Kuzyn księżnej Meghan sprzedaje narkotyki i promuje je jej nazwiskiem!
Krewni kolejny raz nadużyli jej cierpliwości i zaufania...
Relacje księżnej Meghan i jej rodziny nie należą do udanych. Jest blisko jedynie ze swoją matką, natomiast z ojcem i przyrodnim rodzeństwem w ogóle nie utrzymuje kontaktu. Tuż po ogłoszeniu zaręczyn z księciem Harrym zaczęli oni chętnie udzielać wywiadów, w których niepochlebnie wyrażali się na temat Meghan i zdradzali sekrety z jej prywatnego życia. Obecnie w ogóle nie biorą udziału w jej życiu. To samo można powiedzieć o jej dalekim kuzynie Tylerze Dooleyu. Mimo to postanowił on skorzystać na pokrewieństwie ze słynną księżną i wykorzystuje jej nazwisko przy… sprzedaży narkotyków!
Kuzyn księżnej Meghan sprzedaje marihuanę
Krewni wielokrotnie nadużyli cierpliwości i zaufania księżnej. Nic dziwnego, że nie chce ona, żeby jej syn miał kontakt z daleką rodziną. Właśnie wyszło na jaw, że jej kuzyn Tyler Dooley oprawia marihuanę i sprzedaje ją promując nazwiskiem Meghan! W stanie Oregon, gdzie mieszka przedsiębiorczy 27-latek uprawa tej rośliny jest legalna. Tyler dorobił się fortuny na sprzedaży marihuany, ponieważ nazwał swój produkt Markle Sparkle. Okazuje się, że był to strzał w dziesiątkę, a kuzyn księżnej zarobił już miliony dolarów.
Z pewnością brytyjska rodzina królewska nie jest zachwycona kolejnym skandalem z udziałem rodziny Meghan. Księżna i tak jest już krytykowana za łamanie królewskiego protokołu i niepoprawne zachowanie swojej rodziny. To nie pierwszy raz, kiedy jest głośno o Tylerze Dooleyu. W zeszłym roku media informowały, że w dniu ślubu Meghan i księcia Harry’ego jej kuzyn przyjechał do Londynu. Miał żal o to, że nie został zaproszony na uroczystość, dlatego wybrał się do klubu, jednak został przed wejściem zatrzymany przez ochroniarza z powodu noża, który miał przy sobie. Na pytanie o cel wnoszenia niebezpiecznego narzędzia do klubu miał odpowiedzieć, że „posłuchał ostrzeżeń swojego prezydenta i zacytował słowa Trumpa, który powiedział jakiś czas temu, że Londyn jest jak „strefa wojenna, w której krew leje się strumieniami”, relacjonował Daily Mail.