Dzieci i wnuki znanych gwiazd zazwyczaj odczuwają więcej plusów, niż minusów z tytułu tego, że ich bliscy są znani. Monika Miller, wnuczka byłego premiera wyznała już w rozmowie z VIVĄ!, że przez popularność dziadka koledzy z podstawówki i gimnazjum dokuczali jej. Teraz w programie Krzysztofa Ibisza Demakijaż opowiedziała o walce, jaką stoczyła sama ze sobą - o świadomości nadwagi, walce z akceptacją, bulimią i anoreksją. Mimo ciężkich doświadczeń, wciąż zmaga się z problemami zdrowotnymi...
Monika Miller o walce z bulimią i anoreksją
Monika Miller była gościem w programie Demakijaż. Jako licencjonowany grafik ze swojego ciała stworzyła płótno, na którym tatuaże odzwierciedlają jej myśli, osobowość i najważniejsze momenty z życia. Fotomodelka mówi wprost: „Przez tatuaże zawsze łatwo jest mnie rozpoznać, zapamiętać”. Nic dziwnego, że mówi się, że przekraczanie granic weszło jej w krew. Zanim jednak zdecydowała się na tak oryginalny wizerunek, poznała jasne i ciemne strony życia. Jak się okazuje, wcześniej Monika Miller ważyła 18 kilogramów więcej.
Z tego powodu miała jednak wiele nieprzyjemności: „Pierwszą rzeczą, jaką wszyscy widzieli była otyłość i tatuaże. Po zdaniu matury dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak wyglądam. Wcześniej nie zauważałam tego, byłam zainteresowana szkołą. Zdałam sobie jednak sprawę, że ze względu na moją wagę, wygląd, ludzie traktują mnie inaczej”, opowiada Krzysztofowi Ibiszowi.
„Zaczęło się od anoreksji, później była bulimia. Czytałam takie opowieści, że osoby, które wpadają takie problemy odżywiania, bardzo późno zdaja sobie sprawę z tego, żę to jest poważna sprawa. Ja zdałam sobie z tego sprawę po dwóch miesiącach i poznałam osoby, które mi pomogły z tego wyjść”, zdradza. Na początku chciała zrzucić tylko zbędne kilogramy, ale to szybko stało się jej obsesją: „Chciałam przestać, ale po zjedzeniu nawet kanapki szłam wymiotować, To było silniejsze od tego, że nie chciałam wymiotować. To był taki nawyk”, wyjawia.
„Moje znajome zaczęły się martwić, rozmawiali ze mną, ja ostatnia zdałam sobie z tego sprawę”, opowiada.Wydobycie się z kłopotów z odżywianiem nie było łatwe. „Na początku trafiłam do psychoterapeuty i zaczęłam pracować na tym problemem, i już po dwóch tygodniach zauważyłam zmiany. Oprócz tego wpadłam w nowe towarzystwo, przez ich chęci, zobaczyłam inną perspektywę życia”, mówi Monika Miller.
Niestety powrót do zdrowia nie był łatwy, a jej zachowanie pod wpływem choroby miało przykre konsekwencje: „Przez wymiotowanie i bardzo długie okresy w których nic nie jadłam, najpierw pojawiły się problemy z refluksem, musiałam jeść co 15 minut. Później okazało się, że nabawiłam się dużej przepukliny przełyku i musiałam po trzech latach zrobić sobie operację”, mówi.
Okazuje się, że choć okres choroby ma już za sobą to wciąż nie jest w pełni zdrowa: „Do tej pory zmagam się z problemami zdrowotnymi, którymi sama byłam współtwórcą”, wyjawia.

