Jak informuje CNN, we Francji zmarł kierowca autobusu, dotkliwie pobity przez pasażerów. Napastnikom nie spodobała się jego prośba o założenie obowiązkowych maseczek ochronnych. 59-latek przez kilka dni przebywał w szpitalu, jednak jego stan był bardzo ciężki. Według policji, Philippe Monguillot padł ofiarą „wyjątkowo brutalnego ataku”. Mężczyźni odpowiedzialni za śmierć kierowcy trafili do aresztu.

Reklama

Kierowca Philippe Monguillot nie żyje po pobiciu

Do tragedii doszło 5 lipca w mieście Bayonne, w południowo-zachodniej Francji. Philippe Monguillot zgodnie z zaleceniami poprosił kilku wsiadających mężczyzn o użycie maseczek ochronnych. Są one obowiązkowe dla pasażerów transportu publicznego ze względu na panującą pandemię koronawirusa.

Mężczyźni agresywnie zareagowali na jego prośbę. Wyciągnęli kierowcę na przystanek i dotkliwie pobili, po czym uciekli do mieszkania znajomego. Policja zatrzymała pięciu mężczyzn. Napastnicy byli już notowani, dwóch z nich usłyszało zarzut zabójstwa. Inni odpowiedzą za brak udzielenia pomocy oraz za próbę ukrycia przestępców.

59-letni mężczyzna przez kilka dni przebywał w szpitalu, jednak jego stan był bardzo ciężki. Rodzina odłączyła go od aparatury podtrzymującej życie. „Postanowiliśmy pozwolić mu odejść. Lekarze nie protestowali, tylko przychylili się do naszej prośby”, przekazała AFP 18-letnia córka zmarłego, Marie Monguillot.

„Philippe miał za rok przejść na emeryturę [...] Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Czuję, że to jakiś koszmar”, wyznała w rozmowie z mediami żona kierowcy, Veronique Monguillot. Mężczyzna osierocił trzy córki w wieku 18, 21 i 24 lat.

Zobacz także

8 lipca krewni zmarłego zorganizowali w Bayonne marsz pamięci, do którego dołączyło około sześciu tysięcy osób. Tego samego dnia kierowcy w innych miastach złożyli hołd zmarłemu koledze, zatrzymując autobusy na minutę.

Reklama

Źródło: CNN, Fakt, DW

AP/Associated Press/East News
Reklama
Reklama
Reklama