"11 minut" Jerzego Skolimowskiego polskim kandydatem do Oscara
1 z 18
Film Jerzego Skolimowskiego "11 minut" będzie kandydatem Polski do Oscara 2016 w kategorii obraz nieanglojęzyczny – zdecydowała Komisja Oscarowa, którą powołała minister kultury Małgorzata Omilanowska. Decyzję podjęto jednogłośnie.
- Wybraliśmy film jednego z najlepszych i najbardziej oryginalnych polskich reżyserów. Jego osoba i twórczość są dobrze znane i cenione na rynku amerykańskim. "11 minut" to film uniwersalny, zrealizowany dynamicznym językiem filmowym, portretujący chaos, kakofonię i pustkę współczesnego świata – powiedział Paweł Pawlikowski, przewodniczący komisji, w której skład wchodzą także m.in.: reżyser Jacek Borcuch, producentka "Idy" Ewa Puszczyńska i dziennikarka Grażyna Torbicka.
Komisja Oscarowa nie brała pod uwagę filmów "Body/Ciało" Małgorzaty Szumowskiej (laureata festiwalu w Gdyni, a wcześniej zdobywcy Srebrnego Niedźwiedzia w Berlinie), bo decyzją producenta został wycofany w tym roku z ubiegania się o nominację do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. Podobnie rzecz miała się z "Obywatelem" Jerzego Stuhra.
Po "Idzie" czas na "11 minut"
"Ida" - tegoroczny polski kandydat do Oscara - była wielkim zwycięzcą gali w Hollywood. Najpierw zdobyła dziesiątą dla Polski nominację w kategorii filmu nieanglojęzycznego, a potem pierwszego w historii Oscara. Nigdy wcześniej nie wygraliśmy statuetki w tej kategorii.
Na zdjęciu: "Ida" - tegoroczny zwycięzca Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny
Czy "11 minut" to dobry wybór? Film Skolimowskiego budzi skrajne emocje. Jedni go chwalą, inni zarzucają banał. Nawet na festiwalach filmowych w Wenecji i Gdyni, gdzie walczył o główne nagrody i przez niektórych był nawet typowany na zwycięzcę, ostatecznie nie odniósł sukcesu.
"Gazeta Wyborcza" oceniła: "Czy '11 minut' nie jest ubranym w formę kina katastroficznego wyznaniem reżysera, który łączy dwie bardzo polskie cechy: jest artystą zaangażowanym, ale zarazem outsiderem, sceptykiem? On już wie, że niczego nie da się w życiu naprawić. Ale ten znakomity film, przerzucający pomost nad całą twórczością tego reżysera, jest - paradoksalnie - obroną postawy outsidera". Tymczasem portal filmowy stopklatka.pl nie podziela tego entuzjazmu: "Mnogość wątków przeszkadza tu jednak w emocjonalnym podążaniu za bohaterami, a szkicowość poszczególnych historii nie sprzyja przejęciu się fabułą. Gdyby ten film podpisał debiutant, z pewnością wypadałoby podejść do niego inaczej. Od mistrza Skolimowskiego należy wymagać więcej".
"To są strzępki obserwacji życia"
Fabuła, z akcją osadzoną w Warszawie, przedstawia te same 11 minut z życia kilku bohaterów w równoległych wątkach dramaturgicznych. Przed upływem ostatniej sekundy jedenastej minuty ich los połączy wydarzenie, które definitywnie zaważy na ich życiu; dojdzie do katastrofy.
Obraz jest bardzo osobisty, zrodził się z przeżyć reżysera (również autora scenariusza) - śmierci jego syna. W Wenecji, gdzie film miał swoją premierę, Skolimowski wyznał: - Życie jest skarbem, ale my uświadamiamy to sobie wtedy, gdy je tracimy. Wykorzystujmy je jak najlepiej, póki żyjemy.
Na zdjęciu: Kadr z filmu "11 minut"
A na zakończonym w weekend Festiwalu Filmowym w Gdyni reżyser tłumaczył: – Formuła, którą przyjąłem w tym filmie, polega na tym, że nie ma klasycznego rozwoju akcji, opowiadanej linearnie od a do z. To są strzępki obserwacji życia. Ważne jest to, co doprowadziło tych wszystkich ludzi do tego finału. Wśród nich są ludzie winni i niewinni. Czy ci, co są winni, ponieśli karę; czy ci, co są lekkomyślni, powodują te tragiczne wydarzenia; kto na co zasłużył - to są pytania, które można sobie zadawać po tym filmie.
W filmie Skolimowskiego, który jest koprodukcją polsko-irlandzką wystąpili m.in. Richard Dormer, Wojciech Mecwaldowski, Paulina Chapko, Dawid Ogrodnik, Andrzej Chyra, Agata Buzek, Piotr Głowacki, Mateusz Kościukiewicz i Jan Nowicki.
Do kin w Polsce "11 minut" trafi 23 października.
2 z 18
3 z 18
4 z 18
5 z 18
6 z 18
7 z 18
8 z 18
9 z 18
10 z 18
11 z 18
12 z 18
13 z 18
14 z 18
15 z 18
16 z 18
17 z 18
18 z 18