Jej metamorfoza była tak spektakularna, że obserwowała ją cała Polska. Potem połowa, ta zazdrosna i złośliwa, czekała na jej porażkę. Ale ona zwyciężyła. „Jestem osobą, która woli powiedzieć prawdę, usłyszeć prawdę” – Karolina Szostak z rozbrajającą szczerością opowiada Beacie Nowickiej o swoim nowym wcieleni i nie tylko, zdradza sekrety męskiej natury, zwierza się ze swoich miłosnych porażek i tęsknoty za życiem we dwoje.
Mentalnie wciąż „jesteś” gruba?
Nie, bo ja nigdy nie myślałam o sobie, że jestem gruba. Człowiek czasami tak się broni przed samym sobą, że chowa problem z tyłu głowy, żeby się nim nie zadręczać na co dzień. Zawsze mówiłam, że dobrze się czuję w swojej skórze.
A teraz stałaś się inną kobietą?
Nie ma co ukrywać, że jest to miłe, kiedy wchodzę do sklepu, zakładam sukienkę, która kiedyś była poza moim zasięgiem, patrzę na siebie w lustrze i… wow! Poza tym chodzę w kieckach z odkrytymi plecami – kiedyś nie mogłam. Ktoś może powiedzieć, że to jest banalne i próżne, ale każda dziewczyna, która dokonała takiego wysiłku, wie, ile to znaczy na poziomie takiej zwykłej kobiecości.
Czujesz się ładniejsza?
Nie, wcale. Jest dużo osób, które twierdzą, że jak byłam grubsza, to miałam subtelniejsze rysy twarzy, miałam delikatniejszą buzię, byłam ładniejsza. A ja się sobie podobałam i wtedy, i teraz. Inaczej wyglądasz, jak masz 20, 30 czy 40 lat, z wiekiem twoja „ładność” też się zmienia, ważny jest charakter. Uroda przemija, charakter zostaje. Poza tym odkąd schudłam, mam lepsze wyniki badań, lepiej się czuję, hormony lepiej mi pracują, co ważniejsze, nie mam kompletnie migren, odpukać, a byłam migrenowcem, i przestałam chorować na anginy.
Zmieniłaś się psychicznie, emocjonalnie?
Nie wiem… Jest coś takiego, że jak przechodzisz taką metamorfozę, to zaczynasz inaczej się nosić, chodzisz może bardziej wyprostowana, masz inną świadomość swojego ciała, zakładasz nowe ubrania, masz większą pewność siebie i patrzysz swojemu rozmówcy prosto w oczy, ale myślę, że to nie jest zaplanowane, wyrachowane, tylko podświadome. Nie jestem wodzirejem, który wchodzi na imprezę z przytupem: patrzcie, oto ja, i od razu ze wszystkimi się zaprzyjaźnia.
Nigdy taka nie byłam i to się nie zmieniło razem z moim nowym wyglądem. Przeważnie jestem skrępowana i wyciszona. Mam tę samą grupę znajomych od lat, czasami dojdzie ktoś nowy. Podobnie jest w relacjach z mężczyznami, nigdy pierwsza nie zainicjuję kontaktu, nie umiałabym poderwać faceta.
Jednym słowem – tradycjonalistka.
Tak, mężczyzna musi być inicjatorem. Ja mogę zdecydować, czy mi się podoba, czy nie, ale inicjatywa musi wyjść od mężczyzny.
Czy przez to, że wychowywała Cię mama, masz większe zaufanie do kobiet?
Moja mama miała dwie przyjaciółki, ale głównie kumplowała się z mężczyznami, ja chyba mam podobnie. Może przez specyfikę mojej pracy? Weszłam w świat sportu jako bardzo młoda dziewczyna, szybko zadebiutowałam w Polsacie, gdzie niemal od 20 lat pracuję w zasadzie z samymi mężczyznami. Spędzamy w pracy mnóstwo czasu razem, w różnych, niekiedy trudnych, sytuacjach, gdzie nie ma miejsca na udawanie. Znamy się, widzimy, jacy jesteśmy naprawdę… Pomyślałam teraz, kiedy o tym z tobą rozmawiam, że może w tym powinnam doszukiwać się przyczyny, dlaczego jestem sama?
Cały wywiad z Karoliną Szostak do przeczytania w nowej VIVIE!. Numer w kioskach już od 17 maja!

Co jeszcze w nowej VIVIE! 10/2018?
Kinga Korta, uczestniczka show Żony Hollywood o małżeństwie, późnym macierzyństwie, karierze i życiowych priorytetach. „Barcelona zdradziła ją tak jak ludzie”, pisze Katarzyna Przybyszewska. Niezwykła historia, znanej malarki - Joanny Sarapaty. Bogumiła Wander i Krzysztof Baranowski o kulisach związku, małżeństwie, sile namiętności i życiowych pasjach. A także, nieznana twarz aktora. Czy Piotr Polk naprawdę jest taki „grzeczny”?