W najnowszym numerze „VIVY!” Julia Pogrebińska i John Scott udzielili pierwszego wspólnego wywiadu. Jogin i aktorka opowiedzieli w nim Katarzynie Sielickiej m.in. o ślubie, bliskości oraz tym, czym jest dla nich joga.

Reklama

Zobacz też: Julia Pogrebińska wyszła za mąż! Zobacz, jak wyglądała gwiazda „Pierwszej miłości” w sukni ślubnej

Julia Pogrebińska o John Scott o jodze i różnicy wieku

Zobacz także

– Nie byłaś z nikim związana, gdy poznałaś Johna?

Julia: Nie. Bardzo dobrze, bo niczego nie musiałam przerywać. John też niczego nie przerywał. Oboje byliśmy gotowi na ten związek. Widziałam, że John jest doświadczonym nauczycielem, różnica wieku między nami jest zauważalna.

– Przeszkadza Wam?

Julia: Nie, w ogóle. Najgorzej, kiedy masz faceta, który nigdy nie dorósł. John jest facetem, który dorósł, ale zachował w sobie coś z chłopca. Ma swoją filozofię życia, wie, czym jest joga, i potrafi odpowiedzieć na takie pytania, na które nie ma łatwych odpowiedzi. To mnie cały czas intryguje. A czasem John jest totalnym dzieciakiem.

– Musiał Ci się po prostu podobać.

Julia: Też. Ale to przyszło później. Na początku mnie zafascynował jako człowiek i myślę, że bez tego nigdzie byśmy nie ruszyli.

John Scott i Julia Pogrebińska o ślubie

– Jesteście joginami, ale Wasz ślub był bardzo tradycyjny. To była szkocka ceremonia. Dlaczego?

Julia: Bo oboje mamy szkockie korzenie.

John: Moi rodzice byli Szkotami. Urodziłem się w Nowej Zelandii, ale moją ojczyzną jest Szkocja. Rodzice już odeszli. Jednym z moich ulubionych filmów jest „Braveheart”. Waleczne serce jest rebeliantem. Jogin też jest rebeliantem. Kiedy jestem w Szkocji, czuję to, szczególnie kiedy noszę kilt. Kiedy rodzice odeszli, moja siostra i ja zabraliśmy ich prochy na jedną z wysp, gdzie moi rodzice dorastali. Wypłynęliśmy małą łódką w morze i rozsypaliśmy prochy, które w wodzie połączyły się. Padał deszcz. Piliśmy whisky i brandy, żeby nie smucić się, tylko celebrować ten moment. W Szkocji mamy klany. Ja się nazywam John Scott. Mottem mojego klanu jest AMO – kocham.

Julia: Grantowie z kolei to rodzina, z której ja pochodzę. Mój prapradziadek pochodził ze Szkocji, ale połowę życia spędził na Syberii. Zakładał linie telegraficzne z Syberii do Chin. Wykonał pierwszą mapę pustyni Gobi, przez którą przemaszerował, mając drewnianą nogę. Spotkał moją praprababcię Varvarę, z którą ożenił się w Irkucku i zabrał ją do Szkocji.

– To jest rodzina Twojej mamy.

Julia: Tak. Rodzice mojego taty pochodzą z Ukrainy.

– A po co Wam w ogóle był ślub?

John: Przede wszystkim mówienie „moja dziewczyna” do Julii od początku wydawało się mało pojemne. Podjęliśmy tę decyzję dość szybko, bo jak naprawdę wiesz, że chcesz z kimś być, to nie ma na co czekać. To jest moje drugie małżeństwo. Moja pierwsza żona też ponownie wyszła za mąż. Dla moich dzieci to też jest ważne, że choć rodzice już nie są razem, oboje są szczęśliwi. To daje im większe poczucie bezpieczeństwa.

Julia: India, córka Johna, wraz ze swoim chłopakiem byli na naszym ślubie. Także moi i Johna przyjaciele.

John: Gdy spotkałem Julię, miałem swój ciężki bagaż. Ale kiedy znasz siebie i wiesz, kim jesteś, i akceptujesz to, to cię nie ciągnie w dół. Nasza przeszłość nas nie hamuje. Ruszamy razem odkrywać nowe rzeczy.

Julia: Moja mama nie miała takiego szczęścia jeśli chodzi o miłość. Dlatego kiedy widzi nas razem, to niemalże skacze z radości. Rodzice nie są już razem. Mój dom miał patriarchalne zasady. Myślę, że nigdy nie zgodziłabym się na tradycyjną rolę kobiety, szczególnie kobiety na Wschodzie. Nie będę o tym opowiadać, ale musiałam przejść długą drogę, żeby się cieszyć i doceniać swoje życie.

– Mama mówiła Ci kiedyś, że w relacjach z mężczyznami powinnaś być łagodna i oddana.

Julia: A we mnie się burzyło. Mam ogromny szacunek do mojej mamy, dużo jej zawdzięczam, ale mamy odmienne charaktery.

– Ty też jesteś rebeliantką?

Julia: Myślę, że tak. Łagodność jest dobra, kiedy pewne odpowiedzi już masz. A kiedy ich szukasz, musisz mieć odwagę.

John: My jesteśmy jin i jang. Julia może być bardzo łagodna, wtedy ja jestem bardzo mocny. I to się zmienia. Ja jestem zachwycony, że ta relacja jest nieograniczona. To jest radość, bez zazdrości. Kiedy widzę, że Julia się śmieje, kiedy na przykład jest na planie, to jej radość mi się udziela. Kiedy ja jestem na zajęciach, ona cieszy się, że może to ze mną dzielić. Energia między nami ma podwójną moc, bo jest nas dwoje.

– Powiedziałaś, że w Twoim życiu to ludzie decydują o tym, gdzie czujesz się jak w domu. Gdzie teraz jest Twój dom?

Julia: W Polsce. John jest tej klasy nauczycielem, że może uczyć wszędzie. Możemy mieszkać w Indiach, w Chinach, we Włoszech, w Anglii. Tak naprawdę mogę przyjechać zewsząd, żeby zagrać.

– Ale kiedy oboje myślicie: dom, to myślicie: Polska?

John: Jako nasza baza i nasze korzenie to tak. Chcemy mieć tutaj swoje gniazdo. W lecie chciałbym spędzać tu więcej czasu, jesień wolałbym spędzać w Szkocji i pracować.

– Mówi się, że joga jest teraz modna. Instagram pełen jest zdjęć dziewczyn w kolorowych legginsach w skomplikowanych asanach.

John: Są dwie jogi. Modna joga i joga. Joga jest, była i będzie. Moda zniknie, tak jak aerobik Jane Fondy. Ludzie potrzebują jogi i nawet jak moda zniknie, joga zostanie. W życiu musi być jakaś forma dyscyplinująca, praktyka, której się trzymasz. Ja sam, kiedy zaczynałem, nie przechodziłem przez drzwi z napisem „duchowość”, tylko przez drzwi z napisem „zdrowie i fitness”.

Julia: Miał 30 lat, kiedy zobaczył swojego pierwszego nauczyciela, Dereka – wielki facet, który wyglądał jak bóg – i wtedy John pomyślał: Ja chcę wyglądać tak jak on. I to nie była zazdrość, to była inspiracja!

John: Niektórzy z praktykujących „modną jogę” znajdą drzwi, które zaprowadzą ich dalej. To zawsze jest dobre.

John Scott i Julia Pogrebińska o seksie

– Sting powiedział, że dzięki jodze może uprawiać seks przez 10 godzin. To możliwe?

Julia: Naprawdę? John, nie wiem, czy chcesz to komentować?!

John: Jest rajas, sattva i tamas. Rajas to ruch, akcja, sattva – kontemplacja, medytacja, tamas – regeneracja, odpoczynek. To cykl energii. Narodziny, życie, śmierć. I też gra wstępna, szczyt i zasypianie razem. Wszystko musi pozostawać w równowadze. Przeciętny człowiek chce szybkiego efektu. Trzy minuty, może kawa, papieros i koniec. Ale jeśli jesteś w relacji i chcesz zostać w tym stanie z kimś długo, to musisz pracować nad równowagą w tym cyklu.

Julia: Równowaga powinna być w każdej dziedzinie życia. Współczesny świat często wymaga od nas, by ciągle się wspinać i pracować na najwyższych obrotach. Czasem ludzie biorą na siebie ogromną ilość pracy, bo mają świadomość, że za chwilę dobra passa może się skończyć. I potem zdarzają się momenty kompletnego wypalenia. W tym nie ma żadnego balansu, żadnej równowagi.

John: To jest tak jak w naturze. To, co Sting powiedział, nie dotyczy tylko seksu. To wzrastanie razem jak drzewa. To metafora życia.

Cały wywiad przeczytasz w najnowszym numerze dwutygodnika „VIVA!”, dostępnym w kioskach i salonach prasowych od czwartku 14 grudnia.

Mateusz Stankiewicz/AF PHOTO
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama