Kilkanaście dni temu Ania Starmach podzieliła się radosną informacją o tym, że za kilka miesięcy znów zostanie mamą. Jurorka programu Masterchef Junior dzielnie łączy pracę nad show i obowiązki związane z wychowywaniem córki Jagny. Podczas ostatnich nagrań hitu TVN zapytaliśmy miłośniczkę wypieków o to, jak się czuje.
Ania Starmach o samopoczuciu w ciąży
Na początku naszej rozmowy Anna Starmach zdradziła nam, dlaczego podjęła z mężem decyzję, że chcą mieć kolejne potomstwo. „Bardzo chciałam, żeby Jagna miała rodzeństwo także bardzo się cieszę, że już wkrótce to się wydarzy. Mamy tylko nadzieję wraz z mężem, że będę czuła się teraz tak dobrze jak w pierwszej ciąży i że wszystko z dzieciątkiem będzie dobrze. Myślcie o mnie ciepło”, powiedziała VIVIE.pl gwiazda.
Dodała też, że na planie Masterchefa Juniora nie wszystko jej wolno. „Produkcja to jest taka moja rodzina, bo znamy się już 10 lat. Nie pierwszy raz jestem w ciąży tu na planie. Teraz, gdy oczekują na poród, nie wszystko mogę jeść. Na przykład dziś w studiu mamy sushi i ja nie będę go częściowo jadła. Spróbuję tylko ryżu, bo surowa ryba nie jest wskazana”, wyznała nam jurorka. „Poza tym dopóki czuję się dobrze to nie mam specjalnych potrzeb”, dodała.
Kilka zdań o tym, jak przebiega ciąża ulubienica widzów opisała też na swoim Instagramie. „Po dość ciężkim pierwszym trymestrze wreszcie odzyskuję siły. Tzn. nadal mogłabym spać 16h ale na szczęście powrócił apetyt”, czytamy w sieci. „Teraz jak nigdy chcę dbać o siebie i swój organizm, aby potem on znalazł siły na dbanie o małego dzidziusia. Chociaż oczywiście o ile napisać to prosto, o tyle wykonać trudniej. Bo gdy wracam po całym dniu na planie, i marzę tylko o kąpieli i spaniu w domu, wtulają się we mnie małe Jagienkowe rączki i słyszę "mamo cytaj mi cytaj, baw sie ze mną i rób fikolki" Także tak...”, dopisała przyszła podwójna mama.
A czy córka Jagna była kiedyś na planie odwiedzić sławną mamę? Dowiedzcie się z naszego wideo! Z kolei już na wiosnę zapraszamy do oglądania kolejnej edycji show MasterChef Junior.
