Ma niski głos, czerwone usta i blond włosy. Daria Ładocha, dziennikarka, kulinarna gwiazda Dzień dobry TVN i specjalistka od zdrowego żywienia, zwyciężczyni drugiej edycji programu Agent – Gwiazdy, dla swoich dwóch córek – Laury i Matyldy zrobi wszystko. Poza tym żyje prawie normalnie – prowadzi dwa bardzo popularne blogi poświęcone zdrowemu odżywianiu i kuchni tajskiej. Robi sto rzeczy na sekundę. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Skąd czerpie energię, czy rzeczywiście jest urodzoną optymistką i co oznaczają jej tatuaże? Na wszystkie pytania Daria Ładocha odpowiedziała Katarzynie Piątkowskiej.
Masz za sobą bardzo trudne historie, a mimo to jesteś radosna, pełna energii.
Na pewno mam energię odnawialną (śmiech). Wszystkie te rzeczy – ciężki poród i strach o życie pierwszej córki, a później konsekwencje z nim związane pozostawiło we mnie ślad. Ale wierzę, że co mnie nie złamie, uczyni mnie silniejszą i pomoże mi rozwiązywać problemy moich córek. Wszystkie te rzeczy pozwalają mi się rozwijać. Stoję na straży wewnętrznego spokoju. Tak jak ćwiczymy ciało, tak samo powinnyśmy trenować umysł. W tamtych chwilach było mi bardzo źle, ale ja to wszystko wyrzucam. Nie chcę tego gromadzić. Od niedawna medytuję.
Masz duży apetyt na życie.
Tak mi babcia kiedyś powiedziała. Śmiała się, że mam nie tylko duży apetyt na pierogi, a potrafiłam na raz zjeść 30 (śmiech), ale mam też duży apetyt na życie. A jak ktoś tak ma, chce chłonąć życie pełnymi garściami. Ten, kto ma mniejszy bagaż, idzie szybciej. Bagaż, który mi ciąży, po prostu zostawiam za sobą.
Jesteś urodzoną optymistką?
Ludziom wydaje się, że optymiści patrzą na wszystko przez różowe okulary trochę ślepo. A ja staram się patrzeć na świat dosyć realnie i brać go w sposób bardziej radosny, pozytywny. Ale nie jestem takim frikiem, który patrzy ślepo przez różowe okulary i gdzieś się w pewnym momencie wykopyrtnie, bo mu ten realizm ucieka. Staram się, żeby wszystko szło równo. I tak to trwa przez cały rok, aż do przełomu stycznia i lutego, kiedy zaczynam się zamartwiać. A przecież nie ma czym. Ale ten stan występuje u mnie regularnie. W tym roku więc postanowiłam wyjechać. Pojechaliśmy do Wietnamu i wpadłam z deszczu pod rynnę. Tam to dopiero się martwiłam! Było strasznie i brudno! Miewam też takie dni, że do nikogo się nie odzywam.
Wydaje mi się to niemożliwe.
Zdarza się bardzo rzadko (śmiech). Rzeczywiście gadam i gadam na okrągło – czasem ciężko mi złapać oddech, dlatego ćwiczę swoją przeponę, by nadążała. A jak wczoraj około godziny 17 straciłam głos, Bartek powiedział: „Oho! Pan Bóg jednak istnieje!”.
(...)
Przed złymi decyzjami chroni Cię wytatuowana rączka Fatimy?
Moja najukochańsza babcia z każdej podróży przywoziła mi taką rączkę. Gdy miałam w życiu taki moment, że potrzebowałam, żeby mnie ktoś pilnował, wytatuowałam ją sobie. Czułam, że przechodzę w nowy etap życia. To był trudny moment dla mojego związku.
W Waszym życiu wydarzyło się wtedy coś złego?
Nie, ale wymknęłam się z tego naszego kokonu, żeby szukać swojej drogi. Jestem bardzo uczciwym człowiekiem. Nie chciałam, żeby te moje poszukiwania spowodowały, że gdzieś odejdę czy zrobię coś głupiego, bo bardzo szanuję nasz związek. Zresztą każdy z moich tatuaży coś oznacza. Mam taki, który pokazuje cały nasz 18-letni związek. Najpierw było osiem szalonych lat, constans – ciągła linia. Potem pojawiła się Laura, a wraz z nią wielka niewiadoma – na moim ręku linia przerywana. Potem były wzloty i upadki zaznaczone jako sinusoida.
Pojawiła się Matylda i znów wszystko się wyprostowało. Coraz trudniej było mi łączyć pracę z macierzyństwem, więc mam tu jakieś zakrętasy. Aż doszliśmy w tym wszystkim do takiego momentu, że mogliśmy zacząć wszystko od początku. Ale do takiej prostej linii jak ta pierwsza już nigdy nie wrócę, bo teraz moje życie jest zupełnie inne.
W tatuażach zapisujesz swoje życie?
To taki mój pamiętnik. Mam na przykład kropki oznaczające rodzinę, miłość, pracę i pasję. Po narodzinach Laury pojawiły się storczyki, a po narodzinach Matyldy – maki. Tak zapisuję moją historię. I mam jeszcze miejsce na dużo więcej. Ludzie często pytają mnie, co zrobię, jak mi się znudzą. Nie rozumiem, dlaczego miałyby mi się znudzić. Przecież one oznaczają bardzo ważne rzeczy dla mnie. Są zrobione dla mnie, nie na pokaz.
Jesteś zadowolona z tego, jak się Twoje życie potoczyło?
Tak, bo każdy dzień daje mi spełnienie i szczęście. Tylko że ja szukam tego spełnienia i szczęścia w małych rzeczach. Nie mam parcia na szkło, nie chcę być celebrytką. Skupiam się teraz na budowaniu swojej marki i stworzeniu Akademii Zdrowego Żywienia. Miejsca, gdzie będzie można nauczyć się świadomego żywienia. Ale przede wszystkim jestem matką i mam za zadanie wychować obywatelki świata.
Cały wywiad z Darią Ładochą już w najnowszej VIVIE, w kioskach od 14 czerwca!

Co jeszcze w nowym numerze VIVY! 12/2018?
Celia Jaunat i Grzegorz Krychowiak. Niezwykła historia miłości pięknej Francuzki i najbardziej stylowego piłkarza polskiej reprezentacji. Daria Ładocha, mistrzyni zdrowego gotowania opowiada o gotowaniu, córkach, wielkiej miłości i życiowych zakrętach. Katarzyna Niezgoda, znana bizneswoman wspomina dzieciństwo i rozlicza się z zawiedzioną miłością. A także… MUNDIAL 2018. Żony i narzeczone piłkarzy. Partnerki Neymara, Ronaldo, Messiego…Oto kobiety, które nie chcą być tylko ozdobą swoich mężczyzn.