W listopadzie 2021 roku zmarł Kamil Durczok. Serwis press.pl poinformował wówczas o jego śmierci. Doniesienia potwierdziła także rodzina zmarłego. Przypomnijmy, że dziennikarz przez 9 lat był naczelnym i prowadzącym Faktów TVN. Współpracę ze stacją zakończył 10 marca 2015 roku w aurze skandalu, po oskarżeniu o mobbing i molestowanie, sprowokowanym przez artykuły z tygodnika Wprost. „Jestem niewinny!”, mówił. I chociaż potem powrócił na scenę dziennikarską, to wciąż wywoływał wiele emocji. Długo unikał wystąpień publicznych i skupił się na własnej działalności. Ale wszystkie wydarzenia odbiły się na jego zdrowiu. Wychudzony, przygnębiony, patrzący smutno w dal – tak wyglądał Kamil Durczok w 2019 roku. W 2020 roku przyznał, że zmaga się z depresją i chorobą alkoholową. Tak wyglądały ostatnie lata jego życia....
Skandale Kamila Durczoka
Ostatnie lata Kamila Durczoka upływały mu na nieustannych problemach z prawem. Najpierw spowodował on wypadek na trasie A1 w okolicach Piotrkowa Trybunalskiego. Uderzył w pachołki między pasami ruchu z tak dużym impetem, że jeden z nich trafił w samochód jadący sąsiednim pasem. Sprawy nie poprawiły badania na obecność w organizmie Kamila Durczoka alkoholu. Wykazały, że we krwi miał aż... 2,6 promila.
Zobacz też: „Nasz synek”, „Ikar dziennikarstwa”… Tak najbliżsi zapamiętali Kamila Durczoka
Z kolei na początku grudnia 2019 roku policja zatrzymała go w związku z podrobieniem podpisu żony na wekslu zabezpieczającym kredyt w jednym z banków, który wziął w 2009 roku. Był on mu potrzebny w związku z zakupem luksusowego domu w Szczyrku. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła sama Marianna Dufek-Durczok, która dowiedziała się o wszystkim dekadę później.
Kwota pożyczki opiewała na wysokość 2 milionów franków szwajcarskich, czyli równowartość 6 milionów złotych. Była żona dziennikarza potwierdziła, że nie była obecna przy sporządzaniu dokumentu i nie miała pojęcia, że jej mąż posunął się do fałszerstwa, gdy byli jeszcze małżeństwem. Skandale odbiły się negatywnie na wyglądzie Kamila Durczoka. Na zdjęciach z sądu z 2019 roku widać było, że znacznie schudł. Jak podawał wtedy serwis Plejada, przez stres ubyło mu aż siedem kilogramów. Zmiana w wyglądzie była związana z inną fryzurą, ale i widocznym na twarzy zmęczeniem. „Tak to czasem bywa, że kalendarz układają nam lekarze, a nie my sami. Mój organizm wystawił rachunek za wiele lat a zwłaszcza za ostatni rok. Przede mną trudna bitwa. Muszę się teraz skupić na tym, żeby walczyć o swoje zdrowie, i to z całych sił. Znacie mnie trochę, więc wiecie, że nie odpuszczę, do końca. Także po to, żeby wygrać inne bitwy. Zatem przez jakiś czas mnie tu nie będzie. Ale wrócę, obiecuję. Tymczasem trzymajcie mocno kciuki. Zdrówka!”, napisał w 2020 roku na Facebooku.
Kamil Durczok: oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne
Błyskotliwą karierę Kamila Durczoka złamały oskarżenia o mobbing i molestowanie seksualne, które sformułowano pod jego adresem po głośnych publikacjach tygodnika „Wprost” (choć artykuł o tym, jak miał traktować swoich pracowników m.in. w redakcji „Faktów”, ukazał się również w „Newsweeku”). On sam stanowczo zaprzeczył, żeby kiedykolwiek miał mobbingować podwładnych albo dopuszczać się wobec pracowników molestowania seksualnego. Wygrał wytoczony gazecie proces, a wyniki kontroli Państwowej Inspekcji Pracy nie wykazały, aby dopuścił się nadużyć wobec pracowników.
Zobacz również: Dzięki chorobie przewartościowała swoje priorytety. Tak Dorota Gardias mówi o walce z nowotworem
,,Nie upokorzyłem nigdy nikogo i też nigdy nikogo nie obraziłem. Zachowywałem się fatalnie wobec kilku osób. Dziś wiem, że podniesienie głosu, wrzask wcale nie musi być odczytywane tak, jak ja to odczytywałem - jako wyraz najwyższej staranności, dbałości, o to żeby o tej 19 wszystko naprawdę tak do siebie pasowało, było idealne, tylko jest odbierane jako zwykłe chamstwo", mówił w wywiadzie VIVY! w 2016 roku.
,,Ja jestem twardy facet, naprawdę niewiele rzeczy mnie rusza. Ale proszę wyobrazić sobie sytuację, że odbiera pan telefon. Rozmowa, którą prowadzi dziennikarz, zmierza do tego, żeby stał się pan bohaterem wrednej afery. I orientuje się pan, że pytania są tylko po to, żeby udowodnić z góry przyjętą tezę. Nie ma takiego mocnego, który by się nie zastanowił: Kto i co chce uszyć? Wtedy poczułem się osaczony. To był bardzo niedobry czas. Straszny też dla mojej rodziny", dodawał.
Wydarzenia silnie odbiły się na dziennikarzu. Po długim czasie nieobecności w mediach społecznościowych powrócił i za pośrednictwem Twittera wyznał całą prawdę na temat ostatnich wydarzeń ze swojego życia. Przyznał wówczas, że ma problemy z alkoholem. „Z tego nigdy się nie wytłumaczę. Choroba alkoholowa to potwór. Atakuje, kiedy uważamy się za wszechsilnych. I pokazuje, że nie ma mocnych. Jestem alkoholikiem. Nie piję 4 miesiąc”, zaznaczył dziennikarz w odpowiedzi na jeden z komentarzy w styczniu 2020 roku.
Życie prywatne Kamila Durczoka
Dziennikarz w latach 2017-2019 spotykał się z Julią Oleś. Ich związek nie przetrwał próby czasu. Para wielokrotnie rozstawała się i wracała do siebie. Jak podawał Fakt, największy wpływ na ich związek miały problemy zawodowe dziennikarza. Partnerka Kamila Durczoka w wywiadzie z tygodnikiem Na Żywo przyznała, że związek z dziennikarzem sporo ją kosztował: „Przeżyłam ogrom cierpienia, upokorzeń i łez. Nie mogę uwierzyć, że to się zdarzyło, byłam współuzależniona”, wyznała.
Wydała później książkę Każdego szkoda, w której opisała toksyczny związek młodej dziewczyny i sporo starszego od niej ministra. „Inspiracją były dla mnie moje przyjaciółki i historie, które wspólnie przeżyłyśmy na przestrzeni ostatnich lat. "Każdego szkoda" to pean na cześć damskiej przyjaźni. I opowieść o tym, że przyjaciele czasem ratują nam życie. Chciałabym, żeby ta historia była źródłem siły dla każdego, komu się wydaje, że znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Zwłaszcza kobietom, które tkwią w toksycznych związkach i nie mają siły się z nich uwolni”, wyjaśniała o książce.
Wcześniej Kamil Durczok był żonaty z Marianną Dufek. Para spędziła razem ponad dwadzieścia lat. Żona Kamila Durczoka jest dziennikarka TVP3 Katowice. Para doczekała się syna Kamila. Kamil Durczok i Marianna Dufek rozwiedli się 28 marca 2017 roku.
Ostatnie chwile Kamila Durczoka
Dziennikarz w ostatnich miesiącach zmagał się z chorobą. Nie ukrywał, że mocno walczy o swoje zdrowie. ,,Mój organizm wystawił rachunek za wiele lat, a zwłaszcza za ostatni rok. Przede mną trudna bitwa”, pisał na swoim Facebooku w 2020 roku. Potem podkreślił, że czuje się lepiej i rusza z nowym projektem. W 2020 roku Kamil Durczok w rozmowie z dziennikarzem Markiem Czyżem wyznał, z czego się utrzymuje. „Trochę ze Szczyrku, z wynajmu domu, który przez tyle lat był moim azylem, moją ucieczką moim ukochanym miejscem. Trochę ze szkoleń, trochę z pomocy moich przyjaciół, którzy mnie nie opuścili i są ze mną”, mówił.
„Bo kto, jeśli nie ja, nauczy go, jakich błędów unikać, żeby się w takiej jak ja sytuacji nie znaleźć”, podkreślał dziennikarz. „W momencie, kiedy ta marka znajduje się w kryzysie albo, tak jak w moim przypadku, dostaję nieprawdopodobny łomot ze wszystkich stron, to pierwszą zasadą jest, że nigdy nie będziesz dobrym swoim PR-owcem”, dodał.
Kamil Durczok był w stałym kontakcie ze swoimi obserwatorami. W mediach społecznościowych komentował sytuację w kraju i na świecie. To właśnie za pośrednictwem social mediów poinformował fanów, że jego stan zdrowia w ostatnim czasie nie jest najlepszy. Poważne problemy Kamila Durczoka pojawiły się w maju 2021 roku. Wiosną 2021 roku Kamil Durczok poddał się transfuzji. „W nocy pilnie przetaczano mi krew. Poruszające doznanie... Nie medycznie, bo to prosty zabieg, ale psychicznie. Wszystkie wyświechtane hasła typu 'krew darem życia' nagle nabierają zupełnie nowego znaczenia”, pisał w sieci i pokazał zdjęcie ze szpitala. W lipcu dziennikarz zamieścił kolejny post, w którym pisał, że jego stan zdrowia jest bardzo poważny. Później serwis press.pl poinformował o jego śmierci. Jak podawała z kolei Interia, Kamil Durczok był reanimowany w nocy. Niestety doznał krwotoku. Zmarł nad ranem w szpitalu w Katowicach. Dziennikarz miał 53 lata.
Po śmierci dziennikarza Uniwersyteckie Centrum Kliniczne im. prof. K. Gibińskiego w Katowicach wydało oficjalne oświadczenie. „Pacjent został przyjęty wczoraj o godzinie 13.45 na Izbę Przyjęć, przekazany na oddział Chorób Wewnętrznych, Autoimmunologicznych i Metabolicznych, a następnie przekazany na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii. Stan pacjenta określano jako bardzo ciężki. Pacjent zmarł o godzinie 4.23 (16.11 br.) w wyniku zaostrzenia przewlekłej choroby i zatrzymania krążenia. Łączymy się myślami z rodziną w tym trudnym czasie oraz składamy najszczersze wyrazy współczucia”, czytaliśmy.
Okazało się również, że prezenter niedługo przed śmiercią obiecał dziennikarzowi Plejady zautoryzować wywiad. Niestety, nie zdążył... Zapis rozmowy jednak ujrzał światło dzienne. W rozmowie odpowiedział na pytanie, czy plotki o jego walce z rakiem były prawdziwe. „To nie jest nawrót. Po prostu mój organizm wystawia rachunek za czterdzieści kilka lat naprawdę mocnej eksploatacji. Cały czas jestem pod kontrolą lekarzy. Czasami mam wrażenie, że częściej widuję ich niż mojego brata”, wyznał trzeciego listopada.