Mika Urbaniak szczerze o walce z nałogiem i problemach psychicznych. „Pomyślałam, że dla mnie picie jest rozwiązaniem idealnym"
„Ludzie, którzy doświadczyli tego piekła, muszą usłyszeć, że można z niego wyjść", dodała.
- Beata Nowicka, Karol Sowa
Jej unikalny, pełen melancholii głos hipnotyzuje. Wychowana przez dwójkę legendarnych artystów – Urszulę Dudziak i Michała Urbaniaka wbrew pozorom nie miała życia usłanego różami. Mika Urbaniak bez znieczulenia opowiada Beacie Nowickiej o życiu w szponach nałogu i choroby psychicznej. Poruszające!
Jak wygląda piekło?
Jest przerażające. Nie ma tam światła, czułości. Jakiejkolwiek nadziei. Czujesz rozpacz, ogromne przygnębienie. To okrutne miejsce, które – niestety – dobrze poznałam. Potrzebowałam wielu lat, żeby się stamtąd wydostać. Dlatego napisałam tę książkę. Czuję misję, żeby łamać tabu związane z chorobami psychicznymi. Wiem, że ludzie, którzy doświadczyli tego piekła, muszą usłyszeć, że można z niego wyjść.
Urodzona w Nowym Jorku, śliczna, utalentowana dziewczyna, córka dwóch geniuszy muzyki: Urszuli Dudziak i Michała Urbaniaka. A jednak tam trafiłaś…
Przez pierwsze lata moje dzieciństwo to był raj, ale pamiętam go jak przez mgłę: wspólne podróże pociągami, w tle muzyka, śpiewy, śmiech. Często bawiłam się mikrofonem, naśladowałam rodziców. Kochałam ich i podziwiałam. Byłam daddy’s little girl. Żyliśmy w tym samym muzycznym świecie. Kiedy zrozumiałam, że od nas odchodzi, nie potrafiłam się z tym pogodzić. Miałam sześć lat. Czekałam na niego latami. Odwiedzał nas, ale potem wracał do swojego nowego życia.
W książce piszesz: „Stałam się obserwatorką tego, jak z naszej rzeczywistości znikały po kolei jego rzeczy, zapach, głos, twarz, a on stał się ojcem od święta”.
Dla każdego dziecka rozwód rodziców to dramat. Po nim stałam się zamknięta w sobie, introwertyczna. Kasia, moja starsza siostra, była bardziej otwarta, mówiła głośno o tym, co się z nią dzieje. Ja chłonęłam rzeczywistość i zapisywałam ją w pamiętnikach. Piszę je od szóstego roku życia. Chodziłam do katolickiej, surowej szkoły. Dzieciaki z nas kpiły, wyśmiewały nasze pochodzenie. Wtedy polish jokes były okrutne. Nie radziłam sobie z matematyką, nauczycielka mnie upokarzała. To było nie do zniesienia. Coraz bardziej zamykałam się w sobie. Najcudowniejsze wspomnienia mam ze Szwecji, z domu wujka. Uwielbiałam tam jeździć. Wujek i ciocia tworzyli pełną rodzinę, były zabawy z kuzynką: domek na drzewie, poszukiwania skarbów, wycieczki nad jezioro. W pamiętnikach pisałam, że odliczam dni do wyjazdu.
A potem wracałaś do rzeczywistości. Pierwszy kieliszek wypiłaś w wieku 14 lat. Wciąż pamiętasz, co wtedy poczułaś?
Ten kieliszek sprawił, że poczułam się silna, atrakcyjna, bezpieczna. W jednej chwili stałam się dziewczyną z marzeń, o której pisałam w pamiętniku. Do dziś pamiętam, jak z Kasią i jej paczką leżymy na trawie w Central Parku i szczęśliwi patrzymy na księżyc. Stan upojenia był cudowny. Pomyślałam, że dla mnie picie jest rozwiązaniem idealnym. Nie wiedziałam wtedy, że również drogą do piekła…
Zobacz także
CZYTAJ TEŻ: Marina Łuczenko-Szczęsna przerywa milczenie! Tak mówi o małżeństwie, samotności i sile rodziny
Mika Urbaniak, VIVA! marzec 2023, 6/2023
Nikomu się nie zwierzałaś, jak się czujesz, co Cię dręczy?
Nigdy nie dzieliłam się swoimi uczuciami, problemami. Nie rozmawialiśmy o tym w domu. Nikt nie pytał: „Co dzisiaj wydarzyło się w szkole?”. Problemy rodziców i ich życie były pilniejsze, bardziej dramatyczne, potrzebowały natychmiastowego rozwiązania. Mama dopiero po latach dowiedziała się, co działo się w szkole. Ale wtedy musiała ratować rodzinę. Ciężko pracowała, żeby zarobić na życie. Były okresy, kiedy ruszała w trasę, która trwała dwa miesiące, grała 80 koncertów. Nie było jej łatwo. Sama długo cierpiała po odejściu ojca. Dla mnie to było przyśpieszone dojrzewanie. Obie z Kasią miałyśmy poczucie, że musimy matkę chronić. Po latach, na terapii, zrozumiałam, że to było ponad moje siły.
Bo to było ponad siły nastolatki. Ze spokojem opowiadasz o trudnych rzeczach, a ja patrzę w Twoje ogromne, radosne oczy i żal mi tamtej dziewczynki.
Mnie też. Gdybyś mnie poznała w tamtych czasach, widziałabyś różnicę w oczach. Miałam zaszklone oczy, był w nich strach. Słuchałam dużo muzyki, to był mój azyl. Jeździłam na rolkach. Alkohol dawał mi poczucie siły, sprawczości. Nie bałam się niczego. Ludzie wpadają w nałogi z różnych powodów, czasami trudno jednoznacznie stwierdzić, co było przyczyną. Na jednej z terapii usłyszałam, że każdy nałóg bierze się z braku. Z pustki. Wewnętrznej samotności. W pamiętnikach pisałam: „Szkoda, że ja nie mam z kim porozmawiać. Bardzo by mi się przydała bliska osoba, ale damy sobie radę, Mikuś!”.
Dzięki niemu przeżyłaś. Kiedy zrozumiałaś, że przekroczyłaś granicę?
Kiedy zaczął mi się urywać film i pojawiły myśli: Szkoda, że nie mogę pić w trakcie dnia, na przykład przed wyjściem na zajęcia. Nie robiłam tego, ale myślałam o tym. Byłam studentką Bard College. Złapałam się na tym, że wszędzie szukałam alkoholu. Imprezowałam, piłam coraz więcej, czułam, że spadam. W końcu porzuciłam wymarzoną szkołę, bo nie potrafiłam pić i się uczyć. Już wtedy miałam pierwsze manie, ale nie wiedziałam, co to jest. Kiedy mama z powodów zawodowych przeprowadziła się do Polski, też tu przyjechałam. Zaczęła się zabawa na całego. Złe stany psychiczne się nasilały. Lęk zagłuszałam alkoholem. Mama zobaczyła skalę mojego uzależnienia i była załamana. Próbowała mi pomóc, ratowała z różnych opresji, ale nie było ze mną rozmowy. Miałam pretensje, że mnie nie rozumie, czułam do niej złość, że znalazłam się w takiej sytuacji, i byłam nieszczęśliwa, że to czuję. Przez lata żyłam w amoku alkoholowo-chorobowym, który powodował, że traciłam poczucie czasu. Kiedy sięgam pamięcią wstecz, mam czarne dziury. Musiała wydarzyć się ta wstrząsająca historia, kiedy…
…znaleziono Cię przed szpitalem nieprzytomną, okradzioną, pobitą, zakrwawioną. Kiedy odzyskałaś przytomność, lekarz powiedział, że właściwie powinnaś nie żyć. Miałaś we krwi śmiertelną dawkę alkoholu. Ponad pięć promili…
Pamiętam przebłyski, pojedyncze flesze. Ryczałam, krzyczałam. Najbardziej uderzyło mnie przerażenie mamy. Ja wtedy nie kochałam siebie, ale po jej reakcji zrozumiałam, że cudem uniknęłam śmierci. Michał i jego żona Dosia również próbowali mi pomóc. Ojciec wspierał decyzje mamy, myślę, że miał poczucie winy. Lekarz uświadomił im, że potrzebuję ultimatum. Wtedy mama po raz pierwszy postawiła sprawę twardo: albo idę na odwyk, albo wyprowadzam się. Taki wybór jest dla rodzica koszmarem. Strasznie się bała. Ja też. Na odwyku spędziłam osiem tygodni.
Cały wywiad w najnowszym numerze magazynu VIVA!
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Dorota Pomykała: „Lęk towarzyszył nam za każdym razem, gdy tata opuszczał dom”
Mika Urbaniak, VIVA! marzec 2023, 6/2023