Młodzi, piękni, popularni. Gdy Krystyna Mazurówna miała zaledwie 18 lat, dostała od krytyka filmowego Zygmunta Kałużyńskiego złotą radę. Powiedział jej, że w Polsce liczą się trzej mężczyźni: Krzysztof Teodor Toeplitz, Sławomir Mrożek i Wacław Kisielewski. Posłuchała. Z pierwszym była przez kilka lat, ale rozstali się, bo „chciał ją zmienić w burżuazyjną, elegancką panią domu”. A ona była artystką i wolnym duchem. Z drugim jedynie romansowała. Z trzecim połączyło ją uczucie i wydawali się parą idealną. On był piekielnie zdolnym pianistą, znanym z duetu „Marek i Wacek”. Podbili sale koncertowe w Europie, zaś z ich popularnością na Zachodzie nikt w PRL-u nie mógł się równać.

Reklama

Ona była pierwszą w Polsce tancerką tańca nowoczesnego, jazzowego, która dawała popisy do muzyki młodych kompozytorów Krzysztofa Komedy i Andrzeja Kurylewicza. Plotkowano o niej. Była „tą Mazurówną”. Wszystko jednak w przypadku tej pary poszło nie tak... Jakie były losy Krystyny Mazurówny i Wacława Kisielewskiego?

Wacław Kisielewski: czarujący uwodziciel

Poznali się w latach 60. podczas jednego z telewizyjnych nagrań. Wacław Kisielewski miał ogromne powodzenie u kobiet. Jak pisał Lucjan Kydryński, kobiety lgnęły do niego, miał humor, wdzięk i fantazję. Jego brat Jerzy opowiadał, że kiedyś Wacław wszedł do windy, którą jechały trzy dziewczyny i wszystkie trzy były związane z nim w różnych okresach. „Miał dar roztaczania wokół siebie uroku. Nie był wyczynowcem, ale kobiety łatwo mu ulegały”.

Spodobał się też Krystynie Mazurównie. Była wtedy po rozstaniu z Krzysztofem Teodorem Toeplitzem, którego nazywała swoim nieślubnym mężem, miała małego synka Kacpra. Miała też za sobą małżeństwo ze znanym aktorem i amantem Tadeuszem Plucińskim. Zapamiętała je jako największą pomyłkę swojego życia. Byli ze sobą właściwie trzy miesiące, potem toczyli wojnę o majątek, podobno rozwód kosztował Mazurównę fortunę.

Zobacz też: Kim była Gabriela Obremba, pierwsza żona Andrzeja Wajdy? Zakochała się w nim bez pamięci

Zobacz także

Krystyna Mazurówna oraz duet „Marek i Wacek", 1967 rok. Fot. JAN ZELMAN/ARCH. RODZINY KSIELEWSKICH/FOTONOVA

Krystyna Mazurówna: jej tata miał co do niej inne plany

Oboje z Wacławem mieli trochę podobną historię, pochodzili z elitarnych domów i od zawsze chcieli być artystami. Krystyna Mazurówna urodziła się w 1939 roku we Lwowie, była córką Stanisława Mazura, wybitnego matematyka, współtwórcy lwowskiej szkoły matematycznej, współpracownika Stanisława Banacha. Mama zajmowała się domem. Przyszła tancerka swoje dzieciństwo wspominała jako najgorszy okres w życiu, bo przypadło na wojnę. Bała się nalotów, bombardowań, ciągłego zagrożenia.

Marzyła, że będzie tancerką, ale rodzice uważali, że jest na to za słaba, za chorowita. W końcu pod groźbą domowego strajku głodowego wymusiła na ojcu, żeby zapisał ją do prywatnej szkoły baletowej na Ogrodowej w Warszawie. Profesor Mazur miał chyba inne ambicje wobec córki, pytał: „jak przestaniesz machać nogami, to zaczniesz pracować główką?”. Obiecała mu, że tak. Karierę zaczynała klasycznie, jako solistka Teatru Wielkiego, była partnerką wybitnego tancerza Witolda Grucy. Ale odeszła stamtąd, szybko zaczęła sama tworzyć choreografie, m.in. do muzyki jazzowej, awangardowej i zdobyła ogromną popularność.

Zobacz także: Wizyta Vivien Leigh i Laurence’a Oliviera w Polsce wywołała sensację. O jej spotkaniu z Andrzejem Łapickim krążą legendy

Wacław Kisielewski uchodził za bardzo zdolnego pianistę, który mógł wygrywać Konkursy Chopinowskie. Zdjęcie z 1983 roku. Fot. KRZYSZTOF WÓJCIK/FORUM

Kim był Wacław Kisielewski?

Wacław Kisielewski urodził się w 1943 roku w Krakowie, był synem znanego pisarza, kompozytora i opozycjonisty Stefana Kisielewskiego, słynnego Kisiela. To była ciepła, kochająca się rodzina. Wacław był bardzo związany z ojcem, tym bardziej że odziedziczył po nim talent muzyczny. Od dziecka świetnie grał, chociaż nie przykładał się specjalnie do ćwiczeń. W konserwatorium przepowiadano mu wielką karierę klasycznego pianisty, który może wygrywać konkursy chopinowskie.

Ale jego droga była inna. Na studiach spotkał Marka Tomaszewskiego. Było ich tylko dwóch chłopaków na roku, poza tym same dziewczyny. Kiedyś siedli do fortepianów, jeden grał Chopina w rytmie swinga, drugi przeplatał to melodią „Oczy cziornyje”. Albo „Prząśniczkę” Moniuszki i jakiś włoski przebój z Eurowizji. Klasyka i pop, improwizacja, zabawa muzyką - to był ich pomysł na duet fortepianowy. Nikt tak wtedy nie grał, byli zjawiskowi.

Zobacz też: Historia miłości Krystyny Mazurówny i Tadeusza Plucińskiego. "To małżeństwo było moim największym życiowym błędem"

Duet „Marek i Wacek" to był fenomen, żaden polski wykonawca nie zrobił takiej kariery na Zachodzie. Zdjęcie z 1977 roku. Fot. WOLFGANG KUNZ/ULLSTEIN BILD VIA GETTY IMAGES

W karierze pomógł im Stefan Kisielewski, który zadzwonił do swojego kolegi z redakcji muzycznej i powiedział: „zrób z nimi program”. Marek Tomaszewski opowiadał w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”, że w latach 60. wystarczyło pokazać się w telewizji choćby raz i od razu człowiek stawał się znany. Ich pierwszy koncert w Filharmonii Bydgoskiej zapowiadała Irena Dziedzic, sala była nabita, ale jeszcze wtedy nie dla nich. Każdy chciał zobaczyć na żywo Panią Irenę. „Marek i Wacek” odnieśli ogromny sukces. Żyli jak gwiazdy rocka, szczególnie Wacek, który lubił zabawy, imprezy i drogie samochody. Jak wspominał jego partner, w latach 70. w Warszawie Wacek był gwiazdą w czerwonym Porsche.

Krystyna Mazurówna i Wacław Kisielewski: historia miłości

Krystyna Mazurówna i Wacław Kisielewski stworzyli barwną parę. Na początku byli razem bardzo szczęśliwi. „Wacek był uroczym, niesłychanie wrażliwym artystą. Mam na myśli nie tylko jego grę na fortepianie, ale duszę”, wspominała tancerka. Szybko jednak dało o sobie znać uzależnienie muzyka od hazardu. Miał do niego niesamowitą słabość, która przeszła do legendy. Opowiadano, że kiedy nie mógł grać w karty czy kości, rzucał do znajomych: „załóżmy się, czy zza rogu wyjdzie chłop, czy baba?”.

Kasyna, ruletka, poker to był jego świat. Grał wszędzie i znał wszystkie kasyna Europy, a jego ulubionym było kasyno w Baden-Baden. Najpiękniejsze na świecie, jak mówiła Marlena Dietrich, którą Marek i Wacek poznali w Warszawie w 1966 roku, a potem bywali jej gośćmi na Zachodzie. Nie był łatwym partnerem. Przyrzekał wieczorem, że wychodzi tylko na chwilę a wracał nad ranem. Mówił: „Krysiu, mróweczko, pożycz mi koniecznie sześć tysięcy, mam dług honorowy, przegrałem z Edziem Wende. Muszę wyjść z honorem i zwrócić, ale nie bój się, oddam ci jutro rano, idę się odegrać…”. Ona złościła się, ale w końcu serce jej miękło i biegła po pieniądze.

Zobacz też: Wielkie szczęście i rodzinny dramat. Oto historia miłości Wojciecha Młynarskiego i Adrianny Godlewskiej

Krystyna Mazurówna bardzo się podobała, fascynowała, plotkowano „Widziałeś tę Mazurównę?", 1968 rok. Fot. ANDRZEJ WIERNICKI/FORUM

Któregoś dnia zadzwonił z Baden-Baden, gdzie koncertowali z Markiem. „Mróweczko kochana, jaki kolor lubisz? Wygrałem kupę forsy, przechodziłem właśnie koło salonu porsche, jutro ci kupię, będziesz miała w prezencie, ale jaki chcesz? Czerwony? Biały?”. Wacław dał wtedy wygrane pieniądze Markowi Tomaszewskiemu, żeby go nie kusiły. Ale nie wytrzymał. Kazał przyjacielowi oddać wygraną, była niedziela, salony samochodowe zamknięte, ale kasyna otwarte. Przegrał wszystko, wrócił do narzeczonej dwa dni później. Bez Porsche, przywiózł jej tylko parę parę pończoch z automatu na lotnisku.

A przy tym wszystkim Wacław Kisielewski był bardzo utalentowanym i wspaniałym człowiekiem, odważnym, niezależnym, oczytanym. Podobno „Gracza” Dostojewskiego znał na pamięć. Jego późniejsza żona Joanna podarowała mu kiedyś pamiętniki Ignacego Paderewskiego z dedykacją: „Może pójdziesz jego śladem". Paderewski, pianista, kompozytor, ale też mąż stanu, polityk był jego idolem.

Krystyna Mazurówna i Wacław Kisielewski: wyjazd do Paryża

W końcu lat 60. Krystyna i Wacław postanowili wyjechać z Polski, na podbój Paryża ruszyli wspólnie z Markiem i synkiem Krystyny - Kacprem. Mazurówna zdobyła w Polsce wszystko, zaczęła się tutaj dusić, chciała zdobyć świat. Marek i Wacek koncertowali już w Paryżu w słynnej Olimpii, grali z Jacguesm Brelem, wydawało się, że mają dobre kontakty. Ale nic nie wypaliło. Artyści zza żelaznej kurtyny nie zostali przyjęci w Paryżu z otwartymi ramionami. Biedowali, żyli na bagietce, głodowali, z ulicy zbierali pety. Czekali na swoją szansę, nie chcieli chałturzyć, grać do kotleta. Na ten wyjazd Mazurówna sprzedała wszystko, co miała, pralkę, meble, samochód, ale pieniądze szybko się rozchodziły. Jej zaczęło trochę przeszkadzać, że zawsze są we troje.

Zobacz też: Od przyjaciół do kochanków. Oto historia płomiennego romansu Piotra Fronczewskiego i Joanny Pacuły

Krystyna Mazurówna w swoim warszawskim mieszkaniu, lata 60. Fot. JAN ROZMARYNOWSKI/FORUM

„Czułam się jakbym miała dwóch mężów, zajmowałam się obydwoma, chodziliśmy wszędzie i zawsze razem, choć nie najbardziej mi to odpowiadało”, wspominała w książce „Burzliwe życie tancerki”. Pisała też: „Najgorsze, że nigdy nie mogłam zobaczyć w oczach Wacka ognia pasji, który w nich błyszczał, gdy stał przy stole z ruletką. Nie miał chęci do życia – na ogół leżał i patrzył w sufit. (…) Tylko przy pokerze albo ruletce rozpalał się, prostował, zaczynał nawet się ruszać i mówić szybciej niż zwykle, tylko hazard wyrywał go ze stanu półuśpienia. No, i koncerty – ale w każdym razie nie ja”. Brat Wacława, Jerzy Kisielewski, opowiadał: „Krysia miała mocny charakter i co postanowiła, to realizowała. Tego samego oczekiwała od Wacka, który leżał i patrzył w sufit. Pyta go: co robisz? A on jej na to: myślę. To nie było bezmyślne leżenie, ale dla kobiet z energią nie ma nic bardziej irytującego” (cytuję za wyborcza.pl).

Krystyna Mazurówna i Wacław Kisielewski: na drodze do szczęścia stanął hazard

„Hazard to była jedyna rzecz, o którą byłam zazdrosna. Tylko przy pokerze pojawiał się w jego oczach błysk. Drżał z podniecenia tylko przy stole z ruletką, gdy obstawiał" - wspominała Mazurówna. Dlatego ten układ stawał się dla niej coraz bardziej nie do zniesienia. Zaczęli się zastanawiać, co robić dalej. O Wacława martwił się ojciec, nalegał by syn wracał do Polski. Był zrozpaczony, że pije i marnuje się w Paryżu. Wacław w końcu wrócił do kraju, już bez narzeczonej. „Wacek był słodki, ale nie dla mnie”, wspominała Mazurówna.

Ich związek, jeszcze chwilę trwał ale już oddalali się od siebie. Byli razem cztery lata. Nie minęło wiele czasu, a wszyscy zrobili kariery. Krystyna Mazurówna została solistką w „Casino de Paris", uczyła tańca. Wyszła w Paryżu za mąż, urodziła jeszcze dwoje dzieci. „Marek i Wacek" w 1971 roku pojechali z nowym repertuarem do Niemiec zachodnich i odnieśli gigantyczny sukces. Sprzedawali miliony płyt, koncertowali od Majorki po Japonię. Marek ożenił się szczęśliwie, ma troje dzieci, mieszka w Paryżu. Wacław miał żonę Joannę i córkę Zuzannę, dzisiaj dziennikarkę, autorkę książek, dla której skomponował znany utwór „Dla Zuzi”. Ale do końca był niespokojnym duchem, zostawił rodzinę, mieszkał w hotelu Wiktoria.

Dla Marka śmierć Wacława to była tragedia w wielu wymiarach, ludzkim i zawodowym. Ale podniósł się, znalazł nowego partnera do fortepianu, występował też solo. Fot. JERZY PŁOŃSKI/RSW/FORUM

Wacław Kisielewski: tragiczna śmierć

Wacław Kisielewski zginął tragicznie w 1986 roku. Znajomy zaprosił go na działkę pod Wyszkowem, pojechał tam ze swoją przyjaciółką Magdą, Miss Mazowsza. Pili, znajomy chciał się popisać nowym Saabem. namówił Kiesielewskiego na wypad nad rzekę. Prowadził Wacław, bardzo ostrożnie. Jeździł wtedy ostrożnie, bo Cyganka przepowiedziała mu, że zginie w wypadku. Spotkał ją na niemieckiej wyspie Sylt, gdzie pojechał z narzeczoną. Jego znajomy Grzegorz Gąskiewicz postanowił poprowadzić sam, pojechał szybko, na zakręcie auto koziołkowało, Wacław Kisielewski wypadł przez przednią szybę z samochodu.

Był nie do uratowania, lekarze chcieli go przetransportować na operację do Niemiec, ale nie udało się. Pianista nie odzyskał przytomności i zmarł w lipcu 1986 roku. Stefan Kisielewski nigdy potem nie mówił o synu, nie potrafił, z rozpaczy. Śmierć Wacława Kisielewskiego była szokiem, miał zaledwie 43 lata. Wydawał się uosobieniem sukcesu. Na jego pogrzeb na warszawskich Powązkach przyszły tłumy, piękną improwizację zagrał na trąbce jego przyjaciel Tomasz Stańko. Sprawca wypadku nie poniósł żadnych konsekwencji, wypuszczono go, wyjechał do Francji

Reklama

Korzystałam z książek: „Marek i Wacek: Historia prawdziwa”, Lucjan Kydryński, Bydgoszcz 1990, Krystyna Mazurówna „Burzliwe życie tancerki”, wyd. Marginesy, 2011.

Reklama
Reklama
Reklama