnością. "Tęsknię […] W czwartek, 23 grudnia wyjechaliśmy wspólnie na spacer z naszym psem. Mąż kupił mi kwiaty na zbliżające się imieniny. W Wigilię miał bardzo rozległy zawał, to nie były sprawy covidowe. Zmarł przed świtem w Boże Narodzenie. Serduszko usnęło" — opowiadała aktorka w rozmowie z Co za tydzień, dwa miesiące po śmierci męża.

Ewa Szykulska stara się żyć normalnie, lecz jak sama przyznaje, czas nie leczy ran. Wciąż bardzo cierpi i tęskni za ukochanym, o czym opowiedziała w lipcowym wydaniu magazynu Twój Styl. Wspomina też o ciężkiej do zignorowania pustce...

CZYTAJ TAKŻE: Marek Frąckowiak nie bał się śmierci, wierzył, że wyzdrowieje. Do końca trwała przy nim żona

"Po 44 lata życia w bliskości z drugą osobą nagle mierzysz się z życiem w pojedynkę. Zostało puste miejsce po moim mężczyźnie. Nie chodzi mi o samotność, tylko o tę nieobecność. Brak dotyku, niemożność wtulenia się w ukochany siwy łeb, wspólnego milczenia" — wyznaje. Wkrótce miną dwa lata od śmierci pana Zbigniewa, lecz Ewa nadal trzyma wszystkie jego rzeczy. Czasem, gdy ogarnia ją głęboki smutek, pomagają jej poczuć się nieco lepiej. "Minął rok, próbowałam rzeczy męża przekazać potrzebującym, dać im nowe życie, wciąż nie potrafię. Czasem wkładam jego sweter i czuję się przez niego otulona".

Ewa Szykulska, 27.04.2004

Krzysztof Jarczewski / Forum

Ewa Szykulska o życiu po stracie męża. Szczere słowa aktorki

Artystka bardzo często myśli o zmarłym mężu: "Wspomnienia prowokują uśmiech do życia – że tyle nam podarowało. Cieszę się nawet z trudnych doświadczeń, bo z dystansu widać, jak były potrzebne. Bez nich nie wiedziałabym, ile znaczy szczęście. I mówię ukochanemu: „Dziękuję, że mi się zdarzyłeś i chciałeś ze mną być”. Do końca życia mam powód, by czuć się szczęściarą", mówi Twojemu Stylowi.

Od jego śmierci wiele się zmieniło. Kiedyś prowadziła intensywny tryb życia, grywała spektakle do późna, była zasypana obowiązkami i zawodowymi zobowiązaniami. Teraz pozwala sobie na chwilę wytchnienia, ale również... melancholii.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Gdy mąż Justyny Steczkowskiej zachorował, ona wiernie przy nim trwała. Zrobiła wszystko, by walczył o życie

"Przez lata żyłam intensywnie, dominował nocny tryb: późne spektakle, trudne poranki, natłok zadań, obowiązków. Teraz zwykle wstaję, gdy mam ochotę. W tym, jak wygląda mój dzień, nie ma reguł. Gdy mam rano zdjęcia do serialu czy filmu i rytm staje się gęsty, też widzę powód do radości. Bo wciąż mogę grać. W takie nieśpieszne poranki czasem nachodzą mnie melancholia i smutek" — mówi Ewa Szykulska. Stara się jednak nie pogrążać w smutku, i czerpie z życia całymi garściami. Jest wdzięczna za każdą rzecz, która spotkała ją w życiu.

"Bo ja się w smutku nie lubię zakopywać. Gdy go czuję, szukam czegoś, za co szczerze mogę podziękować. To praktykowanie wdzięczności. Wdzięczność noszę w sobie", podsumowuje. Ślemy dużo sił i same najcieplejsze myśli.

Reklama

Ewa Szykulska, Warszawa 01.10.2011

Teodor Ryszkus / Forum
Reklama
Reklama
Reklama