„To był facet, który kochał ludzi i wiedział, że musi każdemu pomagać”
Paweł Adamowicz we wspomnieniach przyjaciela, Jacka Karnowskiego
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu od wielu lat przyjaźnił się z Pawłem Adamowiczem. Śmierć prezydenta Gdańska była dla niego ogromnym szokiem. Wciąż nie może pogodzić się z jego odejściem. Jacek Karnowski w wyjątkowy sposób wspomina swojego przyjaciela na łamach tygodnika Newsweek.
Paweł Adamowicz we wspomnieniach Jacka Karnowskiego
„Wciąż do mnie nie doszło, że ktoś mógł ugodzić nożem właśnie jego. Kogoś tak dobrego”, mówi. Wraz z innymi prezydentami miast niósł trumnę przyjaciela. Traktuje to jako oddanie hołdu Pawłowi Adamowiczowi, jak również branie odpowiedzialności za to, co po sobie pozostawił.
„Nieśliśmy przyjaciela i towarzysza pracy na rzecz innej Polski”, dodał Jacek Karnowski w rozmowie z Tomaszem Lisem. Paweł Adamowicz od dawna walczył o budowanie miasta, kraju, które będzie otwarte i tolerancyjne dla wszystkich. Chciał przyjąć uchodźców i wszystkich tych, którzy potrzebowali pomocy.
„Prezydenci, którzy nieśli trumnę, prezentowali jedną linię; obrony demokracji, wolnej i niepodległej Polski, za którą Paweł już jako młody człowiek walczył. I wtedy się poznaliśmy…”, zwierza się Jacek Karnowski.
Był to dokładnie 1985 rok. Trzy lata później Paweł był szefem strajku na Uniwersytecie, a obecny prezydent Sopotu członkiem komitetu strajkowego na Politechnice. Wspólnie pomagali przy wyborach parlamentarnych w 1989 roku. Paweł Adamowicz wkrótce potem został najmłodszym radnym Gdańska, potem prorektorem na uniwersytecie ds. studenckich. Potem razem startowali do sejmiku samorządu województwa pomorskiego. Adamowicz zostaje wiceszefem sejmiku.
„Pracowaliśmy w Technoserwisie. Paweł w stoczni, potem jako stróż nocny. Od początku czuliśmy pewną więź. tak bywa, jak ludzie poznają się w czasach bardzo trudnych. (…) W stanie wojennym zawieźli mnie na komendę. Paweł bywał tam częściej. Nie było nas wielu w opozycji”, mówi w rozmowie z Newsweekiem.
Podkreśla, że Paweł był człowiekiem ogromnej wiary. „Co niedziela do kościoła, zawsze od komunii, żegnał się przed posiłkiem czy podróżą, obojętnie gdzie był. Dla niego na serio najważniejsze było przykazanie. (…) To był facet, który kochał ludzi i wiedział, że musi każdemu pomagać”, dodaje. Prywatnie był duszą towarzystwa. Nie ukrywał swoich intencji, uczyć. Zawsze był szczery. „Dużo żartował. Spotykaliśmy się co pewien czas. W ten weekend, kiedy jest jego pogrzeb, mieliśmy wyjechać na Kaszuby do kolegi, żeby pogadać. O polityce, o naszych planach, o wszystkim. To był wspaniały kompan”, tłumaczy.
Pawła Adamowicza bolał, kiedy wielokrotnie go oskarżano. Niektórym nie podobała się jego polityka otwartości, to że choć był konserwatystą, bronił słabszych i wybrał się na paradę równości. Zależało mu na tym, by pokazać, że tym ludziom jest po prostu źle. W obliczu wszystkich nieprzychylnych opinii na swój temat chciał nawet zrezygnować z ponownego kandydowania na prezydenta Gdańska. Przyjaciele nie pozwolili mu na to, wierzyli w jego niewinność. „To była próba zadania mu śmierci publicznej. Mam zażalenie Pawła na odmowę wszczęcia przez prokuraturę sprawy aktów zgody dla prezydentów miast, którzy chcieli pomóc uchodźcom”, mówi prezydent Sopotu.
Przyznaje, że wraz z przyjacielem wielokrotnie rozmawiali o szczuciu, sianiu nienawiści. „Dokonano ewidentnie mordu politycznego. zabójca Pawła krzyczał o polityce. Propaganda wcisnęła mu to w głowę. (…) Ja też słyszę, że jestem złodziejem z Platformy, a nie ma mnie w partii od 10 lat”, dodaje Jacek Karnowski.