Weronika Kostyra 13 czerwca 2016 17:44
1/9
Cezary Pazura, Viva! listopad 2005
Copyright @Piotr Porębski
1/9

Kim byłby Cezary Pazura, gdyby nie został aktorem? Kucharzem, malarzem, a może pisarzem? Miał wiele marzeń oraz planów i opowiedział o nich VIVIE!

 

Aktor o niepowtarzalnym głosie obchodzi dzisiaj swoje 54 urodziny, dlatego przypominamy różne wcielenia Cezarego Pazury. W 2002 roku opowiedział Piotrowi Najsztubowi o swoich planach na starość oraz o sztuce...


Cezary Pazura: Ob­ser­wu­jąc star­szych lu­dzi, my­ślę so­bie: „Bo­że, że­bym ja nie zwa­rio­wał na sta­rość”. Ca­ły czas bę­dę się sta­rał nie ro­bić ta­kich głu­pot. Je­śli bę­dę ma­lo­wał, to nie bę­dę te­go po­ka­zy­wał. Chciał­bym umieć pi­sać.

 

– Co chciał­by Pan pi­sać?
Cezary Pazura:
Czy­ta­jąc szkalujące kogoś ar­ty­ku­ły chciał­bym za­brać głos. Je­że­li dzien­ni­karz mi­ja się z praw­dą, to chciał­bym mu pięk­nie od­po­wie­dzieć, tym ję­zy­kiem, któ­ry on upra­wia i sto­su­je.

 

– Pró­bo­wał Pan i nie wy­cho­dzi­ło?
Cezary Pazura:
Au­to­gra­fy mam już wy­ro­bio­ne. To są dwa sło­wa. Pró­bo­wa­łem pi­sać i nic do­bre­go z te­go nie wy­cho­dzi­ło. Czło­wiek jest kom­pe­tent­ny w pi­sa­niu, je­śli to, co chce po­wie­dzieć, umie za­wrzeć w kil­ku błysko­tli­wych, od­kryw­czych zda­niach. Ja pi­sa­łem jak wy­pra­co­wa­nia w pod­sta­wów­ce. Pa­ni za­da­ła te­mat i lałem wo­dę. Od sta­ro­żyt­nych Rzy­mian do współ­cze­sno­ści – wszę­dzie moż­na zna­leźć uci­śnio­nych chło­pów, bogatych, złych wład­ców, woj­ny, itd. I znaj­do­wa­łem.

 

Polecamy: VIVA! się śmieje! A wraz z nami Pazura, Majewski, Najsztub, Żebrowski. Z czego i... dlaczego?

2/9
Cezary Pazura, Viva! marzec 2002
Copyright @Krzysztof Opaliński
2/9

Co jest ważne w pracy aktora?

Cezary Pazura: Trze­ba zno­wu wró­cić do punk­tu wyj­ścia, do do­brej li­te­ra­tu­ry. Czło­wiek się roz­drob­nił, stał się kel­ne­rem, któ­ry ser­wu­je go­to­we po­sił­ki. Prze­sta­je zwra­cać uwa­gę na to, z cze­go są zro­bio­ne. Że­by być ar­ty­stą, trze­ba wró­cić do tych książek, któ­re się kiedyś prze­czy­ta­ło i o nich za­po­mnia­ło. Wró­cić do te­go pierw­sze­go mo­men­tu, gdy chcia­ło się wy­krzy­czeć swój bunt. Ste­try­cza­łem.

 

– Pan wie­rzy, że to moż­li­we?
Cezary Pazura:
To trze­ba zro­bić pro­fe­sjo­nal­nie. Wró­ci­łem do ksią­żek, do li­tera­tu­ry. Mu­szę te­raz od­powiedzieć so­bie na py­ta­nie: „Co war­to ro­bić?” Bo prak­tycz­nie już nic nie mu­szę robić.

 

– Pan mą­drze­je?
Cezary Pazura:
Mam na­dzie­ję, że tak. To przy­cho­dzi z wie­kiem. Już nie cho­dzi o to, że­bym bry­lo­wał na ekra­nie. Te­raz chciał­bym coś po­wie­dzieć od sie­bie. Mam wra­że­nie, że wszyst­ko wo­kół zmie­rza w nie­do­brym kie­run­ku, że­śmy się trosz­kę pogubili. Nie znam fi­lo­zo­fii, je­stem ży­cio­wym pseu­do­fi­lo­zo­fem. Swo­ją ułom­ną in­te­li­gen­cję, wraż­li­wość – to wszyst­ko, co już po­zna­łem w ży­ciu – chcę te­raz po­ło­żyć na pa­tel­ni i zo­ba­czyć, co się z te­go usma­ży. Za­czę­ło mi bra­ko­wać peł­ne­go przekonania do te­go, co ro­bię. Chciał­bym się po­zbyć wąt­pli­wo­ści.

 

– A jak się nie uda, to co? Za­mar­twi się Pan?
Cezary Pazura:
Nie. Ale bę­dę ca­ły czas wal­czył. Bę­dę ca­ły czas szu­kał swo­jej dro­gi.

 

Polecamy: "Muszę zabić Czarka P. Niech mi los dopisze inną gębę". Cezary Pazura ma dość bycia błaznem

3/9
Cezary Pazura, "Viva!" lipiec 1999
Copyright @Viva!
3/9

Cezary Pazura: Je­że­li chce­my tyl­ko się po­wzru­szać, to mo­że­my po­pa­trzeć na van Go­gha i już ma­my in­ny ro­dzaj ob­co­wa­nia ze sztu­ką.

 

– Pa­na wzru­sza van Gogh?
Cezary Pazura:
Po­dzi­wiam.

 

– A co Pa­na wzru­sza w ma­lar­stwie?
Cezary Pazura:
Szcze­rze? Po raz pierw­szy obcowałem sam na sam z dzie­ła­mi im­pre­sjo­ni­stów w Ga­le­rii Pusz­ki­na w Mo­skwie. Tam jest ma­ło lu­dzi. Ci­sza, spo­kój. Mo­głem stać, ile chcia­łem przed jed­nym ob­ra­zem, mo­głem go mieć z bli­ska, mo­głem go mieć na dystans.

 

– Ja­kie nie­wy­po­wie­dzia­ne sło­wa to­wa­rzy­szy­ły tej ob­ser­wa­cji?
Cezary Pazura:
Pięk­no. Wcho­dzisz w ob­raz, wi­dzisz wszyst­ko, je­steś tam, wzbo­ga­ca cię to. Czło­wiek czu­je się le­piej.

 

– Bu­dzi się wte­dy w Pa­nu za­zdrość, że sam tak nie po­tra­fi?
Cezary Pazura:
Bu­dzi się. Pró­bo­wa­łem ma­lo­wać, na­wet wy­gra­łem ja­kiś kon­kurs ma­lar­ski w ósmej kla­sie. Byłem olim­pij­czy­kiem, mo­głem mieć in­deks do Wyż­szej Szko­ły Sztuk Pla­stycz­nych w Ło­dzi, ale się upar­łem na ak­tor­stwo. Czu­łem, że plastycznie mam brak kom­pe­ten­cji, ina­czej wi­dzę, a ina­czej wy­cho­dzi mi na płótnie.

 

Polecamy: VIVA! się śmieje! A wraz z nami Pazura, Majewski, Najsztub, Żebrowski. Z czego i... dlaczego?

4/9
Cezary Pazura, "Viva!" luty 2001
Copyright @Viva!
4/9

– Był­by Pan w sta­nie po­rów­nać to, co Pan ro­bi w fil­mie, do twór­czo­ści ja­kie­goś ma­la­rza?
Cezary Pazura: An­dy War­hol.

 

– Dla­cze­go Warhol?
Cezary Pazura:
Chy­ba to jest naj­bli­żej. Tu i te­raz, a czy to po­tem przej­dzie do hi­sto­rii, jest mniej waż­ne. On prze­szedł.

5/9
Cezary Pazura, "Viva!" luty 2009
Copyright @Viva!
5/9

Cezary Pazura: Znam swo­je miej­sce. Mam swo­je prze­my­śle­nia, ta­ką wła­sną we­wnętrz­ną kon­sty­tu­cję, któ­ra uspra­wie­dli­wia mój po­byt na zie­mi. Je­stem wy­cho­wa­ny w ro­dzi­nie ka­to­lic­kiej. Ka­to­lik cho­dzi co nie­dzie­lę do ko­ścio­ła. By­łem bar­dzo moc­no zwią­za­ny z ko­ścio­łem w dzie­ciństwie i mło­do­ści. Mi­ni­stran­tem by­łem 20 lat –  do 27 ro­ku ży­cia. Mia­łem trzy au­to­ry­te­ty: dom, ko­ściół i na­uczy­ciel.

 

– Ja­kiś mo­ment mszy szcze­gól­nie był Pa­nu bli­ski?
Cezary Pazura:
Mszę za­czą­łem ro­zu­mieć bar­dzo póź­no. Na po­cząt­ku to był te­atr, ja­kieś pu­ste sło­wa. Dopie­ro po­tem za­czą­łem te sło­wa ro­zu­mieć. Ja­ko mi­ni­strant by­łem ofia­rą dzia­ła­nia sza­ta­na. Sza­tan najintensyw­niej dzia­ła w po­bli­żu oł­ta­rza.

 

– Czy­li naj­bar­dziej na­ra­że­ni są mi­ni­stran­ci?
Cezary Pazura:
I ksiądz. Tam rze­czy­wi­ście dzia­łał sza­tan – do­słow­nie, na­ma­cal­nie. Na przy­kład jak to jest moż­li­we, że dwóm chło­pa­kom, mnie i mo­je­mu bra­tu, przy­cho­dzi do gło­wy ten sam żart w tym sa­mym momen­cie, na ten sam te­mat. Na skle­pie­niu na­sze­go ko­ścio­ła by­ło na­ry­so­wa­nych 12 apo­sto­łów z wio­sła­mi – sze­ściu z jednej stro­ny, sze­ściu z dru­giej stro­ny, po­środ­ku Je­zus. My­śmy spoj­rze­li na sie­bie w peł­nym objawie­niu. I mó­wię do bra­ta: „Kto to jest?” „Je­zus Chry­stus”. „A ci obok?” „To chy­ba je­go go­ry­le”. To jest dowód na ist­nie­nie sza­ta­na. Skąd u dzie­cia­ków nagle, w tym sa­mym mo­men­cie, ten sam żart? Ktoś nam go wło­żył do gło­wy. Szyb­ko po­bie­gli­śmy do spo­wie­dzi, by­łem prze­ra­żo­ny. In­nym ra­zem przy­szedł no­wy ministrant, ośmiolet­ni Ja­sio, i ksiądz mó­wi, że­by się nim za­opie­ko­wać. Mó­wię: „Do­bra, będziesz po­le­wał wi­no. Jak kiw­nę gło­wą, pój­dziesz po ta­ką ka­raf­kę, przyj­dziesz, sta­niesz na­prze­ciw­ko mnie i jak się ksiądz do cie­bie od­wró­ci z wi­nem, to to, co masz w pra­wej rę­ce, wy­pi­jesz, a wle­jesz to, co masz w lewej rącz­ce”. Wszy­scy ko­le­dzy w śmiech. Ma­ły też za­czął się śmiać. My­śla­łem, że on zro­zu­miał, że to żart. W cza­sie mszy ma­ły patrzy na mnie, ma to­tal­ne za­ufa­nie w tych oczkach. Ksiądz kończy mo­dli­twę, od­wra­ca się, a ten chło­piec patrzy na mnie. My­ślę so­bie: „To ko­niec”. Kiwnąłem gło­wą. Wy­pił wi­no, po­lał wo­dę. Ksiądz odwrócił się do mnie i mó­wi: „Pa­zu­ra, po­roz­ma­wia­my po mszy”. Wte­dy by­łem prze­wod­ni­czą­cym ministrantów, zo­sta­łem zde­gra­do­wa­ny. To są wła­śnie do­wo­dy na ist­nie­nie sza­ta­na.

 

Polecamy: "Muszę zabić Czarka P. Niech mi los dopisze inną gębę". Cezary Pazura ma dość bycia błaznem

6/9
Cezary Pazura, "Viva!" marzec 2008
Copyright @Viva!
6/9

Z kolei niecały rok temu w wywiadzie dla VIVY! powiedział o swoich ulubionych sentencjach filmowych, które wygłosił na temat miłości?
Cezary Pazura: Dwie skrajne. Pierwsza z filmu Marka Koterskiego „Ajlawju”: „Kiedy zakochałem się pierwszy raz, myślałem, że umrę z miłości. A jak zakochał się kolega, myślałem, że umrę ze śmiechu”. I z „Psów” Władka Pasikowskiego: „Kiedyś kochałem jedną kobietę, dałbym sobie za nią rękę uciąć. I dziś bym, kurwa, nie miał ręki”.  To są słowa z moich ról, czyli kawałek mnie.

 

Polecamy: VIVA! się śmieje! A wraz z nami Pazura, Majewski, Najsztub, Żebrowski. Z czego i... dlaczego?

7/9
Cezary Pazura, "Viva!" październik 2015
Copyright @Bartek Wieczorek/LAF AM
7/9

Cezary Pazura: Fakt, że jestem aktorem, traktuję jak bonus od losu. Jako chłopiec z Niewiadowa, z lat 70., nie powinienem mieć takich zapędów. Szczytem osiągnięć chłopców z Niewiadowa było uczyć się w Tomaszowie Mazowieckim. Studia wyższe to już były pojedyncze przypadki. Nagle Cezary Pazura „se zamarzył”, że zostanie aktorem. W tamtych czasach aktor BYŁ w telewizji. To było coś. Kiedy nie dostałem się do szkoły aktorskiej w Łodzi za pierwszym razem, mój tata, który był nauczycielem, w pokoju nauczycielskim od swoich koleżanek usłyszał: „A co ty, Zdzisiu, chciałeś z syna Holoubka zrobić?!”. Pomyślałem sobie: No rzeczywiście, to nie jest dla mnie robota. I jakoś tak w środku się poddałem. Ale tata się nie poddał.

 

– Co Pan robił przez ten rok?
Cezary Pazura:
Poszedłem do policealnego studium gastronomicznego, żeby nie iść do wojska. Nasza stołówka szkolna żywiła 800 osób. Ja miałem dyżury w piątki, trzeba było im zrobić obiad w czasach, kiedy wszystko było na kartki. Niezłe wyzwanie. Tam podjąłem decyzję, że do szkoły teatralnej już nie będę zdawał, tylko skończę ten gastronomik. Ale tata zawiózł moje papiery do Łodzi i poinformował mnie, że mam egzaminy. Już zaczęły się wakacje, ale mieliśmy praktyki gastronomiczne w klasztorze Cystersów koło Sulejowa, hotel z basenem w tamtych czasach, high life! Uznałem, że ten gastronomik to jednak moje powołanie. Chodzi nie tylko o gotowanie, ale też wymyślanie drinków, organizowanie imprez, miksowanie muzyki. To były czasy, kiedy do jednej pięćdziesiątki wódki potrafiłem sprzedać 10 śledzi, ponieważ trzeba było kupić wódkę z konsumpcją, ale klienci z tej konsumpcji rezygnowali. Doliczałem ją sobie do rachunku, a śledź w lodówce stał. Kasa była dla mnie. Poczułem się bardzo majętnym gastronomikiem (śmiech). Ale koledzy wsadzili mnie do autobusu, żebym na te egzaminy do Łodzi pojechał.

 

Polecamy: "Muszę zabić Czarka P. Niech mi los dopisze inną gębę". Cezary Pazura ma dość bycia błaznem

8/9
Cezary Pazura, "Viva!" październik 2015
Copyright @Bartek Wieczorek/LAF AM
8/9

Cezary Pazura: Janek Machulski obrazowo nam tłumaczył: „Wyobraźcie sobie, że policjant przynosi do domu robotę: strzela do dzieci i pałuje żonę. Roboty do domu się nie przynosi”. Ale postać Michela Houllie była tak trudna, że ja do domu wracałem jako Michel. Nie potrafiłem zostawić go na wycieraczce przed drzwiami. Jest takie chińskie przysłowie: jest czas na łowienie ryb i czas na suszenie sieci.

– Bo jak porwiesz sieć, nic nie złowisz. Już po tobie.
Cezary Pazura:
Otóż to. Bardzo ciężko jest złapać w życiu ten balans i tę harmonię. Sam wpadłem w taką pułapkę. Tak ciężko pracowałem, że zacząłem konsumować swój ogon. Ciągle coś musiałem. Czy raczej wydawało mi się, że muszę.

9/9
Cezary Pazura
Copyright @Marlena Bielińska/MOVE
9/9

– Ma Pan dotkliwe porażki na koncie?
Cezary Pazura: Nigdy nie dzieliłem życia na sukcesy i porażki. Uważam, że wszystko, co dostaję od losu, jest po coś. Niekoniecznie jest tak, że jak człowiek jest uczciwy, dostaje same nagrody, ale wierzę, że dobro wraca. Sam nie jestem dobrym człowiekiem, żeby nie było nieporozumień. Mam swoje wady,  chimery. Potrafię być cholernie niemiły.

 

– Dla najbliższych?
Cezary Pazura:
Nie. Do najbliższych mam słabość. Nauczyła mnie tego ciotka Halina, świętej pamięci, która kiedyś powiedziała: „Wy, Pazurowie, na zewnątrz, wśród ludzi, jesteście tacy sympatyczni, ale w domu u was bywa różnie”. Miałem wtedy 18 lat i wziąłem sobie tę uwagę do serca. Wyznaję zasadę, że bliscy są najważniejsi. W końcu to ja mam być autorytetem dla moich dzieci.

 

Polecamy: "Muszę zabić Czarka P. Niech mi los dopisze inną gębę". Cezary Pazura ma dość bycia błaznem

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Kocha muzykę, ale już podważano jej sukcesy. Córka Aldony Orman o cieniach posiadania znanego nazwiska

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

KATARZYNA DOWBOR o utracie pracy, nowych wyzwaniach i o tym, czy mężczyźni... są jej potrzebni do życia. JOANNA DARK i MAREK DUTKIEWICZ: dwie dusze artystyczne. W błyskotliwej i dowcipnej rozmowie komentują 33 lata wspólnego życia. SYLWIA CHUTNIK: pisarka, aktywistka, antropolożka kultury, matka. Głośno mówi o sprawach niewygodnych i swojej prywatności. ROBERT KOCHANEK o cenie, jaką zapłacił za życiową pasję – profesjonalny taniec. O TYM SIĘ MÓWI: Shannen Doherty, Christina Applegate, Selma Blair, Selena Gomez, Michael J. Fox łamią kolejne tabu – mówią publicznie o swoich chorobach.