Wybitna osobowość. Takich, jakich jest na świecie naprawdę niewiele. Tytanka pracy. W latach 70., gdy już niemal każdy kojarzył jej imię i nazwisko, nikt nie wierzył w jej istnienie. Twierdzono, że jedna osoba nie byłaby w stanie pisać tak dużej liczby świetnych tekstów i że robić to musi cały sztab satyryków, którzy po prostu wybrali sobie taki pseudonim. Gdy kiedyś Maria Czubaszek przedstawiła się lekarzowi własnym imieniem i nazwiskiem, spojrzał z niedowierzaniem i powiedział: „No proszę, humor nas nie opuszcza”. Kiedy stoczniowcy podczas spotkania z trójkowymi radiowcami domagali się jej wejścia na scenę i koledzy ją tam siłą wciągnęli, na widok drobnej, niepozornej dziewczyny najpierw zapadła cisza, a potem ktoś z tłumu krzyknął: „Tak to każdy może być Czubaszek!”.

Reklama

Ostatnia aktualizacja: 08.12.2023 r.

Maria Czubaszek: nie lubiła mówić o dzieciństwie

W biografii zmarłej przed siedmioma laty pisarki i satyryczki „W coś trzeba nie wierzyć” Violetta Ozminkowski ukazuje Marię Czubaszek jako osobę, która zawsze umiała śmiać się z siebie i z życia, choć nie zawsze było to życie do śmiechu. Nigdy nie lubiła wspominać dzieciństwa i czasów szkolnych. Mówiła, że niczego nie pamięta, z wyjątkiem imion kolejnych psów.

Czytaj także: Barbara Krafftówna i Michał Gazda: zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, doczekali syna. Ich szczęście przerwał tragiczny wypadek

Gdy była dzieckiem, nie miała koleżanek. Z liceum Batorego została wyrzucona pół roku przed maturą, bo razem z kolegami zażartowała z syna jakiegoś ważnego dygnitarza. Z matką miała złe relacje. Słyszała od niej: dopóki mieszkasz w moim domu, będziesz robić to, co ja chcę. Zawsze musiała wracać przed dwudziestą pierwszą, a przyłapana kiedyś na rozmowie z chłopakami kilka minut po dziewiątej, została spoliczkowana. W młodości dwa razy próbowała popełnić samobójstwo.

Zobacz także
mat. prasowe

Maria Czubaszek: pierwsze małżeństwo

Z domu wyprowadza się zaraz na początku studiów. Właściwie zostaje wyrzucona, bo matka na widok włosów ściętych na krótko i ufarbowanych na czarno stawia ultimatum: albo odfarbujesz, albo się wynoś. Maria pakuje rzeczy. Nie ma się gdzie podziać, trochę próbuje waletować w akademiku na Kickiego. W końcu kolega z dziennikarstwa Wiesiek Czubaszek mieszkający z matką w kawalerce proponuje, by do nich się wprowadziła. Nie jest to rozwiązanie na długo. Pojawia się pomysł, by wzięli ślub, bo jako młode małżeństwo mają szansę na mieszkanie. A przecież zawsze potem można się rozwieść. W maju 1959 roku Maria Bacz staje się Marią Czubaszek.

Choć zawsze mawiała, że jej uroda jest nienachalna, podobała się mężczyznom. Umiała też zadać szyku. Za pierwsze pieniądze zarobione w radiu jeszcze w czasach studenckich kupuje biało-niebieski skuter Lambretta. Jeździ na nim po Warszawie ubrana w szeroką czarną spódnicę na halce, obcisły top i szpilki. Ikoną stylu jest wtedy Twiggy, więc Maria ze swoją drobną figurą i krótką fryzurką idealnie wpisuje się w ówczesne kanony urody.

Zobacz także: Maciej Musiałowski dorastał w niecodziennej rodzinie. Teraz jego marzeniem jest, by stworzyć równie wyjątkowy dom

Maria Czubaszek: rozstanie z pierwszym mężem

Miała to szczęście, że szybko znalazła się w kręgach najbardziej rozrywkowych ludzi swoich czasów. Cenili jej błyskotliwość, poczucie humoru i mocną głowę. Z Januszem Minkiewiczem, wybitnym satyrykiem i bywalcem, nieraz przeszła tzw. szlak hańby, zaczynając pić w SPATiF-ie, a potem zaliczając kolejne kultowe knajpy. W jej kręgach zawodowo-towarzyskich byli między innymi Jerzy Dobrowolski, Wojciech Pokora, Jerzy Satanowski, Jonasz Kofta, Jacek Janczarski, Adam Kreczmar, Stefan Fiedmann… Koledzy pilnowali, żeby Mańka zbyt wcześnie nie wracała do domu, wspólnie wymyślając, jak ma się wytłumaczyć mężowi oczekującemu jej powrotu do 23.00.

Małżeństwo zresztą – i mąż – coraz bardziej Marię denerwują. Są razem już dziesięć lat, a nigdy Czubaszka nie kochała. Są ulepieni z zupełnie innej gliny. Maria chce szybkiego rozwodu. Prosi więc Adama Kreczmara, by razem z nią odegrał scenę, która niechybnie doprowadzi do rozstania. Aranżuje scenę łóżkową, każąc koledze satyrykowi rozebrać się do samych majtek. Ten ma opory, ale Maria jest nieugięta. Słysząc, że mąż wchodzi do mieszkania, rzuca się na Kreczmara, by go całować. Wiesław Czubaszek nie wydaje się tym bardzo poruszony. Prosi tylko o ściszenie muzyki, bo zamierza pracować. Po wyjściu niby-kochanka mówi do żony: „To ważne? Jeśli tak, zajmij się rozwodem, ja nie mam na to wszystko ani siły, ani czasu”.

Maria często ma niekonwencjonalne pomysły na to, jak rozwiązywać swoje problemy. Gdy pracuje z Jerzym Dobrowolskim w „Kabareciku reklamowym”, działa jej na nerwy sprzątaczka. Ciągle do nich zachodzi i pyta, kiedy skończą. Któregoś wieczoru Maria wiesza pod żyrandolem rajstopy wypchane papierami, które wyglądają jak nogi kobiety. Sprzątaczka wpada i widzi wisielca dyndającego nad Dobrowolskim. Więcej nie będzie tam zaglądać.

Zobacz też: Nigdy nie przestała go kochać. Gdy zmarł, nie zgodziła się, by spoczął pod krzyżem...

Maria Czubaszek: kariera zawodowa

Śmiechem Maria Czubaszek próbuje sobie radzić w sytuacjach, gdy trzeba złapać dystans do problemów. Ale przychodzi czas, gdy strach chwyta za gardło i trudno z tego żartować. Jest autorką setek piosenek, słuchowisk i tekstów satyrycznych, współpracowała z radiem, telewizją i prasą, ale nagle to wszystko się urywa. Zostają z Wojciechem Karolakiem bez środków do życia, a ona nie potrafi mężowi o tym powiedzieć. Przez dwa tygodnie wychodzi z domu jak do pracy, o piątej rano, wraca o dwudziestej. Cały dzień przesiaduje na przystanku autobusowym albo na Dworcu Centralnym. Nie ma dokąd pójść.

Wtedy rękę podaje jej Artur Andrus. Nawiązują współpracę, która będzie dla Marii Czubaszek początkiem wielkiego zawodowego comebacku. Znów pisze, występuje w radiu i w telewizji, komentuje. Nie lubi tylko być zapraszana do rozmów na poważne tematy. Broni się: „Jak są rozmowy bardzo poważne, to ja wtedy na jeszcze głupszą wychodzę, niż jestem”.

Czytaj także: Maria Czubaszek i Wojciech Karolak przeżyli razem 40 lat. W tym tkwił sekret ich związku

Maria Czubaszek i Wojciech Karolak: historia miłości

Gdy po raz pierwszy spotkała Wojciecha Karolaka – a było to 20 października 1973 roku – na pytanie, co ją najbardziej w życiu interesuje, odpowiedziała: „Głównie poker i alkohol”. Od początku bardzo się polubili, trzy lata później wzięli ślub. Wojciech Karolak obiecał Marii, że jeśli za niego wyjdzie, przestanie pić. Obietnicy dotrzymał jednak dopiero wiele lat później, gdy zrozumiał, że inaczej żona od niego odejdzie.

Małżeńskie napięcia i nieporozumienia też często rozładowywali śmiechem. Wojciech Karolak trzymał w szafie małpkę, która po nakręceniu kluczykiem robiła czyt, czyt, czyt, a postawiona na podłodze biegła przed siebie. Gdy zaczynali się kłócić, uruchamiał małpkę i Maria dostawała ataku śmiechu. Kiedyś małpka zniknęła w niejasnych okolicznościach i zastąpił ją goryl na baterie z gitarą hawajską.

Przez całe życie pisali do siebie liściki, w których on był Zającem, ona Zajączką. To też pozwalało nieraz rozładować napięcie. Na przykład przez umieszczenie Zająca na rysunku w Kąciku Wstydu. Albo elegancko ubranego, w krawacie, z bukietem kwiatów, który prosi: „Zajączko, nie bądź uparciuchem… Kocham Cię”.

Czytaj też: W latach 60. i 70. XX wieku Janusz Grabiański był najpopularniejszym polskim ilustratorem

Maria Czubaszek: dystans do starości

Do starości Maria Czubaszek miała godny pozazdroszczenia dystans. Mawiała: „Podobno człowiek z wiekiem mądrzeje, ja z wiekiem się tylko starzeję”. Kiedyś w internecie ktoś o niej napisał: „Czubaszek to jest taka stara, że wisi pięć złotych Mojżeszowi”. Zaczęła się strasznie śmiać, powiedziała: „Z tego, co pamiętam, to już wtedy zarabiałam i to pięć złotych mu oddałam”.

Osobom oglądającym ją w mediach mogło się wydawać, że do ostatnich dni zachowała radość życia i poczucie humoru. Ale jej mąż i przyjaciele widzieli, że jest inaczej. Mocno się niepokoili. Tym przede wszystkim, że przestała jeść, a jej organizm był skrajnie wyniszczony. Całe dnie funkcjonowała na kawie, papierosach („Jak nie palę pół godziny, to tracę kontakt z rozumem”) i napojach energetycznych. Czasem opiekła sobie kawałek mięsa nad palnikiem gazowym. Albo parówkę nad świeczką. Kolekcjonowała wycinki na temat eutanazji.

Maria Czubaszek nie chciała się uratować

O śmierci już w młodości mówiła z lekkością: „Żyję, bo żyję, a jak się to skończy, to się skończy, i co z tego?”. Teraz coraz częściej mawiała, że nie chce jej się już żyć. Wojciecha Karolaka zawsze to niepokoiło. Denerwował się, że takim gadaniem sprowokuje nieszczęście. A w ostatnich latach był już przerażony, widząc, że żona nic nie je i jest tak wychudzona, że nawet rajstopy na niej wiszą. Rok po śmierci znalazł w jej rzeczach tabletki blokujące apetyt. W rozmowie z Violettą Ozminkowski przyznał, że wciąż myśli o tym, czy mógł zapobiec śmierci żony. Jako przyczynę podano wycieńczenie organizmu oraz komplikacje związane z funkcjonowaniem układu krążenia. Błagał ją, by jadła. Co więcej mógł zrobić?

Reklama

Kiedyś Maria Czubaszek powiedziała do Artura Andrusa: „Nie chce mi się żyć. Jedyne, co mnie jeszcze trzyma przy tym życiu, to świadomość, że jak już naprawdę będę miała dość, skończę z tym sama”. Na akcję „Ratujmy Maluchy” proponowała odpowiedzieć akcją „Ratujmy Staruchy”. Ale siebie ratować nie chciała.

Reklama
Reklama
Reklama