Magda Gessler i Waldemar Kozerawski o swoim związku
Patrzysz na Magdę z ciągłym zadziwieniem.
Waldemar: Bo jestem pełen podziwu, widząc, jak ona sprawnie zarządza życiem, czasem, ludźmi, kolorem, formą. Wszystko powinno być tam, gdzie Magda to ułoży, bo inaczej zakłóca to jej nieustannie tworzoną rzeczywistość.
Magda: Pamiętaj, że jestem malarką. Moja wrażliwość cierpi, gdy rzeczywistość jest nieprzyjemna.
– Dobrze, że wreszcie przyjechała tu do nas, do Fukiera.
Waldemar: Przyjechała? To ja przyjechałem dla niej z Kanady i byłem bardzo punktualnie.
Magda: Każdy ma swoje meandry.
Waldemar: To prawda! Ty jesteś zaskakująca, nieprzewidywalna. Wiele razy wyjeżdżaliśmy na długie wakacje, a byliśmy krócej. Magda ma dużo obowiązków, które czasem zmuszają nas do zmiany planów. Ale tak żyjemy, jesteśmy szczęśliwi.
Magda: Czasem wszystkiego jest tak dużo, że za wszelką cenę chciałabym przeskoczyć rzeczywistość. Cieszę się na myśl, że mamy z Waldkiem przed sobą kilka wspólnych dni, a nie tylko weekend, bo to są wreszcie dni normalnego życia.
Waldemar: Kradniemy czas i to bardzo intensywnie. To dla ciebie dobre, bo przy mnie odpoczywasz.
– Waldek jest Twoim odgromnikiem?
Magda: Oj, między nami też gromy lecą. Nie jesteśmy nudnym małżeństwem. A jednak się dogadujemy.
– Kiedy powiedziałam Waldkowi, że brak poczucia czasu to jeden z Twoich uroków, odparł, że czekał na Ciebie całe życie.
Waldemar: To prawda, czym jest jakieś marne pół godziny czekania w porównaniu z tym, co przeżyłem przez wiele lat, kiedy ciebie przy mnie nie było.
Magda: Intensywna praca nauczyła mnie dobrej organizacji, dziś już bardzo rzadko się spóźniam.
Waldemar: Ale ja mówię o tych 25 latach, które na ciebie czekałem.
Magda: Chyba o 33?
Waldemar: Mówię tak, żeby wydać się młodszy.
– Magda przestała się odmładzać.
Magda: Nie mogę sobie ujmować wieku, skoro wszędzie piszą, ile mam lat. Wiek nam pomaga. Po długiej pracy spotyka mnie nagroda, spotkanie z Waldkiem. Mamy dla siebie niewiele czasu, dlatego nie tracimy go na idiotyczne kłótnie.
Magda Gessler i Waldemar Kozerawski o dzieciach
Waldemar: Mamy tylko różnice poglądów, bo ja, mieszkając w Kanadzie, nie rozumiem czasami życia Magdy w Polsce.
Magda: Waldek uważa, że człowiek powinien robić to, co przystoi w jego wieku.
Waldemar: Bo mam do czynienia z pacjentkami z podobną do twojej datą urodzenia i w większości zachowują się inaczej niż ty. I wyglądają inaczej, i myślą inaczej. A Magda przekracza wszystkie bariery.
– Nie można jej jednoznacznie zaszufladkować.
Waldemar: Mnie też nie można. Myślę, że w środku jestem tylko trochę starszy od mojego syna, który zresztą siedzi przy sąsiednim stoliku.
– I właśnie podchodzi, żeby uściskać Twoją żonę.
Waldemar: Bo on Magdę uwielbia. A ja uwielbiam jej dzieci – Larę i Tadeusza.
Magda: Mamy świetną przyjacielską relację. Tworzymy przestrzenną rodzinę. Dla mnie ludzie są albo starzy od urodzenia, albo przez całe życie młodzi. Wiek nie jest ani wadą, ani zaletą. Wyznaję zasadę, że przez życie trzeba iść „nie po palach, wariacie”, tylko „po wodzie, idioto” i przejść przez nią suchą stopą.
Waldemar: Lubię słuchać Magdy. Przy niej nie mam nic do powiedzenia, bo mówi wszystko to, co ja bym też powiedział. Jestem zapatrzony w nią i zasłuchany.
Magda Gessler i Waldemar Kozerawski o związku na odległość
– Magda, i znowu życie dało Ci prezent – takiego faceta. Co to jednak za związek na odległość?
Magda: Ale my wcale nie czujemy tej odległości.
Waldemar: Ciągle podróżujemy, to Magda do mnie, to ja do niej. Możemy być ze sobą w każdej chwili. Ostatnio miałem trochę problemów ze zdrowiem, Magda powiedziała: „Przylatuję”. Przyleciałaby natychmiast, odkładając wszystko, nawet nagrania. Opiekuje się mną. Mogę na nią liczyć w każdej sytuacji. A ona na mnie.
Magda: Ludzie jeżdżą do siebie po sześć godzin z Warszawy do Rzeszowa, tymczasem do Kanady leci się dziewięć. Do innych miejsc, w których często się spotykamy, można dotrzeć jeszcze szybciej. W ten sposób spotykaliśmy się choćby w Istambule. W Meksyku też było cudownie…
Waldemar: Mamy swoje miejsca, które bardzo lubimy. Wracamy do nich, by wspominać nasze pierwsze tam spotkania. Wiemy, gdzie możemy pójść, gdzie zjeść, znamy kucharzy, którzy tam gotują. Przyjaźnimy się z nimi. Wszystko dzieje się jak w jakiejś rodzinie.
– A gdzie spotykacie się w Meksyku?
Magda: W miasteczku z XVIII wieku z najpiękniejszą zatoką na świecie. Żadnych cudzoziemców. Tylko mieszkańcy miasteczka i dzika dżungla wokół.
Waldemar: Ale jak Magda przylatuje, to zawsze wzbudza wielkie poruszenie. Oni wiedzą już, kim ona jest, i starają się wypaść jak najlepiej, jak najsmaczniej. Płyniemy na swoją wyspę, do restauracji Cipriani, którą prowadzi nasza znajoma. Wystawia nam stolik na plażę, naokoło palą się świeczki.
Magda: Na wyspie nie ma prądu, jest tylko piec na gałęzie…
Waldemar: …a w pobliżu pojawiają się sarny i jelenie. Magda potrafi stworzyć magię. Ma wyobraźnię, instynkt i idzie na żywioł.
Magda: Jestem jednak ostrożna. Niedawno w Hondurasie…
Waldemar: Tam było niebezpiecznie. A ty postanowiłaś wsiąść do pociągu, mając na sobie biżuterię. A potem płynęliśmy łódką i goniły nas krokodyle, myśląc, że jesteś smacznym błyszczącym kąskiem.
Magda: I w końcu dotarliśmy do największego na świecie obserwatorium ptaków. Marzyłam o tym, żeby to zobaczyć. Potem szliśmy wąskim przesmykiem wśród pięknych orchidei i trafiliśmy na najpiękniejszy wodospad, jaki kiedykolwiek widziałam. Zupełnie nie przeszkadzało mi to, że jakiś tubylec usiłował namówić mnie na „spacer krajoznawczy”, chcąc oderwać mnie od grupy.
Waldemar: Wiedzieliśmy, że poprzedniego dnia grupie Rosjan kazali rozebrać się do naga i zabrali im wszystko, co mieli.
– Fajnie sobie żyjecie.
Waldemar: Nie wyobrażam sobie, żebyśmy mieli żyć inaczej. Magda obiecała mi, że nie będzie nudno i nie jest. Nigdy.
Magda Gessler i Waldemar Kozerawski - jak się poznali – Ile mieliście lat, gdy się poznaliście?
Magda: Dwadzieścia pięć.
Waldemar: Miałem przyjaciół, z którymi studiowałem. Przyszła do nich Marysia Rejman, przyjaciółka Magdy, a chwilę po niej wkroczyła Magda z pizzą własnej roboty. Pożarliśmy tę pizzę, chcieliśmy więcej. I wtedy Magda obiecała, że jeszcze upiecze taką samą. I trochę z nami zostanie.
– Pamiętasz, w co była ubrana?
Waldemar: W jakieś dziwne, piękne rzeczy – kamizelkę, wstążki. Wyglądała bardzo powabnie i powiewnie.
Magda: Miałam na sobie sukienkę z bardzo cienkiego, niemal jedwabnego sztruksu, ozdobioną ogromnymi wiśniowymi wstążkami. Na górze obcisły sweterek z brylancikami, a pod spodem jedwabną bluzkę z kołnierzykiem bebe.
Waldemar: Taka panienka z dobrego domu. Kolorowy ptak. Przyjechała właśnie z Hiszpanii.
Magda: Miałam mnóstwo rudych włosów i mocno umalowane usta.
Waldemar: Ale ja patrzyłem na twoje piersi.
Magda: Ja wtedy nie miałam biustu.
Waldemar: No to byłem pełen podziwu, że tak pięknie nie masz biustu (śmiech).
– Od razu się zakochałeś?
Waldemar: Czy ja wiem? Magda zrobiła na mnie wrażenie, ponieważ była osobą nietuzinkową. Od razu wiedziałem, że jest w niej coś innego.
– Od razu wyczułeś, że jest szalona?
Magda: Byłam potwornie nieśmiała.
Waldemar: Nie było widać po niej szaleństwa. Pomyślałem tylko, że dobrze by było, gdybym na co dzień miał taką pizzę na kolację.
Magda: Wkrótce wyjeżdżałeś do Kanady na zawsze. Następnego dnia byliśmy zaproszeni do pani konsul Hiszpanii na obiad, a ja dostałam potwornej migreny.
Waldemar: Miałem ochotę się tobą zaopiekować.
Magda: Gdy powiedziałeś, że jesteś lekarzem, byłam przekonana, że mi pomożesz. Zawsze marzyłam o mężu, który wykonuje zawód lekarza. Z pełnym zaufaniem oddałam się jego opiece.
Waldemar: Powiedziałem wtedy Magdzie, że musi pójść ze mną do domu, bo tam mam lek na migrenę. I poszła. Zaufała mi. Czasami w duchu śmieję się, że poderwałem cię na aspirynę! (śmiech)
– Rozmawiacie bardzo aluzyjnie.
Magda: Wtedy po raz pierwszy od wielu lat poczułam się wolna. Poszliśmy na nocny spacer. Całą noc gadaliśmy.
Waldemar: I piliśmy.
Magda: Owszem, herbatę. Za tydzień miałam jechać do Madrytu. Czekał tam na mnie przyszły mąż. Jechałam niemal na ślub, choć tak naprawdę na moją wystawę.
Waldemar: Ale ślubu nie wzięłaś.
Magda: Tego ślubu akurat nie, bo przy tobie zapomniałam o całym świecie. Poczułam się chroniona, bezpieczna, z prawdziwym mężczyzną u boku.
Magda Gessler i Waldemar Kozerawski o trudnej historii ich miłości
Waldemar: Byliśmy razem wtedy tylko trzy miesiące.
Magda: Ale dla mnie to była wieczność, która zupełnie odmieniła moje życie.
– To dlaczego się rozstaliście i wyszłaś za kogoś innego?
Magda: Sytuacja była bardzo skomplikowana i niechętnie o niej opowiadamy. Nie chciałam stawiać Waldka wobec wyjątkowo trudnego wyboru, bo on wybrałby mnie i do końca życia miałby o to do mnie żal.
– Nie buduje się nowego związku na zgliszczach poprzedniego?
Magda: Nie. Zresztą uważam, że decyzja należała do Waldka. Kiedy po kilku miesiącach spytałam go przez telefon, czy mam przyjechać do Kanady, powiedział, że nie. Może to przez różnicę czasu, bo zadzwoniłam o piątej nad ranem i go obudziłam. U mnie było popołudnie.
– Na ile Was ta różnica czasu rozdzieliła?
Magda: Na 23 lata.
– Dwadzieścia trzy lata bez żadnych kontaktów?
Waldemar: No nie. Byliśmy z Magdą w stałym kontakcie telefonicznym. Codziennie dzwoniliśmy do siebie, a poza tym obserwowałem Magdę w mediach. Oglądałem i oglądam jej „Kuchenne rewolucje”, czytałem i czytam o niej wszystkie informacje.
Magda: Kiedyś spotkałam kolegę Waldka, który go bardzo dobrze znał. Mówił, że Waldek płakał, gdy wyjechałam do Hiszpanii.
Waldemar: Bo namalowałaś tak piękne obrazy, kiedy szykowałaś się do hiszpańskiej wystawy.
Magda: Malowałam je u ciebie w domu. Pracowałeś wtedy w klinice w Otwocku.
Waldemar: Zostawiłaś mi jedną wyjątkową pracę, którą mam do dzisiaj.
Magda: Drzewo z draperiami. Mój egzamin wstępny na Akademię Sztuk Pięknych w Madrycie.
Waldemar: A na cztery godziny przed którymś odlotem namalowałaś mi piękny duży olej.
Magda: Kosz pełen miłości.
– A co jest w tym koszu?
Magda: Cytrusy, wśród których ukryty jest fragment mojego biustu.
Magda Gessler i Waldemar Kozerawski czekali na siebie 23 lata
Waldemar: Trzeba było czekać na tę miłość 23 lata, ale opłaciło się.
– A jak znowu trafiliście na siebie po prawie ćwierć wieku?
Waldemar: To było tu, w Fukierze. Przyjechałem odwiedzić przyjaciół, ale miałem nadzieję, że będę miał możliwość spotkania Magdy. Pytałem nawet znajomych o jej telefon, ale nie chcieli mi podać. Pomyślałem więc, że może Magda wie, że ja tam będę.
– Wiedziałaś?
Magda: Czułam, że to się może zdarzyć.
Waldek: Na wszelki wypadek kupiłem kwiaty.
Magda: Okropne.
Waldek: Ale to był mój łomot serca dla ciebie, a ty od razu uciekłaś. Podążyłem za tobą. Już drugi raz mi nie uciekniesz.
Magda: Ani mi się śni.
Waldemar: Zatraciliśmy się w sobie, tacy zagubieni, chodzimy razem własnymi ścieżkami.
– Walczyłbyś o Magdę, gdybyś musiał?
Waldemar: Cały czas o nią walczę. Magda doznaje dużo krzywd, bywa niedoceniana, dużo osób ma jej za złe sukces, a ja staram się z nią rozmawiać, znajdować rozwiązanie.
Magda: Waldek zbiera dosłownie wszystkie zdjęcia i wszystkie informacje o mnie.
Skąd Magda Gessler czerpie energię?
Waldemar: A kiedy Magda jest w gorszym nastroju, przypominam jej, jak bardzo jest uwielbiana, że na Facebooku ma milion dwieście tysięcy fanów, a lajków miliardy. Zastanawiam się tylko, skąd ona czerpie taką niesamowitą energię. Prawie nie ma czasu dla siebie.
Magda: Bo ciągle biegnę do przodu i jestem tym biegiem zachwycona. To najlepsza metoda na przemijanie. Nie czujesz czasu, nie przejmujesz się wrogami, hejtem – czujesz tylko to, co chcesz czuć. Tylko że gdyby nie było na świecie kogoś, kto mnie kocha i kogo mogę kochać ja, wtedy pewnie bym się poddała.
Magda Gessler i Waldemar Kozerawski o tym, jak się uzupełniają
Waldemar: Też mi bardzo pomagasz. Zmieniasz moje zerojedynkowe postrzeganie świata na bardzo liberalne. Pomagasz mi nie tylko lepiej żyć, ale godzić się ze sprawami, które kiedyś zakłócałyby mój sen.
– Skoro mówimy o śnie, 10 lat temu wielkie wrażenie na mnie wywarła Wasza opowieść o łóżku w kanadyjskim domu. I te słodkie piżamy…
Magda: Teraz mamy jeszcze większe łóżko.
Waldemar: A piżamy są niepotrzebne, bo śpimy nago.
Magda: W pięknym domu położonym w parku, z przepiękną kuchnią.
Waldemar: Gdy budzisz się rano i widzisz na zewnątrz drzewa, a zimą śnieg, to aż chce się żyć.
Magda: A ja w tej kuchni naprawdę rzadko gotuję. Waldek robi mi w niej genialne śniadania z bajglami i łososiem. Pierwszy mężczyzna, który dla mnie gotuje.
Waldemar: Poza tym dużo pracuję i gram na gitarze elektrycznej.
Magda: Na błękitnej gitarze.
Waldemar: Kupiłem ją pod kolor moich oczu. Zawsze byłem fanem muzyki.
– Gdybyś nie miał chociaż cząstki artystycznej duszy, pewnie byś się z Magdą nie dogadał.
Waldemar: Czuję się artystą – wybrałem przecież medycynę estetyczną, plastykę twarzy.
Magda: Z której ja nie korzystam. Poza tym Waldek powiedział mi, że nie powinno się leczyć rodziny.
– Czujecie się bez siebie samotni?
Magda: Nie, bo często do niego dzwonię.
Waldemar: Martwi się o mnie. Czuwa nade mną. Nawet dyktuje mi przepisy przez telefon i gotujemy wspólnie (śmiech). Nasze rozmowy trwają godzinami. Gotujemy i wymieniamy się doświadczeniami z całego dnia, emocjami.
Magda: To prawda, martwię się o niego, bo przecież nie ma najmocniejszego serca. A ja o nim stale myślę. Mam w telefonie i w życiu ustawiony czas kanadyjski i tak układam plan dnia, żeby zatelefonować do Waldka, kiedy tylko skończy pracę.
Waldemar: A że chodzisz spać o trzeciej w nocy, to u mnie wtedy jest dziewiąta wieczorem i mam święty spokój, żeby sobie pogadać. A kiedy już się spotykamy realnie, za każdym razem mam uczucie, jakbyśmy się na nowo zobaczyli. Odkrywali. I wtedy wreszcie żyjemy pełnią życia.
Magda: I przyznaj, że ciągle cię zaskakuję. Powiedziałeś, że wystarczy zostawić mnie samą na chwilę, a już zajmuję się czymś nowym.
– No właśnie, ostatnio zaczęłaś produkować fantastyczne parówki randkowe.
Waldemar: Nie wierzyłem, że są takie dobre, dopóki nie zjadłem ich dziś rano na śniadanie. Zachwycił mnie nie tylko smak, ale też nazwa ,,Soczysta szynka Magduni”. To cała Magda.
Magda: Stworzyłam nowe smaki wędlin, przypominające szynki i serdelki z domu mojego dzieciństwa. To cudowne wyzwanie.
Waldemar: Magda wszystko potrafi, może poza śpiewaniem.
Magda: Nie śpiewam, ale tańczę.
Waldemar: A mną opiekujesz się jak dzieckiem, czeszesz mnie, robisz mi masaż stóp, masaż placów.
Magda: Dalej nie wyliczaj.
Waldemar: I idę do pracy szczęśliwy.
– Często mówisz, że ją kochasz?
Magda: Gdyby mówił mi to za często, tobym mu nie wierzyła. Prawdziwy mężczyzna nie jest czułostkowy. Dla mnie najważniejsza jest jego prawość i… zapach. Mój ojciec też zawsze pięknie pachnie.
Waldemar: Rozumiem teraz, dlaczego ciągle mnie perfumujesz (śmiech).
Rozmawiała Krystyna Pytlakowska