Mimo popularności, nie uważa, że odniósł sukces. Sympatię wielu osób zyskał za sprawą seriali takich jak „Na dobre i na złe” czy „Kasia i Tomek”. Paweł Wilczak - który obchodzi urodziny - po czasie zniknął jednak z naszych ekranów na siedem lat. Wrócił z rozmachem, przypominając fanom o swoim talencie i genialnej grze aktorskiej. Co robi dzisiaj partner Joanny Brodzik? Nie ukrywa, że życie nie szczędziło mu ciosów...
Paweł Wilczak – jaki jest prywatnie?
Mężczyzna od wielu lat związany jest z aktorką Joanną Brodzik. Często można natknąć się na informacje o ich rzekomych kryzysach w związku, a nawet rozstaniach, jednak główni zainteresowani ani razu nie potwierdzili tych doniesień. Para doczekała się dwóch synów - bliźniaków Jana i Franciszka, którzy 2 lipca tego roku skończyli 15 lat.
Paweł Wilczak otwarcie przyznaje, że nowoczesność i obecne technologie nieco go przerastają. Zamiast korzystać z notatek w telefonie – wybiera kartkę i długopis, zamiast włączyć zmywarkę – woli pozmywać ręcznie, zamiast wymienić psujący się telefon na nowy model – zostaje przy starym, bo nie radzi sobie z obsługiwaniem wszystkich aplikacji. Niezrozumiałe jest dla niego także obecne dzisiaj zalewanie mediów społecznościowych zdjęciami typu „selfie”. Robienie „dzióbków” na Instagramie, prezentowanie nowego stroju kąpielowego oraz fotek z siłowni to zdecydowanie nie jego świat. „Co ci da lajk w komputerze, jak cię w życiu nikt nie lubi?”, mówił.
CZYTAJ TAKŻE: Janusza Józefowicza i jego córkę w przeszłości łączyły trudne relacje. Jak dziś wygląda życie Kamili Józefowicz?
A jakie jest podejście Pawła Wilczaka do korzystania z technologii przez jego dzieci? Mężczyzna uważa, że nie ma sensu z tym walczyć, ale we wszystkim należy zachować umiar. „Uważam, że diabeł nie tkwi w laptopie, ani w telefonie komórkowym, tylko w tym, jak człowiek postrzega świat, jak jest wychowany, jakie widzi kierunki, jakie ma relacje z bliskimi ludźmi [...] Internet jest gigantycznym medium, które zrewolucjonizowało naszą planetę. Nasze dzieci w to wchodzą i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Ja strzelałem z procy do butelek, a oni grają w gry”, wyznał.
Uważany jest za poważnego mężczyznę, jednak bez ogródek opowiada o tym, że ma kilka asów w rękawie, które zawsze potrafią go rozbawić. „Często przypominam sobie różne sytuacje i żarty, dość dziwnie to wygląda, bo bywa, że nagle w towarzystwie śmieję się jak głupi do sera. Mam taką galerię różnych rzeczy i one zawsze działają”. Aktor wyznał również, że jako widz zawsze daje się uwieść. „W kinie kompletnie się wzruszam. Jak idę z dziećmi, jest mi trochę wstyd, bo wciągam się totalnie. Tu idzie jakiś kundelek, tam dziewczyna wyjeżdża do college'u i żegna się z chłopakiem, i oni już wiedzą, że tata się wzrusza. Drży broda, oczy się szklą...”, mówił.

Droga zawodowa Pawła Wilczaka
Aktor miał za sobą wiele różnych ról w serialach i filmach, jednak w pewnym momencie „zniknął” na siedem długich lat. Po tym czasie powrócił w fantastycznej roli Pana T. Udział w tym filmie był czymś zupełnie nowym i całkowicie różnym od poprzednich kreacji Pawła Wilczaka. Mężczyzna genialnie sprostał zadaniu. Mówiono o nim: „Jest magnetyczny. Oczu nie można od niego oderwać”. Sam artysta uważa, że to krzywdzące dzielić aktorów na tych komediowych i grających poważne role. Według niego jest to nieprofesjonalne. „Trzeba mieć otwartą głowę i sięgać troszkę dalej”, tłumaczył.
Przez lata swojej kariery trafiały mu się różne role. „Całe szczęście mogłem sobie pozwolić na pewną wybiórczość. Jak do czegoś nie mam przekonania, nie angażuję się. Co nie oznacza, że mój wybór jest trafny. Każda praca kreatywna jest naznaczona ryzykiem i niewiadomą. Ale to właśnie jest piękne...”, mówił aktor. Kiedy jakaś produkcja lub postać wyjątkowo przypadały mu do gustu, potrafił sam zgłaszać się do producentów i walczyć o interesującą rolę.
ZOBACZ TAKŻE: Jak zmieniło się życie serialowego Waldka ze „Złotopolskich"? Andrzej Nejman wciąż jest związany z teatrem
W pewnym momencie nastąpił sześcioletni okres, w którym w ogóle nie grał. W tym czasie, żeby zarobić na życie, chwytał się różnych zajęć. Remontował domy, handlował patelniami, kopał rowy, był kierowcą ciężarówki, pracował jako kelner... Nie zniechęcał się jednak. Paweł Wilczak uważał, że to naturalna droga każdego aktora i zła passa wkrótce minie. „Chyba przeczytałem za dużo biografii amerykańskich aktorów i twórców wszelkiej maści. No ale Polska lat 90. nie była Ameryką. Trochę czasu mi zajęło, żeby się o tym przekonać”.
Dla roli potrafi się bardzo mocno poświęcić. Żeby zagrać Pana T., zrzucił 12 kilo. Uznał, że jest to także film o nędzy i on tę nędzę chciał jak najlepiej pokazać. „Muszę wyglądać adekwatnie. Zaczęła się dieta, ćwiczenia. Był moment, że przestałem się ważyć, bo trochę przestraszyłem się tej nędzy”, śmiał się w wywiadzie dla magazynu Viva!.

Paweł Wilczak – w jego życiu nie zawsze było kolorowo
Co najgorzej wspomina z pracy kelnera? Ludzi, którzy uciekali, nie zapłaciwszy rachunku. Aktor z rozgoryczeniem wspomina „To jest bardzo nieprzyjemna rzecz. Musiałem pokrywać rachunki z własnej kieszeni, wszystkie napiwki, jakie miałem, na to szły. A często jeszcze dopłacałem z pensji”. Podkreśla jednak, że nigdy nie przestał wierzyć, że jego marzenia mogą się spełnić „wierzyłem, że gdzieś tam jest to, co nazywam marzeniem, z czego nie wolno rezygnować. Bo jak się rezygnuje z marzeń, to jest śmierć”.
Były momenty, że nie miał za co żyć, od rodziny słyszał: „To już jest kolejny rok, może trzeba byłoby zacząć myśleć o czymś innym?”. Paweł jednak się nie poddawał, mimo że czasem było mu naprawdę ciężko. „Były takie momenty, że faktycznie nie miałem za co jeść. Pamiętam, mieszkałem jakiś czas u znajomej, podkradałem jej jedną kromkę chleba dziennie i posypywałem Nesquikiem. Jak po 20 latach opowiedziałem o tym mojej mamie, omal nie zemdlała”, wyznał aktor.

Co Paweł Wilczak lubi robić w wolnym czasie?
Paweł Wilczak nie tylko jest aktorem, ale również wielkim fanem kinematografii. Od chodzenia do kina woli jednak oglądać filmy w zaciszu własnego domu, puszczane na DVD. Nie ogranicza się jedynie do oglądania produkcji, starając się zaznajomić także z historią ich powstania. Jak sam o sobie mówi, „Posiadam oczywiście klasyki: Buñuela, Felliniego, Hitchcocka, Chaplina, ale zbieram również filmy, które nie miały dystrybucji w kinach w Polsce. Bardzo je lubię. Jestem mistrzem wyszukiwania takich dvd”.
Wśród swoich ulubionych filmów doliczył się ponad setki produkcji, do których cały czas wraca. Na jego liście znalazły się m.in.: „Ojciec chrzestny”, pierwsza i druga część „Obcego”, 2001: Odyseja kosmiczna”, „Czas apokalipsy”, „Easy Rider”, „Lot nad kukułczym gniazdem”, „Maratończyk”, „Pożegnanie z Afryką”, „Dawno temu w Ameryce” czy „Człowiek z blizną”. „W tych filmach jest taka maszynka, która non stop pobudza emocje i one non stop są tak samo silne”, tłumaczył.
Aktor nie kryje, że od dawna boryka się z bezsennością. Mimo wizyt u wielu specjalistów wciąż nie udało mu się z nią poradzić. Jego lekarstwem są właśnie filmy, a także... książki. Paweł Wilczak nie wyobraża sobie życia bez książek. „Czytam kompulsywnie, dwie-trzy książki naraz: beletrystykę, dokument, rzeczy naukowe” opowiadał i dodał „staram się czytać codziennie [...] nie potrafię bez tego żyć”.
Pytany o swoją sławę i sukces, jaki odniósł, nie kryje zdziwienia: „jaki sukces?! Jaka sława?! Daj spokój! Mnie to żenuje. Maria Skłodowska-Curie jest sławna. Sławni są The Rolling Stones. Olga Tokarczuk – to jest sukces”, wyznał aktor.
SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Porzucił show-biznes, został rolnikiem. Cezary Pazura ujawnił, co się dzieje z filmowym Siarą!
