Patryk Rożniecki
Fot. archiwum prywatne
TYLKO NA VIVA.PL

Taniec na szpilkach w męskim wykonaniu. Patryk Rożniecki zmienia życie kobiet! 

„Pomagam im odkryć swoją kobiecość i nosić ją blisko”, mówi artysta

Olga Figaszewska 16 maja 2020 12:51
Patryk Rożniecki
Fot. archiwum prywatne

Choreograf, tancerz, pedagog, a przede wszystkim artysta. Polska usłyszała o nim w 2008 roku, kiedy wziął udział w drugiej edycji programu You Can Dance Po Prostu Tańcz. Od tamtej pory wciąż się rozwija i podbija świat. Patryk Rożniecki współpracuje z gwiazdami polskiej sceny muzycznej, tworzy choreografie do teledysków oraz naucza na swoich autorskich warsztatach. Kilka lat temu rozpoczął prawdziwą rewolucję, zachwyca w tańcu High Heels i zmienia życie Polek. Na jego warsztatach tańca na szpilkach zdobywają pewność siebie, uczą się sensualności. „Pomagam im odkryć swoją kobiecość i nosić ją blisko”, mówi. Taniec na szpilkach w męskim wykonaniu wciąż wzbudza wiele emocji. Dlaczego Patryk Rożniecki zdecydował się właśnie na ten styl? Co mu daje? Co artysta zdradził nam na temat swojej pasji?

Chodzisz na szpilkach lepiej niż kobiety! Kiedy i jak rozpoczęła się Twoja przygoda z High Heels?

Wszystko zaczęło się dwanaście lat temu w You Can Dance. Przygotowywałem się do solowych występów, którymi miałem zachwycić dwa miliony Polaków! Dlatego poszukiwałem rzeczy ekscentrycznych, wyjątkowych. Wtedy zobaczyłem nowojorskiego tancerza Jonte, który występował na szpilkach. Przemawiał przez niego wyłącznie ruch. Byłem zachwycony! Poza tym szpilki jako atrybut zawsze przykuwały moją uwagę. Były symbolem sceny, na której widziałem Lenny’ego Kravitz’a czy Prince'a. Obiecywałem sobie, że kiedy przyjdzie właściwy moment ja też założę szpilki i będę tworzył.

 Stało się i mam wrażenie, że dokonałeś jakiejś niesamowitej rewolucji!

Rozsmakowałem się w tym artystycznie. Przede wszystkim wystąpiłem w spektaklu „Klatka Wariatek – La Cage aux Folles” w Teatrze Komedia. Wywalczyłem rolę świeżo po powrocie ze szkoły w Danii. Czułem, że jestem gotowy, by rozwinąć karierę. Wcielanie się w Monique w spektaklu „Klatka Wariatek” była dla mnie rewolucyjnym przeżyciem. Przez trzy lata byłem drag queen, postacią na szpilkach. Siedem kilo w dół, połowa brwi, woskowanie całego ciała, szpilki, stringi, nagość na scenie, stanik, który powodował, że drętwiała mi cała klatka.

I jak to się dzieje, że mężczyzna uczy kobiety chodzenia na szpilkach i seksapilu?

Po premierze spektaklu Kasia Figura powiedziała mi, że byłem najbardziej kobiecą wariatką. To niesamowite doświadczenie, ale przy tym bardzo obciążające. Postanowiłem wykorzystać zdobyte doświadczenie i dzielić się nim z innymi. Nie mówię kobietom o tym, jak być kobietą. Nigdy się nią nie czułem, ani nie chciałem nią być. Czuje się świetnie jako koleś na szpilkach. Bo High Heels to przede wszystkim nauka sensualności i budowanie pewności siebie. To bycie tu i teraz ze wszystkimi swoimi atrybutami oraz niedoskonałościami.

Co było dla Ciebie najtrudniejsze?

Reżyser na każdej próbie zwracał mi uwagę, że jestem zbyt męski! To mnie dziwiło, ponieważ przywykłem raczej do przeciwstawnych określeń. Byłem jednocześnie zbyt i za mało męski, zbyt i za mało kobiecy. Nie pasowałem nigdzie. Zależało mi na znalezieniu przestrzeni, w której mogę być sobą i będę czuł swobodę działania. Ale gdy powie się "A" ciężko jest wrócić, jak gdyby nic się nie wydarzyło, bo doświadczenia nas kształtują.

Patryk Rożniecki
Fot. archiwum prywatne

I dlatego zacząłeś prowadzić zajęcia High Heels. To był też chyba dla Ciebie przełomowy czas.

Musiałem znów dobrze poczuć się ze sobą. Mam ogromne wsparcie od mojej narzeczonej. To Asia kupiła mi pierwszą parę szpilek! Zamówiła je specjalnie z Wielkiej Brytanii. Zrozumiałem, że to jest ten taniec, ten styl, który mógłbym wykonywać. Coś co pozwali mi jednocześnie być sobą i wybić się z tłumu, być unikatowym. Nie często mamy taką możliwość. Warsztaty high heels, które prowadzę to mój świat. Buduję go na własnych doświadczeniach, przeżyciach, odurzam się muzyką.

To fascynujące, że poprzez taniec pomagasz nam, kobietom odzyskiwać poczucie pewności siebie. Bardzo Cię za to podziwiam.

Dzięki temu czuję, że lepiej was poznaje i obserwuję. Jesteście kosmosem. Kiedy zaczynam warsztaty zawsze powtarzam, że moje kursantki są w dobrych rękach i jedyne, o co proszę, to by otworzyły przede mną swoje serca. A ja tylko uczę je nosić kobiecość blisko siebie i nie bać się być sobą.

Podobno jesteś bardzo wymagającym trenerem.

Pewnie dlatego, że sam miałem takich nauczycieli. Przede wszystkim jestem bardzo krytyczny wobec siebie. Rzadko cieszę się z sukcesu. Zdaje sobie również sprawę z tego, że nasz wewnętrzny krytyk, schematy postrzegania świata i siebie nie są tak łatwe do zmiany, napotykamy opór. Moje bycie wymagającym to po prostu świadomość, że rozwój wymaga pracy nad sobą i nie zawsze przychodzi nam to łatwo.

Patryk Rożniecki, tancerz
Fot. archiwum prywatne

Zawracasz kobietom uwagę na ulicy, kiedy widzisz, że mogłyby coś w swoim poruszaniu się na obcasie poprawić?

Rzadko można spotkać dziewczynę, która dobrze chodzi na szpilkach. Za słowem dobrze kryje się odpowiednia rytmika, przenoszenia ciężaru, zdrowie dla kręgosłupa. Dzieje się tak gdyż nikt ich tego nie uczył, a społeczeństwo uznaje, że powinny się z tym urodzić. Tak nie jest. Zdarza mi się dawać wskazówki znajomym dziewczynom, ale zdaje sobie sprawę, że zaczepka na ulicy może dać tylko odwrotny skutek.

Uczyłeś też polskie gwiazdy.

Z Justyną Steczkowską pracowaliśmy podczas „Tribute To…” poświęconym wielkim artystom. Uczyłem ją choreografii do piosenki Prince’a, radziłem, jak się poruszać na szpilkach na scenie, by czuć się komfortowo. Pracowałem również z Ramoną Rey, a także Klaudią Szafrańską, a nawet z Mateuszem Banasiukiem, który wcielał się w postać Lady Gagi w „Twoja Twarz Brzmi Znajomo”. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek założy szpilki! To było dla niego interesujące przeżycie.

Patryk Rożniecki, tancerz
Fot. archiwum prywatne

Początki Twojego tańca na szpilkach wcale nie były takie proste.

W Warszawie nikt nie chciał nawet o tym słyszeć. Za każdym razem powtarzano mi, że szpilkami będę niszczył parkiet, który kosztował 15 tysięcy. Kilka lat temu styl High Heels był zupełnie nieznany. Dzięki uprzejmości zaufanych osób dopiero poza stolicą mogłem przeprowadzić pierwsze warsztaty. Zupełnie nie miałem pojęcia, jak opanować swój stres przed prezentacją swojej osoby w zupełnie innej odsłonie. Jednak teatr a sala taneczna to dwa różne światy. W końcu udało mi się okiełznać stres wraz z nabywanym doświadczeniem.

Taniec na szpilkach w męskim wykonaniu kilka lat temu był dość kontrowersyjnym stylem tańca. Nadal tak jest? Czy zdarza Ci się słyszeć uszczypliwości?

Rzadko, a na nieprzyjemności zawsze reaguję i chętnie wchodzę w dyskusje aby poznać perspektywę drugiej osoby. Rozumiem, że dla społeczeństwa facet na szpilkach to coś nietypowego. Dla mnie najważniejsze jest bycie w zgodzi samym sobą, samorealizacja i wsparcie od moich najbliższych.

Patryk Rożniecki
Fot. Archiwum prywatne

Warto walczyć. Cieszę się, że to zrobiłeś, bo widzę człowieka spełnionego i szczęśliwego.

Tak! Długo podróżowałem w poszukiwaniu siebie. Wiesz, jestem nauczony stać w linii za kimś, za szyldem. Często byłem niewymieniany w napisach końcowych. Nigdy mi to nie dawało pełnej satysfakcji. A ponieważ miarą sukcesu jest skuteczność… To w końcu następuje przełom. Ale dopiero wtedy, gdy walczysz o siebie i nie boisz się żyć.

Powiedzmy to głośno, a może przypomnijmy, że to mężczyźni byli pierwszymi użytkownikami wysokich obcasów!

Były symbolem siły i męskości! Historia mówi o tym, jak pewnego dnia jeden wysoko postawiony mężczyzna oglądał balet, w którym występowali kobieta i mężczyzna. Ona bardzo androgeniczna, on smukły. Nie widział między nimi różnicy, był zniesmaczony. Dał kobiecie szpilki, by wydobyć z niej kształt i linię. Właśnie tak w latach 20. szpilki wkroczyły na scenę. Potem zaczęły pojawiać się w burlesce. Dziś nawet w Nowym Jorku za normę jest przyjęte, że mężczyźni chodzą na szpilkach! To mi dodało otuchy.

I odwagi. Taniec zmienił Twoje życie.

Tak, bo wybrałem model rodziny, który nie pasuje do tradycyjnego. Mam kobietę, jestem zaręczony, planujemy ślub. Taniec pokazał mi, że warto go kochać i warto na niego postawić w tym kraju. Mówi się, że to zawód, który nie da ci stabilizacji finansowej, nie mówiąc o emocjonalnej równowadze. A on właśnie tę stabilność mi dał. Taniec nauczył mnie kontroli ciała, emocji i okiełznania mojego ADHD (śmiech). Cieszę się, że mam takie szalone życie. Nigdy nikt nie pomagał mi w dążeniu do marzeń. Na pierwsze Mistrzostwa Polski pojechałem dzięki dofinansowaniu i zdobyłem medal. Przeszedłem pewną drogę i nie ma odwrotu. Taniec to pierwsza miłość, która pozostanie ze mną na zawsze. 

Patryk Rożniecki, tancerz
Fot. archiwum prywatne

Wideo

Bogna Sworowska o pracy w modelingu kiedyś i dziś…

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

FILIP CHAJZER w poruszającej rozmowie wyznaje: „Szukam swojego szczęścia w miłości, w życiu, na świecie…”. GOŁDA TENCER: „Ludzie młodzi nie znają historii. Patrzą do przodu (…). A ja robię wszystko, by ocalić pamięć”, mówi. JAN HOLOUBEK i KASPER BAJON: reżyser i scenarzysta. Czego nie nakręcą, staje się hitem. A jak wyglądają ich relacje poza planem filmowym? MONIKA MILLER od lat zmaga się z depresją i chorobą dwubiegunową, ale teraz za sprawą miłości pierwszy raz w życiu jest szczęśliwa.