Tą sprawą żyje cała Polska. Szóstego stycznia 34-letni Piotr Kijanka wyszedł z jednej z restauracji w Krakowie i nie wrócił do domu na noc. Mężczyzna nie nawiązał także kontaktu z rodziną, a jego telefon jeszcze w restauracji przestał działać. Kilka dni po zaginięciu mężczyzny powołano specjalną grupę poszukiwawczą. Strażacy m.in. przeszukiwali dno Wisły w Krakowie, ale bez rezultatu. Wczoraj w sprawie nastąpił przełom.
Sprawa Piotra Kijanki - ciało znaleziono w Wiśle
We wtorek szóstego marca na zlecenie prokuratury w Zakładzie Medycyny Sądowej Collegium Medicum UJ przeprowadzono sekcję zwłok mężczyzny, którego ciało znaleziono w poniedziałek w stopniu wodnym w dzielnicy Dąbie na Wiśle w Krakowie. „Wstępnie biegły z zakresu medycyny sądowej stwierdził, że przyczyną zgonu było utonięcie, natomiast ostateczne wyniki będą znane po przeprowadzeniu badań dodatkowych”, powiedział prokurator Hnatko.
Przyczyny śmierci Piotra Kijanki
Przy wyłowionych zwłokach znaleziono rzeczy osobiste Piotra Kijanki, m.in. portfel z dowodem osobisty i prawem jazdy. Już wtedy padło podejrzenie, że ciało należy do zaginionego mężczyzny. Wyniki sekcji zwłok potwierdziły te przypuszczenia. Póki co nie wiadomo czy śledczy biorą pod uwagę inne przyczyny śmierci niż nieszczęśliwy wypadek.
Rodzina Piotra Kijanki
Piotr Kijanka pozostawił pogrążoną w żałobie rodzinę: żonę Agnieszkę, która spodziewa się ich drugiego dziecka oraz dwuletniego synka.