Anna Przybylska o małżeństwie i rozwodzie
Dość krótko była mężatką. Wtedy lubiła zmienność wokół siebie, a małżeństwo było deklaracją, stabilizacją. „Byłam mężatką. (…) Za szybko, za szybciutko. Byliśmy tacy młodzi i tylko pół roku ze sobą przed ślubem. Wydawało nam się, że zawrócimy Wisłę kijem, a tak się nie zdarza. Nie rozumieliśmy się, w każdym razie nie do końca. No nic, życzę mu jak najlepiej. (…) Wszyscy poza moim mężem, nie palili i tępili we mnie palenie”.
— Wyszła więc Pani za mąż, bo palił?
Było mi to na rękę.
— I rozwiodła się, bo rzucił?
Nie rzucił. To ja chciałam rozwodu. Wyciągnęłam z tego wniosku. Rozwód to klęska i sukces równocześnie. Klęska, bo boli. A sukces, że mnie było stać na podjęcie decyzji.
— A myślała Pani, że będzie rodzina, dzieci?
Oczywiście. Nie daliśmy sobie jednak szansy. Mama zawsze mówiła, że jestem w gorącej wodze kapana. Najpierw zrobię, a potem pomyślę, Nie powinnam była tak wcześnie się wiązać, nikogo nie słuchałam. Nawet mojej przyjaciółki.
Polecamy też: TYLKO U NAS Czy Jarosław Bieniuk blokuje powstanie filmu o Annie Przybylskiej? Mamy komentarz