Emil Karewicz,  Spotkanie z Emilem Karewiczem, Warszawa, 02.04.2014
Fot. Andrzej Hulimka/REPORTER
Z ŻYCIA GWIAZD

Syn Emila Karewicza wspomniał ojca: „Żegnał się ze mną tak, jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć”

Krzysztof Karewicz uhonorował ojca wyjątkowym pomnikiem

Maria Elas 30 października 2023 19:04
Emil Karewicz,  Spotkanie z Emilem Karewiczem, Warszawa, 02.04.2014
Fot. Andrzej Hulimka/REPORTER

Emil Karewicz był obecnym na scenie przez ponad siedem dekad i zyskał miano legendy polskiego kina. Artysta wcielił się w takie postaci jak Hermann Brunner w serialu „Stawka większa niż życie”, oficera Gestapo w filmie „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” czy króla Jagiełło w „Krzyżakach”. Jego barwne życie zawodowe było przeciwieństwem do jego spokojnego i ułożonego życia prywatnego. Jego jedyny syn, Krzysztof Karewicz, opowiedział, jakim ojcem był uwielbiany przez miliony aktor. 

Krzysztof Karewicz o ojcu: był „przez ludzi lubiany, a wręcz kochany”

Emil Karewicz krótko po ukończeniu 18. lat ożenił się z Ewą, którą poznał w 1941 r. Para rozwiodła się jednak po zakończeniu II wojny światowej. Wkrótce ożenił się po raz drugi. Jego wybranką została Delfina, z którą doczekał się córki Sylwii. Niestety i to małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Jego trzecią, i ostatnią już żoną została Teresa Karewicz, którą poślubił 1950 r. „Mama opowiadała mi, że [poznali się] na pochodzie pierwszomajowym. Pracowali wtedy w tym samym Teatrze Jaracza w Łodzi — mama w administracji, a tata na scenie. Na tym pochodzie szli obok siebie i nagle spontanicznie wzięli się za ręce. Potem zostali narzeczeństwem i wzięli ślub” wspominał syn artysty. Z tego związku na świat przyszła dwójka dzieci, Krzysztof i Małgorzata. Rodzina osiedliła się w Warszawskim Aninie.

Jedyny syn aktora bardzo pozytywnie wspominał dzieciństwo. Krzysztof Karewicz wyznał, że do zawodu, który wykonywał jego ojciec, przyzwyczaił się bardzo szybko. „Od najmłodszych lat często zabierał mnie ze sobą do teatru. On grał, a ja oglądałem przedstawienie zza kulis. Rosłem wraz z jego popularnością i właściwie do niej przywykłem” mówił w rozmowie z portalem gazeta.pl.

W młodości wiele lat Krzysztof Karewicz niejednokrotnie był świadkiem ogromnej popularności, którą osiągnął jego ojciec. Ludzie zatrzymywali ich, by otrzymać autografy czy zdjęcia. „Wyglądało to tak: idziemy z tatą ulicą, podchodzą pan z panią i mówią: „Dzień dobry, Emilku”. Tak jakby się ze sto lat znali. Oczywiście się nie znali, ale tata się nie obrażał. [...] Tata zawsze i wszędzie był rozpoznawany, czułem też, że jest przez ludzi lubiany, a wręcz kochany. Widziałem, że było mu miło, chociaż troszkę może był skrępowany” wspominał w rozmowie z Angeliką Swobodą. Jego popularność nie stanęła na drodze w zachowaniu ciepłej, rodzinnej atmosfery. „Nasz dom był normalnym domem, a tata nie był egocentrykiem. Kiedy przychodził z teatru czy przyjeżdżał z planu filmowego, to my już spaliśmy” mówił syn aktora.

Krzysztof Karewicz, który obecnie jest malarzem i rzeźbiarzem, zaznaczył jednak, że wraz ze znanym nazwiskiem przychodziły jednak wyrzeczenia. Gdy był w liceum plastycznym, zauważył, że traktowano go inaczej niż większość rówieśników. „Miałem świadomość, że jestem obserwowany. Że nosząc nazwisko Karewicz, nie mogę zrobić czegoś głupiego, co by sprawiło, że ojciec będzie się mnie wstydził. Wiedziałem, że nie mogłem się skompromitować publicznie, bo skompromitowałbym jednocześnie ojca. Pilnowałem się” wspominał młodość artysta.

Czytaj także: Żona Jana Nowickiego wspomina go w poruszającym wywiadzie: „Skromny i najczulszy człowiek, jakiego poznałam w życiu”

Wyjątkowa relacja Emila Karewicza z synem Krzysztofem

Krzysztof Karewicz wspominał, że wraz z biegiem lat jego więzi z ojcem się zacieśniały: „Nasza relacja była przyjacielska – niczym dwóch kumpli, którzy sobie ufają, lubią się i kochają. Tatę cechowały niezwykła wrażliwość i spokój”. Artysta wspominał, że aktor wcielający się w rolę Hermanna Brunnera w serialu „Stawka większa niż życie” nie był również typem, który wymagał konkretnego zachowania od swoich dzieci: „Ani ja, ani siostra nigdy nie dostaliśmy od żadnego z rodziców nawet klapsa”. Niemniej jednak wciąż budził ich respekt podziw. „Ja po prostu patrzyłem na tatę i go naśladowałem. Był człowiekiem dobrze wychowanym, uczciwym, eleganckim, kulturalnym, wykształconym, sprawiedliwym, uczynnym i empatycznym” mówił rzeźbiarz. 

Po ojcu Krzysztof Karewicz odziedziczył nie tylko charakter, ale także zamiłowanie do sztuki. „Tata rysował i ponieważ ja przejąłem od niego ten talent, bardzo mi w malowaniu sekundował” wyznał. Chociaż początkowo rozważał pójście w ślady ojca, zdecydował się jednak postawić na studiowanie w Akademii Sztuk Pięknych. Jak wspominał, w ich rodzinnym domu zawsze było pełno dzieł autorstwa jego ojca. „Niektóre z karykatur wisiały u nas w domu. Na wszystkich scenariuszach, które tata czytał, robił szkice i malował pejzaże. Z papier mâché wykonywał główki postaci z filmów animowanych. Nakładaliśmy je na palce i odgrywaliśmy w domu wspólne przedstawienia”. Niektóre z hobby, które zaobserwował u ojca jako dziecko, przetrwały z nim do dzisiaj: „Ja, tak jak tata, bardzo lubię robić zdjęcia i staram się to robić dobrze. Lubię rysować i malować. Tata rzeźbił, ja rzeźbię”. 

Śmierć Emila Karewicza przyszła niespodziewanie

Ostatnie kilka lat życia odcisnęło piętno na zdrowiu aktora. W pewnym momencie zachorował na niewydolność serca. Śmierć zapukała do jego drzwi bardzo niespodziewanie… Aktor zmarł 18 marca 2020 r. Na początku przyczyna jego śmierci była nieznana, jego syn zdecydował podzielić się historią ostatnich momentów ulubieńca publiczności. „Tata dostał udaru i trafił do szpitala. Nie spodziewałem się tego” mówił w wywiadzie dla „Super Expressu”.

Jak wyznał artysta, widział się z ojcem zaledwie kilka dni wcześniej. Aktor wciąż miał plany na przyszłość. „Rozmawialiśmy o tym, że przyjedzie do mnie i spędzimy razem trochę czasu. Niestety, tak się już nie stanie” wyjaśniał Krzysztof Karewicz. Niestety nie udało mu się dotrzeć do szpitala na czas, jednakże wyznał, że ma wrażenie, że mimo wszystko udało im się pożegnać: „Tata od pewnego czasu za każdym razem żegnał się ze mną tak, jakbyśmy mieli się już nie zobaczyć”.

Rodzina pożegnała go wyjątkowymi słowami: „Kochany Tato, zniknąłeś nam z oczu na wieczne sny, tak ani uwierzyć, ani się pogodzić. Wiele od życia nie chciałeś, często się uśmiechałeś, wiele ról zagrałeś. Tak naprawdę nie odszedłeś. Każde z nas jest dumne, bo ma w sobie cząstkę Ciebie. Dziękujemy, bardzo za Tobą tęsknimy” mogliśmy przeczytać w nekrologu.

Zobacz również: Gwiazdy w żałobie po śmierci Matthew Perry'ego. „Całowaliśmy się na polu”, wspomina Gwyneth Paltrow

Emil Karewicz
Fot. Andrzej Iwańczuk Reporter/East News

Emil Karewicz na Jubileuszu 45-lecia „Stawki większej niż życie”, 2013 r.

Niestety ze względu na restrykcje związane z epidemią koronawirusa, uroczystość pogrzebowa artysty odbyła się trzy miesiące po jego śmierci. Emil Karewicz spoczął w Alei Zasłużonych na Powązkach. Początkowo rodzina zapowiadała, że zostanie pochowany w na cmentarzu w Marysinie Wawerskim, jednak z inicjatywy Zaiksu miejsce pochówku legendarnego aktora zmieniono. Jego syn zapowiedział, że z czasem przeniesie prochy swojej matki, by ta mogła leżeć u boku ukochanego męża. 

To syn zaprojektował pomnik Emila Karewicza

Okazuje się, że malarz i rzeźbiarz Krzysztof Karewicz miał jeszcze jedną okazję, by uczcić pamięć ojca po jego śmierci. To on był pomysłodawcą nagrobku, który stoi w miejscu pochówku aktora. „Sam go projektowałem, dobrałem materiały, zorganizowałem odpowiednich ludzi i dopilnowałem stawiania. Starałem się, jak mogłem, pokazać jego stosunek do pracy, charakter i przy okazji oddałem w ten sposób pewien hołd tacie. Marmur był sprowadzony z Chorwacji [...], a firma kamieniarska robiła cały nagrobek i montowała według mojego projektu” wyjaśnił w wywiadzie dla fakt.pl. Częścią nagrobka jest rzeźba przedstawiająca aktora podpierającego się dłonią. Jego syn wyjaśnił ten projekt: „On był myślicielem, człowiekiem, który sporo czasu spędzał na przemyśleniach. A że nie był optymistą, tylko raczej pesymistą, więc każdą decyzję musiał dokładnie przetrawić. Siadał, podpierał się, zastanawiał i medytował. Myślę, że pomnik oddaje tatę”.

Czytaj także: Gdy Krzysztof Daukszewicz stracił żonę, wpadł w rozpacz. „Były dni, że nie wytrzymywałem. Zamykałem się w domu i zapijałem”

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale szybko zamieszkali razem. Teraz czeka ich wielka zmiana!

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MARYLA RODOWICZ o poczuciu zawodowego niedocenienia, związkach – tych „gorszych, lepszych, bardziej udanych” i swoim azylu. KAROLINA GILON I MATEUSZ ŚWIERCZYŃSKI: ona pojechała do pracy na planie telewizyjnego show, on miał przeżyć przygodę życia jako uczestnik programu… MAREK TORZEWSKI mówi: „W miłości, która niejedno ma imię, są dwa kolory. Albo biel, albo czerń. A ja mam tę biel, a to wielkie szczęście…”.