Najlepiej zarabiający, najpopularniejszy, a do tego... niezwykle skromny. Tak o Robercie Lewandowskim opowiadają jego przyjaciele w reportażu Oliviera Janiaka. Choć wydawać by się mogło, że jego życie jest idealne, sportowiec ma za sobą trudne doświadczenia. Mowa o śmierci taty Roberta, judoka, Krzysztofa Lewandowskiego.
Ojciec Roberta Lewandowskiego
Mimo że od odejścia taty piłkarza minęło już kilkanaście lat, ojciec Roberta Lewandowskiego zmarł w 2006 roku, sportowiec nadal nie pogodził się z tym faktem. A okres, kiedy się to zdarzyło, był dla niego niezwykle ciężki. „Byłem zamknięty na świat, ciężko było coś ze mnie wydobyć’’, powiedział. „Myślałem, że wszystko muszę załatwić sam. Dziś wiem, że tak nie jest, że wiele rozwiązuje rozmowa. Po to mam przyjaciół. Sporo się nauczyłem. Jak się nie bać, jak nie mieć kompleksów. Tylko ja wiem, ile murów musiałem przeskoczyć. Chciałem udowodnić, że Polak potrafi grać na światowym poziomie i osiągnąć rzeczy, o które nawet nas nie podejrzewają’’, wyznaje piłkarz w rozmowie z Olivierem Janiakiem dla magazynu Elle Man.
Po raz pierwszy o śmierci ojca piłkarz opowiedział w rozmowie z Magdą Mołek dla programu W roli głównej. „Miałem 16-17 lat. Tata miał problemy z sercem, dopóki się ruszał, wszystko było w porządku, potem się zaniedbał, musiał brać leki, ale raz zapomniał i okazało się, że nie ma go z nami’’, wspomina po latach piłkarz.
Ojciec był dla Roberta ogromnym wsparciem. „Po jego śmierci szybko musiałem stać się dorosły. Zawsze wiedział, że będę grał za granicą. Mówił, że dlatego dał mi na imię Robert, aby nikt nie mylił mojego imienia. Wielokrotnie żałowałem, że z nim o czymś nie porozmawiałem, że mu czegoś nie powiedziałem. Najbardziej żałuję, że nie zobaczył mojego pierwszego meczu w seniorach i że nie może być na moich meczach na żywo. Mam nadzieję jednak, że patrzy na mnie z góry i mi pomaga w tym wszystkim. Wierzę w to. I wiem, że te spojrzenia z góry są i czuwa nade mną’’, wyznał piłkarz.
Mama Roberta, Iwona Lewandowska, w rozmowie z Przeglądem Sportowym opowiedziała o chorobie męża. „Zachorował na nowotwór, kiedy Robert miał 17 lat. Po operacji zabrałam go ze szpitala i wróciliśmy do domu. Mąż źle się czuł, byliśmy zmęczeni. Poszliśmy spać przed 22. Krzysiek zawsze pochrapywał. Obudziłam się w środku nocy, w pokoju była absolutna cisza. Zapaliłam światło, a on był już siny. Zaczęłam krzyczeć... Złapałam za telefon, zadzwoniłam na pogotowie, a oni powolutku zadawali kolejne pytania. Nie rozumiałam, co się dzieje. Po prostu wiedzieli, że do martwego nie muszą się spieszyć. Okazało się, że miał wylew. Dobrze, że Roberta nie było w domu. Razem z córką następnego dnia pojechałyśmy na Bielany, czekałyśmy, aż wróci ze szkoły. Tego dnia miał ważny turniej. Wszedł, kazałam mu usiąść. Przyjął to spokojnie: przeczuwałem to’’, wyznała matka piłkarza.
Sportowiec okazał się dla swojej mamy i siostry ogromnym wsparciem. I, mimo licznych przeciwności losu, podniósł się po śmierci ojca.