Daniel Qczaj, VIVA! wrzesień 2018
Fot. Mateusz Stankiewicz/AF PHOTO
TYLKO U NAS

Daniel Qczaj pochodzi z trudnej rodziny... Teraz pomaga kobietom zawalczyć o siebie!

„Usłyszałem od babci, że to moja wina, że ojciec pije”

Aleksandra Kwaśniewska 5 września 2018 17:58
Daniel Qczaj, VIVA! wrzesień 2018
Fot. Mateusz Stankiewicz/AF PHOTO

Daniel Qczaj to fenomen polskiego internetu i nie tylko. Ma do siebie ogromny dystans, poczucie humoru i zaraża pozytywną energią. Nie tylko motywuje Polki do treningów, lecz także namawia do walki o siebie. Powtarza, że najważniejsze jest poczucie własnej wartości. Wie, że kobiety często dźwigają na swoich barkach problemy całej rodziny i nieraz padają ich ofiarami. Wie to z własnego doświadczenia… O tym, skąd czerpię energię i dlaczego postanowił pomagać kobietom  opowiada Aleksandrze Kwaśniewskiej.

– Skąd bierzesz pozytywną energię, z której teraz słyniesz?

Zewsząd. Każdego dnia wstaję i nie mogę uwierzyć w to, co mam. W wieku 24 lat kupiłem sobie mieszkanie, o którym nawet mi się nie śniło. Na kredyt co prawda, ale nie sądziłem, że bez pomocy rodziców uda mi się mieć własne mieszkanie w Warszawie. Był taki moment, że pracowałem jako trener na siłowni od 6.30 do 11.30, od 12 miałem klientki na włosy i o godzinie 19 wracałem jeszcze na siłownię i „robiłem” klientów do 23. Leciałem na takim speedzie, bo wiedziałem, że bardzo chcę mieć swoje miejsce na ziemi.

– A fryzjerstwo skąd Ci się wzięło?

Z jednej strony z potrzeby sytuacji, bo musiałem zarobić na siebie, a z drugiej, bo miałem ciocię fryzjerkę, którą obserwowałem, jak byłem dzieckiem. Myślę, że to się wzięło też z potrzeby robienia ludziom dobrze.

– Może to, co przyciągało do Ciebie klientki, to była bardziej robota psychologiczna niż fryzjerska?

Na pewno, bo po tylu latach dostaję wiadomości od klientek, które mi piszą, że znalazły nowego fryzjera, ale takiego człowieka już nigdy nie znajdą. Piszą mi: „Super, że teraz możesz robić na szeroką skalę to, co robiłeś ze mną przez te lata. Zmieniłeś mi życie”. Ja jak coś

– To fryzjerstwo rzuciłeś kiedy?

Stosunkowo niedawno, bo ostatnie klientki miałem w grudniu. Ciągnąłem dwie prace naraz. I to był taki moment, kiedy zrobiłem swoje sfrustrowane wideo trenera, który mówi, że trening zaczynamy od porannego zapierniczania do roboty. Miałem dość tego całego lukru fitnessowego, presji Instagramu, ulało mi się. Chwilę przed tym chciałem wyprowadzić się do Stanów. Pomyślałem, że może tam będę pracował jako trener personalny. Przynajmniej coś zmienię.

– I nagle zaczęło przybywać followersów?

Tak, w ciągu pięciu miesięcy z ośmiu tysięcy na Instagramie zrobiło się ponad 280 tysięcy.

– Zorientowałeś się, że ludzie tego oczekują?

Tak, że to jestem ja. Po co masz udawać, wrzucać jakieś motywacje, które nie są twoje, ubierać to w słowa, które nie są twoje? Po co masz udawać kogoś, kim nie jesteś, i iść tą samą drogą, co wszyscy? Połączyłem trochę aktorstwo, sport i wiedzę, którą posiadłem dzięki temu, że robiąc włosy, rozmawiałem tyle z kobietami. Ale przede wszystkim pozwoliłem sobie być totalnie sobą. Nie wiedziałem, jakie będą tego konsekwencje. Po prostu wrzucałem te filmiki po kolei i sam byłem w szoku, co się dzieje. Zacząłem dostawać ogrom wiadomości od kobiet, które pisały mi o tym, co się z nimi dzieje. Jedna nie radzi sobie z depresją, druga z bulimią, trzecia z anoreksją, czwarta nie radzi sobie ze swoim mężem. Pomagam im zawalczyć o siebie.

– Ty przypadkiem nie jesteś feministą?

Jestem. W Polsce za łatwo usprawiedliwia się mężczyzn. Usłyszałem od swojej babci, że to moja wina, że mój ojciec pije. Miałem wtedy 17 lat i pamiętam to do dziś. Nie mam do niej żalu, mam świadomość, że to był wynik jej chorej miłości do syna. Byłem u niej niedawno, żeby się z nią pojednać. Jestem jej niesamowicie wdzięczny, że została z nami i się nami opiekowała, ale trzeba bez żalu powiedzieć, jak było. A moja babcia ma ogromny żal do mnie, że ja to wywlokłem.

– Brudy rodzinne?

Tak, tylko że te brudy mają miejsce w wielu rodzinach. Wiele kobiet trwa przy mężach, którzy je maltretują, bo mylą pojęcia. Myślą, że robią to dla dzieci, bo dziecko musi mieć ojca, rodzina powinna być pełna i boją się innego życia, nie potrafiąc wyjść z roli ofiary. A ja mówię z perspektywy kogoś, kto to przeżył: To nie jest dobre dla dzieci. I na szczęście udaje mi się wielu kobietom to uświadomić. Ostatnio dostałem wiadomość od faceta, który napisał, że ma problem z agresją. Uderzył swojego syna, ma ogromne wyrzuty sumienia i pyta, co ma z tym zrobić, bo czuje, że to idzie w złą stronę. Facet, który potrafi się przyznać do tego w Polsce, jest dla mnie bohaterem. I dla mnie to jest największy sukces. Bo być może ten chłopiec wyrośnie kiedyś na dobrego, wartościowego faceta właśnie dzięki temu, że jego ojciec zobaczył, jak mówię o tym, że ciężar tego bicia niesiesz przez całe życie. Nic ważniejszego nie ma.

Cały wywiad z Qczajem do przeczytania w nowej VIVIE!, od czwartku w kioskach!  

Anja Rubik, VIVA! 18/2018, okładka
Fot. Marcin Kempski/I LIKE PHOTO

Daniel Qczaj, VIVA! wrzesień 2018
Fot. Mateusz Stankiewicz/AF PHOTO

Redakcja poleca

REKLAMA

Wideo

Maciej Musiał zadzwonił do Dagmary Kaźmierskiej z przeprosinami. Wcześniej zamieścił w sieci niestosowny komentarz

Akcje

Polecamy

Magazyn VIVA!

Bieżący numer

MAŁGORZATA ROZENEK-MAJDAN: czy tęskni za mediami, kiedy znowu… włoży szpilki i dlaczego wpada w „dziki szał”, gdy przegrywa. MICHAŁ WRZOSEK: kiedyś sam się odchudził, dziś motywuje i uczy innych, jak odchudzać się z głową. EWA SAMA swoje królestwo stworzyła w… kuchni domu w Miami. ONI ŻYJĄ FIT!: Lewandowska, QCZAJ, Steczkowska, Chodakowska, Klimentowie, Jędrzejczyk, Danilczuk i Jelonek, Paszke, Skura…