Ponad pięćdziesiąt tysięcy przypadków zakażeń koronawirusem i prawie 4 tysiące zgonów z tego powodu. Taki bilans zanotowało chińskie miasto Wuhan, które do dziś uważane jest za pierwsze epicentrum pandemii. I choć nie do końca wiadomo, jak wirus zaczął przenosić się między ludźmi, udowodniono, że lokalne władze uciszały lekarzy, którzy na początku 2020 chcieli poinformować świat, że są pierwszymi świadkami dziwnej choroby… Wirus właśnie wrócił do Wuhan.
Nowe zakażenia COVID-19 w Wuhan – szczegóły
Dokładnie od pół roku w chińskim miasteczku Wuhan niemal nie notowano nowych przypadków osób zarażonych koronawirusem. Jak podaje portal o2.pl 30-go października chińscy lekarze wykryli wirusa u 23 osób. Wszystkie to obywatele Indii, którzy przylecieli samolotem do chińskiego miasteczka.
Wszyscy trafili do szpitala zakaźnego Jinyintan i są pod opieką lekarzy. Przebadano też wszystkich pozostałych pasażerów lotu – 254 osoby znajdują się pod ścisłą obserwacją. Mamy nadzieję, że dzięki szybkiej interwencji medyków COVID-19 nie rozniesie się już po mieście, które na początku roku okryło się złą sławą.
Przypomnijmy, że pod koniec października w innym rejonie Chin także odnotowano dużą liczbę nowych i nagłych zachorowań. Mowa o północno-zachodniej części kraju, gdzie w miasteczku Kaszgar badania potwierdziły aż 137 osób mających koronawirusa. Wszystkie są pracownikami fabryki odzieży i dziś – według informacji podawanych przez Reuters - czują się dobrze.
Czy Chiny wiedzą już jak skutecznie zapobiegać kolejnej fali pandemii? Mamy nadzieję.