Sequel hitu kasowego sprzed dekady. W kinach komediowy horror Zombieland: Kulki w łeb
Premiera 18 października
Sukces pierwszej części Zombieland zaskoczył nawet twórców tej komedii osadzonej w świecie zombieapokalipsy. Dziesięć lat po jego premierze, Tallahassee, Columbus, Wichita i Little Rock powracają. Zombieland: Kulki w łeb w kinach od 18 października.
„Zombieland: Kulki w łeb”. Opis fabuły
Dekadę po premierze Zombieland, oryginalna obsada wraca na srebrny ekran. W filmie zobaczymy nominowanych do Oscara Woody’ego Harrelsona, Jessego Eisenberga, Abigail Breslin oraz laureatkę Oscara Emmę Stone. Nie zmienił się także reżyser – Ruben Fleischer (Venom).
Przed nami komiczny chaos wiodący przez Biały Dom i serce Ameryki. Tych czworo nieustraszonych graczy będzie musiało stawić czoła nowym zagrożeniom (w tym ludziom, którym udało się przetrwać inwazję zombie) i zupełnie nowym zombie, które przez dziesięć lat od premiery pierwszej części ewoluowały, stając się jeszcze bardziej krwiożercze. Ale przede wszystkim przyjdzie im stawić czoła samym sobie, bo choć to bardzo zwichrowana rodzina, wciąż jest rodziną. (opis dystrybutora)
O filmie „Zombieland: Kulki w łeb”
– Myślę, że część sukcesu pierwszej części Zombieland zawdzięczamy temu, że jest – wbrew pozorom – pełen miłości – mówi reżyser Ruben Fleischer. – I tak naprawdę jest o postaciach, o ludziach, oni są tu najważniejsi. Bardziej relacje niż odstrzeliwanie głów zombie. Scenariusz był zaś czymś zupełnie nowym, niespotykanym wcześniej, odjechanym, odważnym. Wyzwaniem było więc napisanie scenariusza, który byłby wart stworzenia drugiego filmu. Czułem, że pierwszy film ma tylu zagorzałych fanów, że nie możemy wziąć się za drugą część, jeśli nie będziemy mieli równie dobrego materiału wyjściowego, jeśli nie lepszego – przekonuje Fleischer.
– Od początku najważniejsi byli w tej historii ludzie, postacie – mówi scenarzysta Rhett Reese. – Zombie, zabawa, eksplozje, pirotechnika też, ale to film o relacji między czworgiem ludzi. Oni byli w centrum tego wszystkiego. Ludzie pokochali tych bohaterów, bo to ludzie, z którymi chcielibyśmy wyjść na drinka czy kawę. (…) Musieliśmy dać sobie czas, by osadzić się w sukcesie pierwszej części, ponieważ czuliśmy że zrewolucjonizowaliśmy gatunek – kontynuuje Reese – A po czymś takim trudno wrócić po prostu z nową częścią. Chcieliśmy też, aby publiczność dostała odpowiedź na pytania „Dlaczego teraz? Dlaczego wracają?”.
Zobacz także
– Powstało w ciągu tych 10 lat pewnie z 10 wersji scenariusza, ale scenarzyści wciąż nie czuli, że to jest to – zdradza Jesse Eisenberg. – Aż wreszcie powstał scenariusz tak dobry, że powstałby z niego film, nawet gdyby nie było jego pierwszej części.
Zwiastun filmu „Zombieland: Kulki w łeb”
Najbardziej sceptycznie nastawiony do drugiej części był Woody Harrelson. Aż do momentu przeczytania scenariusza. – To prawda, zrobili coś niesamowitego. To niezwykle utalentowani twórcy. Scenariusz rozbija bank – mówi aktor. – Ludzie wciąż pytają mnie: na planie którego filmu bawiłeś się najlepiej? I Zombieland zawsze jest w pierwszej trójce takich filmów. Ruben, nasz nieustraszony przywódca, jest niezwykłym reżyserem. No, i obsada. W zasadzie nie ma szans, abyś miał zły nastrój, będąc w tym towarzystwie. To tak, jakby się szło do pracy, ale ta praca była placem zabaw.
– Po 10 latach bohaterowie Zombieland wciąż są rodziną – mówi Emma Stone – ale, jak to w rodzinie, wszystko się zmienia, każda rodzina ma swoją własną dynamikę. Tymczasem przez te 10 lat ewoluowały i zombie. Są takie grupy zombie, z którymi coraz trudniej sobie poradzić. Dlatego rodzina wspólnie musi skonstruować nowe zasady. To znaczy – stare obowiązują wciąż, ale potrzebne są nowe. Aby przeżyć.
Dla wszystkich, którzy posługiwali się starymi zasadami, przyswojenie nowych jest nie lada wysiłkiem. – Moja postać jest dziś nieco bardziej pewna siebie – mówi Jesse Eisenberg. – W końcu od 10 lat przebywa w bliskim kontakcie z postacią Woody’ego, co nie oznacza, że Tallahassee przyzwyczaił się do mojej postaci – śmieje się aktor. – Columbus to postać, która przetrwała apokalipsę zombie raczej dzięki własnej logice niż brutalności czy sile albo szczęściu. Pomyślcie, co by zrobił przeciętny człowiek rzucony w środek takiego świata? Jeśli byłby mądrą, znerwicowaną osobą, jak Columbus, starałby się przeżyć po swojemu, po prostu. To jego wszystkie natręctwa, lęki i mania planowania oraz skłonność do szczegółów pozwoliła Columbusowi przeżyć. Niby nie nikt by nie pomyślał, że ten koleś może przetrwać apokalipsę zombie, a jednak, jak dobrze mu się przyjrzymy, łatwo zrozumiemy, dlaczego przetrwał – tłumaczy Eisenberg.
Zombieland: Kulki w łeb w kinach od 18 października.
Plakat filmu Zombieland: Kulki w łeb: