Nagła śmierć 28-letniego Toma Berglinga wstrząsnęła fanami artysty i mediami. DJ Avicii, bo takim pseudonimem posługiwał się muzyk, zmarł w Omanie w mieście Muscat w zeszłym tygodniu. Film dokumentalny Avicii: True Stories, który premierę miał w październiku 2017 roku, ujawnił smutne kulisy żkariery producenta. Czyżby młody kompozytor przewidział swoją śmierć?
Śmierć DJ'a Avicii: kulisy kariery w dokumencie Avicii: True Stories
Co prawda nadal nie są do końca znane przyczyny śmierci Toma Berglinga, posługującego się pseudonimem DJ Avicii, ale mówi się, że mogło być temu winne nadmierne spożywanie alkoholu. 28-latek miał z tą używką problem przez długi czas. Z tego też powodu zmagał się z ostrym zapaleniem trzustki, przeszedł również operację wycięcia woreczka żółciowego oraz robaczkowego (w 2014 roku).
Sprawiło to, że wycofał się z życia publicznego, by dwa lata później, w 2016 roku, odwołać zawiesić karierę na bliżej nieokreślony czas i skupić się na powrocie do pełni sił zarówno fizycznych, jak i psychicznych.
DJ Avicii cierpiał na zespół lęku ogólnego i bał się występować
Okazuje się, że kulisy tej decyzji były dramatyczne. Muzyk miał ogromne problemy natury psychicznej, związane z występami przed dużą publicznością. Tom Bergling zmagał się z zespołem lęku ogólnego, co objawiało się atakami paniki przed wyjściem na scenę. Producent starał się radzić sobie z nimi, spożywając znaczne ilości alkoholu. Gdy podjął decyzję, że rezygnuje przez to z koncertów, menagerowie DJ'a nie kryli rozczarowania całą sytuacją.
„Kiedy zdecydowałem się przestać występować, oczekiwałem całkiem innej reakcji. Liczyłem na wsparcie. Byłem otwarty wobec ludzi, z którymi pracowałem i wszyscy wiedzieli o moich problemach. Wiedzieli, że próbowałem występować mimo napadów lękowych. Nie sądziłem, że wiedząc, jak bardzo źle się czuję, nadal będą wywierali na mnie presję, bym występował”, podkreślał w dokumencie Avicii: True Stories, który jest zapisem czterech lat z jego życia.
Do zmiany decyzji nie były w stanie nakłonić go żadne pieniądze, mimo że szczycił się mianem najlepiej zarabiającego DJ'a na świecie. Jak wylicza serwis Pudelek.pl, za jeden występ inkasował aż 250 tysięcy dolarów! (około miliona złotych). Mimo tego priorytetem było dla niego zdrowie.
„Powiedziałem im, że muszę przestać. Że jeśli tego nie zrobię, w końcu umrę. Powtarzałem im to wiele razy”, podkreślał Avicii.
Mimo tego, że wycofał się z życia publicznego, wiele wskazuje na to, że jego stan zdrowia nie poprawił się.

