Sukces Małgorzaty Rozenek
Płynie Pani na fali?
Żyję po prostu.
– Skromna?
Jestem takim typem, że im więcej mam, tym więcej robię. Ale nie będę ukrywać – lubię ten moment swojego życia. Bardzo. Czuję, że praca, którą włożyłam przez lata, zaczyna przynosić efekty. Cieszy mnie to. Potwierdza ważną dla mnie maksymę, że prawda i praca zawsze się obronią.
Małgorzata Rozenek o „Azja Express”
– Spodziewała się Pani, że „Azja Express” przyniesie Pani taką popularność?
Szczerze? Nie spodziewałam się. Miałam nadzieję na przygodę życia. Pojechaliśmy w miejsca, gdzie sami byśmy się nie wybrali. Z czystym sumieniem mogłam zostawić dzieci, bo nie jechałam na wycieczkę, ale do pracy. Sprawy finansowe też raczej były bardzo na plus. Efekt przerósł oczekiwania.
– Co Pani myślała, gdy odpadaliście?
To było trudne. Jestem osobą, która umie przegrywać, ale nie lubi. A tam każdemu z nas włączyła się ludzka rywalizacja. Chęć zwyciężenia.
– To było widać.
I to mi się podoba w ludziach. Jak już coś się robi, to warto to robić całą sobą. Wściekła byłam bardzo na tych schodach. Na siebie.
– A na Radka?
Miałam nadzieję, że Radosław nie będzie zły na mnie, bo to przeze mnie przegraliśmy na tych schodach. Przez to moje pakowanie plecaka. 30 kilogramów. Spakowałam się jak jakaś blondynka do Azji.
– Smutek?
Żal bardzo szybko nam minął, bo wróciliśmy do domu, do chłopaków, do normalnego życie. Mam wrażenie, że byliśmy tam odpowiednią ilość czasu. Poczuliśmy przygodę, a nie zdążyliśmy zmęczyć się wyścigiem.
Synowie Małgorzaty Rozenek
– Pani synowie komentowali Wasze zmagania?
Nie oglądali, bo to tak późno w telewizji.
– W internecie dostępne.
Wiem, ale u nas w domu nie ma kultury oglądania. Ani telewizji, ani internetu. Dzieci raz na jakiś czas włączają bajki. Chociaż nie, oglądali pierwszy odcinek. Połowę przespali.
– W domu gwiazdy telewizji nie ogląda się telewizji?
Naprawdę nie. Ale to dlatego, że każdy z nas ma bardzo dużo zajęć. Chociaż zawsze zaczynam dzień od TVN24.
– Co się zmieniło po programie?
Dostaję ogromne oznaki sympatii od ludzi. Bardzo dużo osób mówi mi bardzo dużo miłych rzeczy. To bardzo buduje, bo tak kiedyś nie było. Ale dawnego postrzegania mnie nie odbieram jako porażki, ale jako lekcję.
– Pokazała Pani inną część siebie.
Bo dano mi szansę. Ten program pokazuje prawdziwą twarz każdego z nas. I to było fajne.
Małgorzata Rozenek o „Perfekcyjnej Pani Domu”
– A jak to porównać do „Perfekcyjnej Pani Domu”?
Bardzo często mówiłam, że mam w sobie i tę, i tę stronę. Dopiero połączenie obu tych aspektów daje prawdziwą kobiecość. Ja nadal mam w sobie ogromną potrzebę perfekcji. Staram się, by mój dom nadal wyglądał jak dom Perfekcyjnej Pani Domu.
– Ładne wdzianko ma Pani na sobie.
Dziękuję za komplement. Nie chodzę tylko w szortach, bo byłam w Azji. Uważam, że kobiecość jest piękna w tym, że daje możliwość robienia tak różnych rzeczy. Za chwilę wchodzę na plan „Projektu Lady” i bardzo się cieszę, że będę mogła znowu mieć kontakt z tymi dziewczynami.
– Ochrzaniać je?
Nigdy ich nie ochrzaniałam. Po prostu bardzo dobrze je rozumiałam – to wynika z życiowego doświadczenia – i wiedziałam, jak pewne ich zachowania będą odbierane. Dlatego mogłam im doradzić.
– Mam rozumieć, że Perfekcyjna Pani Domu też jest autentyczna? To nie była rola? Format?
Ależ oczywiście, że to jestem ja. Uwielbiam porządek. To jest i będzie stały element mojego życia. „Perfekcyjną Panią Domu” debiutowałam w TVN Style, program zrobił bardzo dobre wyniki. Teraz program „W Dobrym Stylu” pobił oglądalność „Perfekcyjnej Pani Domu”. Jest tak, że bardzo lubię wszystkie te domowe rzeczy i zwracam uwagę na szczegóły.
Małgorzata Rozenek i Radosław Majdan
– Biedny Radek.
Ale on lubi takie życie.
– Nie ma Pani dość? Chodzenia za facetem i zbierania skarpet?
Absolutnie nie. Ale fakt, Radosław nie jest osobą, która przesadnie dba o porządek w domu. Jednak nie mam z tym żadnego problemu. Każde z nas ma swoje role i to jest jedna z moich. Bardzo ją lubię, bo mam wrażenie, że się troszczę o bliskich. I sama ją sobie wybrałam. Ciągle chodzę za moimi synami i im coś tłumaczę. I wcale mnie to nie denerwuje. Oni na przykład mają odruch nieodkładania rzeczy na miejsce. W końcu im go wpoję.
Porażki Małgorzaty Rozenek
– Po „Piekielnym Hotelu” pisano, że już z Panią koniec. Tak było?
Według mediów kończę się wraz z każdą moją produkcją. „Perfekcyjna…” miała mocne wejście. I paradoksalnie to był dla mnie najtrudniejszy czas. Byłam osobą kompletnie nieprzygotowaną na media, a wrzucono mnie w najgorętszy kocioł wydarzeń. I to był trudny moment. A porażka „Piekielnego Hotelu” była moją winą.
– Dlaczego?
Program został źle odebrany. Sama stworzyłam całą tę sytuację. Miałam trudny czas w życiu i zapracowałam sobie na to, że o tym programie mówiono źle. Uderzając w program, uderzano raczej we mnie. Zresztą w zasłużony sposób.
– O, zła Małgorzata Rozenek?
Nie zła. Jestem osobą, która wyciąga wnioski ze swoich błędów. Gdy przez media przetaczała się największa fala, że niby już po mnie, wiedziałam, że mam nowy program. Było mi łatwiej to znieść, tylko nie mogłam o tym mówić.
– Dyrektor Edward Miszczak nie stracił wiary w Pani możliwości?
Dyrektor Edward Miszczak nigdy nie stracił wiary. Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu zawodowym. Jak nie najważniejszy.
– Nie bała się Pani zaprosić go na ślub? Sam mówił, że przynosi pecha.
Żartowaliśmy na ten temat. To był dla mnie ogromny honor i zaszczyt, że Edward był gościem na moim ślubie i weselu. I bardzo się cieszę, że mógł być z nami, bo wiem, jak zajętą osobą jest. Zresztą powiedział nam, że z tą klątwą to nieprawda (śmiech).
– Czyli nie miała Pani momentu zjazdu, że „się nie nadaję”?
Nie i nie pojawiło się we mnie myślenie, że się nie nadaję. Nie pojawił się również strach. Tylko co robiłam źle? Co mogę zrobić lepiej? Gdzie był błąd?
– Siadacie w jakimś zespole i dyskutujecie, co poprawić?
Nie mam żadnego zespołu. Rozmawiam z Wiktorem, moim menedżerem, z przyjaciółmi, z Radosławem, z mamą.
Mama Małgorzaty Rozenek
– Mama się zna?
Moja mama zna się na wszystkim (śmiech). Na zdrowym żywieniu, na medycynie, na piłce nożnej. Na wystąpieniach publicznych. I swoimi dobrymi radami hojnie mnie obdarowuje. Wiesz, czasem jest to denerwujące, tak jak dzisiaj, kiedy między jednym a drugim spotkaniem dzwoni i mówi o wartościach odżywczych śliwek. Dlaczego ja tak mało jem śliwek. A moje dzieci w ogóle śliwek nie widziały i przez to będą chorowite.
– Na końcu języka mam formę „per ty”. Ale boję się zaproponować.
Proszę. Ja już ze dwa razy takiej użyłam. Miałam nadzieję, że zauważysz. Tyle razy już rozmawialiśmy ze sobą
– Małgorzata.
Małgorzata Rozenek i „Projekt Lady”
– Romek. Skąd u Ciebie te dwie postaci – dziewczyna kumpel i Perfekcyjna Pani Domu?
A jeszcze pośrodku jest Lady z „Projektu Lady”. Która chodzi z głową wysoko podniesioną i uczy, jak siedzieć i nie garbić się przy stole.
– I pisze podręczniki.
Właśnie uczestniczki projektu zainspirowały mnie do napisania najnowszego – „Perfekcyjne maniery”. Skarżyły się na dwie rzeczy. Że rodzice nie poświęcali im czasu i na to, że nie miały skąd dowiedzieć się, jak jeść nożem i widelcem.
– Będziesz pokazywać, jak jeść?
Już pokazuję. W programie „W Dobrym Stylu”. Ja też bardzo chętnie oglądam takie rzeczy, żeby dowiedzieć się czegoś nowego. Życie powinno być taką chęcią nauczenia się czegoś nowego każdego dnia.
Dzieciństwo i rodzice Małgorzaty Rozenek
– To jak z tą mamą?
Jestem klasyczną dziewczyną z dobrego domu.
– Odruchowo się wyprostowałaś?
Od razu sobie przypomniałam, jak to jest. Miałam klasyczną kindersztubę: „Nie trzymaj łokci na stole”. W niedzielę do kościoła, wspólne obiady. Chodziliśmy do opery, teatru, rodzice nam czytali. Z bratem byliśmy w szkole baletowej. A z drugiej strony zawsze miałam charakter. Mama mówi, że ze mną były problemy od początku. Jak coś się działo, wiadomo, że ja byłam inicjatorem wydarzenia. Wciąż wzywali moich rodziców do szkoły. Zawsze byłam motorem jakichś zmian, rebelii.
– Podpuszczałaś klasę i na wagary?
Sama wagarowałam. Zawsze chciałam więcej.
– Trzeba Cię było poskramiać?
Cały czas. Uspokajać.
– Kto dyscyplinował?
Tata. Mama była od codziennych rzeczy, od normalnego życia. A jak trwoga, to do Boga. Wtedy wchodził tata. Brał mnie na poważne rozmowy.
– Bladłaś?
I to jak.
– Bałaś się?
Nie bałam się moich rodziców nigdy. Ale czuję do nich ogromny respekt. A do mojego taty szczególnie. On wspiera mnie w najtrudniejszych momentach. Moi rodzice nauczyli mnie tego, żeby nie bać się marzeń, a jak kochać, to całą sobą.
Rozwód Małgorzaty Rozenek
– Gdy rozpadało się Twoje pierwsze małżeństwo, mieliście poważną rozmowę?
Bardzo się bałam rodzicom powiedzieć, ale nigdy moi rodzice nie dali mi odczuć, że są oburzeni. Zawsze mówili mi, że swoim życiem pokazują, jak dom powinien wyglądać. Ale rozumieją, że ja nie mogę odwzorowywać ich życia na sto procent. Ich obowiązkiem, jako rodziców, jest wspierać mnie i kochać. Dbać, żebym nie miała poczucia, że jestem z tym sama. Ale ja nie chcę już o tych rozwodach.
Małgorzata Rozenek o portalach randkowych
– Oczywiście, porozmawiajmy o podrywaniu mężczyzn przez internet.
Ze mną (śmiech)?
– W „Perfekcyjnych manierach” udzielasz rad, jak założyć profil na portalu randkowym.
Nigdy nie miałam konta na takim portalu, ale wiem, że ludzie udzielają się tam bardzo aktywnie. Konsultowałam z nimi porady, które powinny znaleźć się w rozdziale o internecie. Pamiętaj, że to jest bardzo prosty poradnik. Ma proste, fajne rady. Zakładasz konto? Zacznij od prawdziwego zdjęcia. Największym błędem osób, które szukają tam szczęścia, jest to, że stwarzają lepszą wersję siebie. Gdy dochodzi do spotkania twarzą w twarz, pojawia się rozczarowanie. I na chemię nie ma szans.
„Azja Express” i charakter Małgorzaty Rozenek
– W „Azja Express” nie można ukryć siebie?
Można przez pierwsze dwa dni. Później jesteś zbyt zmęczonym, głodnym. I kamery pokazują prawdę.
– Czego mogli się dowiedzieć ludzie o Tobie z tego programu?
Jestem w nim bardziej prywatna, jak w relacjach z moimi przyjaciółmi, z moimi bliskimi. Azja pokazała mnie prywatną. Nie tylko telewizyjną.
– Dowiedziałaś się czegoś o sobie?
Do tego nie potrzebuję takiego wyjazdu. Jedną z moich największych zalet jest duża świadomość siebie. I wad, i zalet. Bardzo dobrze wiem, co robię źle, co wcale nie oznacza, że potrafię to zmienić. Bo są wady, które mnie przerastają.
– Chętnie posłucham.
Niecierpliwość to moja największa wada. Gadulstwo. Absorbowanie otoczenia sobą.
– To chyba zaleta dla gwiazdy telewizji?
Paradoks. Ta cecha bardzo przeszkadzała mi w dzieciństwie, a teraz pozwala mi budować pracę zawodową. Każdy z nas ma coś pozytywnego w sobie. Tylko trzeba to odnaleźć.
Małgorzata Rozenek kontra Renata Kaczoruk
– Nazwanie koleżanki z programu suką to wada czy zaleta?
Słowo „bitch” w języku angielskim nie ma aż tak pejoratywnego zabarwienia, jak w języku polskim słowo, którego użyłeś. Ale nie będę się wymądrzać, bo poprzez kilka przejęzyczeń w języku angielskim poszła fama, że nie znam tego języka. Więc przecież mogłam nawet nie wiedzieć, co mówię (śmiech).
– Ty coś powiedziałaś, Renata Kaczoruk też. I zrobiła się medialna afera. Jak się w niej czujesz?
To nie jest moja medialna afera. Więc się w niej nie czuję. Nie śledzę jej.
– Kuba Wojewódzki, broniąc narzeczonej, bardzo ostro wypowiedział się o Tobie i Twoim mężu. Uderzył poniżej pasa. Będzie proces roku?
Mam bardzo szeroką skalę akceptacji krytyki mojej osoby. I tak naprawdę nigdy nie reaguję na zaczepki. Mierzę się z różnymi głupotami i tego też nie komentuję. Podam przykład. Gdy zaczynałam swoją telewizyjną pracę, w jakimś programie producentka podpisała belkę „Małgorzata Rozenek, lat 44”.
A miałam 34. Zwykła literówka, nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ale potem przez lata wypominano mi, że sobie odejmuję dekadę. Nie mam z tym problemu. Bardzo często zarzucano mi dziwne rzeczy. Ale jest granica. I tą granicą jest przyzwoitość. Dopóki ktoś mnie obraża, mówiąc, że jestem głupia, ma prawo to robić. Bo to jego opinia. Ja mogę się tym przejmować albo nie. Mam akurat to szczęście, że się nie przejmuję.
– Kolejna zaleta.
Dzięki. Chodzi o to, że moment, w którym pewne słowa mogą wpłynąć na osąd mnie przez moje dzieci, to proszę o pomoc sąd. I w dodatku uważam, że wszystko można zmienić w dobro. Więc mam nadzieję, że jak wygramy ten proces – wnioskujemy o 100 tysięcy – całość tej kwoty przekażemy na Fundację TVN „Nie jesteś sam”. Niech z tej dziecinady jakieś dzieci coś mają.
Małgorzata Rozenek o przeklinaniu
– Lubisz przeklinać?
Nie lubię, ale przeklinam.
– W „Azji…” wciąż Cię wypipkiwali.
Nie aż tak ciągle. Zdarza mi się przekląć i trudno. Jest jedna zasada dotycząca przeklinania. Żeby przeklinać bez agresji.
– Z radości?
Przeklinam z wysiłku, przy okazji, z zaaferowania. A nie dlatego, że ktoś mnie wkurzył. Nigdy do nikogo nie przeklinam w kłótni.
– „Radku, jestem bardzo zdenerwowana i chcę, żebyś wyszedł z pokoju”?
Nie, wtedy ja wychodzę z pokoju i trzaskam drzwiami. Jak powstała w programie moja odzywka? Zamiast powiedzieć brzydkie słowo na „s”, zamiast powiedzieć: „Zamknij się”, mówię: „Nie mów do mnie teraz”. Przeklinam w emocjach, ale nie negatywnych.
– Damie przystoi?
Każdej kobiecie przystoi wszystko, poza krzywdzeniem innych ludzi. Mówi się, że dama pije, pali i przeklina, i ogląda się za mężczyznami. Nic dodać, nic ująć.
Małżeństwo Małgorzaty Rozenek i Radosława Majdana
– Jak reaguje Radek, gdy oglądasz się za mężczyznami?
Tego jednego nie robię. Jak ma się takiego fajnego, przystojnego faceta, to nawet jakbym chciała, to nie za bardzo mam za kim.
– Coś zmieniło się między Wami po ślubie?
Nic. Poza tym, że Radosław z upodobaniem mówi do mnie „żono”. I chce, żebym ja do niego mówiła „mężu”. Brzmi to, jakbyśmy byli w XIX wieku: „Mężu…”, „Żono…”. Lubimy tak zwracać się do siebie. Poza tym nic się nie zmieniło. Żyjemy tak, jak żyliśmy. Mieliśmy piękny ślub, ale cieszymy się, że już po. Wykańczało mnie to czekanie, niepewność, czy wszystko się uda. A udało się znacznie lepiej, niż przypuszczaliśmy.
Rozmawiał Roman Praszyński