Jack Nicholson traci kontakt z rzeczywistością. Jeden z największych aktorów nie zagra już żadnej roli?
Ostatni raz pojawił się na planie w 2010 roku
Dla wielu fanów jest jednym z największych spośród żyjących aktorów. Jako jeden z trzech w historii może się poszczycić trzema Oscarami. Śmiało można powiedzieć, że jego kreacja w „Lśnieniu” stała się kultowa, nie sposób także zliczyć pozostałych fenomenalnych ról, w które się wcielił. Prawdopodobnie jednak nie zobaczymy go już w nowych produkcjach... Jak donoszą przyjaciele Jacka Nicholsona, aktor ma tracić nie tylko pamięć, ale również kontakt z rzeczywistością. I choć oficjalnie nie zakończył kariery, to po raz ostatni pojawił się na planie filmowym w 2010 roku. Co dzieje się z legendą kina?
Jack Nicholson traci kontakt z rzeczywistością
Już dziesięć lat temu w mediach było głośno o problemach Jacka Nicholsona z pamięcią. Jak podawał w 2013 roku portal Radar Online, aktor miał nie być wówczas w stanie zapamiętać kwestii scenariusza, przez co odrzucał kolejne role. Spekulowano, że zmaga się z demencją, jednak on sam zaprzeczył tym doniesieniom i w oficjalnym oświadczeniu zapewnił, że nie zamierza umrzeć na planie i chce tylko odpocząć. Dekadę później wciąż nie pojawił się w żadnej nowej produkcji...
Fani wstrzymali oddech, kiedy w 2018 roku podano informację, że Jack Nicholson zagra tytułową rolę w remake'u „Tony'ego Erdmana”. W trakcie przygotowań okazało się jednak, że aktor zrezygnował z udziału, co tylko podsyciło przekonanie o jego problemach z pamięcią. W tym samym czasie paparazzi uchwycili go na zdjęciach a bardzo kiepskiej kondycji. Fotografie przedstawiały otyłego Jacka Nicholsona, który wybrał się na mecz Los Angeles Lakers. W tamtym czasie unikał ludzi. Media donosiły, że waży 170 kilogramów i ignoruje uwagi lekarzy na temat diety. Mieszkańców Mullholand Drive, w którym Jack Nicholson mieszka od lat 70., martwi fakt, że w ogóle nie wychodzi on z domu. Miał całkowicie odizolować się od innych ludzi, a ostatni raz publicznie widziano go ponownie na meczu ulubionej drużyny, na który wybrał się z synem Rayem w 2021 roku.
Fani aktora nie mają złudzeń, że jego rozstanie ze światem filmu jest tylko chwilowe. Jeden z przyjaciół Jacka Nicholsona wyznał w rozmowie z Radar Online, że jego bliscy są zaniepokojeni jego stanem, którego przyczyną ma być postępująca demencja. „ Jack nie chce się już mierzyć z rzeczywistością. Dał jasno do zrozumienia, że jego dom, jest jego zamkiem. Dzieci go odwiedzają i opiekują się nim, ale to jego jedyna łączność ze światem.(...) Fizycznie nie jest w złej formie, ale jego umysł szwankuje. Coraz bardziej traci kontakt ze światem”, wyznał.
Zobacz także
Jack Nicholson, 1970 rok
Jack Nicholson, "The Passenger", 1975 rok
Jack Nicholson – inspiracja Marlonem Brando
Wybitny aktor był ogromnie zafascynowany Marlonem Brando. Jego bliscy obawiają się, że umrze tak jak jego mentor i przyjaciel – samotny i odcięty od świata. Swój dom Jack Nicholson kupił właśnie z tego powodu, że znajdował się obok nieruchomości swojego idola. Wówczas znany z „Ojca chrzestnego” aktor trzymał się już z dala od ludzi, ale zaczynającemu karierę Jackowi udało się z nim zaprzyjaźnić. Szybko zaczął się do niego upodabniać i prowadzić podobny tryb życia. „Nie ma i nie będzie takiego aktora jak Brando. Był dla kina prezentem, jakim Picasso dla sztuki”, mawiał Jack Nicholson.
Aktor zapewniał, że produkcja „Na nadbrzeżach” była czynnikiem, który zmienił jego życie. „Kiedy dorastałem w New Jersey, jedną z moich letnich prac było asystowanie kierownikowi kina. Musiałem obejrzeć każdą projekcję tego filmu – dwukrotnie w ciągu nocy. Nie mogłem oderwać wzroku od tego faceta. Był zachwycający”, wspominał. Jack Nicholson miał nawet możliwość pracy nad kultowym już dziś „Ojcem chrzestnym”, jednak... odrzucił tę propozycję. Powodem był brak wspólnych scen z Marlonem Brando. Zamierzał czekać na bliższą współpracę. I rzeczywiście, niedługo później pojawili się razem w „Przełomach Missouri”. Przyjaciele aktora mówią, że nigdy nie ukrywał on swojego pragnienia, by żyć tak, jak jego mentor. I bynajmniej nie chodziło jedynie o talent i karierę, ale także o hedonistyczne podejście do życia, z jakiego słynął oraz uwielbienie kobiet, jakim się cieszył. „ To oczywiste, że talentu, ale powiem szczerze: móc mieć na własność każdą kobietę na świecie, to dopiero było coś. Tego zazdroszczę mu najbardziej”, odpowiadał, gdy pytano go czego najbardziej zazdrości idolowi.
Marlon Brando umierał w samotności. Nieszczęśliwy i zrujnowany, stracił także majątek. W pewnym momencie swojej kariery rzucił aktorstwo, jednak przez długi wrócił na plan, choć ograniczył to do minimum. W przeciwieństwie do niego, Jack Nicholson zawsze kochał aktorstwo, choć powtarzał również, że nie chce umrzeć podczas kolejnego ujęcia. Oficjalnie nie pożegnał się z karierą, jednak jego fani zdają sobie sprawę z tego, że już nie zobaczą go na planie. Podkreślał jednak wielokrotnie, że należy wiedzieć, kiedy zejść ze sceny... I wszystko wskazuje na to, że to właśnie zrobił, odchodząc z klasą, na własnych warunkach, zapamiętany jako jeden z największych aktorów.
Zobacz także: „Dobrze się stało, jak się stało”, mówił Zdzisław Beksiński po samobójczej śmierci syna. Łączyły ich trudne relacje…
Jack Nicholson, 1993 rok